Żyjemy w medialnych czasach. Rewolucja internetowa rozszerzyła grono osób wypowiadających się publicznie. Już nie potrafimy żyć normalnie, szukamy za wszelką cenę sensacji i niezwykłości. Dziennikarze i historycy szperają w życiorysach ludzi sławnych, by znaleźć jakieś ciemne plamy i wywołać tanią sensację.
Tak stało się z Marią Konopnicką, poetką i pisarką, wielką patriotką.
W 100-lecie jej śmierci (2010) nie było w Polsce wielkich uroczystości ogólnopaństwowych, tylko regionalne. Zapomniano o autorce Roty, o obrończyni dzieci z Wrześni, o tej, która całe życie walczyła z zaborcami, która tak marzyła o wolnej Polsce, nie doczekawszy jej nigdy.
W czasach orwellowskiego globalizmu, dla pewnych środowisk w Polsce Konopnicka stała się niewygodna. Dorabia się jej “gębę”, niesłusznie zresztą, życiorys z “kwiatuszkami” wybujałej i perwersyjnej erotyki.
Od kilku lat czyni się to metodycznie, by “odbarwić” postać poetki, by wmówić Polakom jej nowy wizerunek. A to wszystko po to, by móc promować “swoich” poetów, internacjonalistów, obywateli świata, którzy własną twórczością legitymują nowy, globalny świat.
Oskarża się ją też o antyklerykalizm, o wadzenie się z kościołem, o antyrosyjskość i antyniemieckość, o rozwiązłe życie. Takie mamy czasy, sensacja ważniejsza niż największa prawda.
Dziwi mnie jednak fakt, że tak mało osób staje w obronie poetki. Czyżbyśmy wszyscy popadli w apatię i jakąś niezrozumiałą inercję? Nie możemy dopuścić, by szargano naszych wielkich przodków. Maria Konopnicka, bez wątpienia, zasłużyła na nasz największy szacunek.
Wcale nie była antyklerykalna. Burza wybuchła jednak, gdy ukazały się “Fragmenty”. Zarzucano jej brak wiary, bezbożność i bluźnierstwo. A ona przecież tylko pisała o kościele w sposób historyczny, portretując inkwizycję i skomplikowane dzieje kościoła. Dostało się też Elizie Orzeszkowej, która wydała tę książkę. Już do końca życia były obie na cenzurowanym. W 1902 roku Konopnicka pisała: “…myśl moja nie wadzi się z dogmatem chrystianizmu, ale uczucie moje jest silnie religijne. Chrystusową naukę odróżniam od kultów, jakie z niej powstały”.
Ale to było tylko preludium. Konopnicka – to skandalistka, jak twierdzą niektórzy interpretatorzy jej życiorysu. Potrafiła porzucić męża i z szóstką dzieci uciec do Warszawy, by tam pędzić odmienny żywot. Nikogo nie interesuje jakie były powody tej decyzji, a było ich wiele. Kopnopnicka – to kochliwa niewiasta. Złośliwcy opisują, że ciągle romansowała, to z guwernerem swych dzieci, młodszym od niej o 12 lat, to znów z owdowiałym sąsiadem, czy też z młodszym od siebie historykiem. Jednak prawdziwy skandal rozpętały insynuacje o uczuciowym i erotycznym związku Konopnickiej z Marią Dulębianką. W 1889 roku, 47-letnia poetka, poznała tę 28-letnią malarkę, wysoką i urodziwą, noszącą się po męsku, kochającą sport. Ta przyjaźń trwała już do końca życia poetki. Sugerowanie, że Konopnicka, matka sześciorga dzieci, mająca podobno tyle romansów z mężczyznami, mogła związać się związkiem biseksuulanym z kobietą, jest wysoce niestosowne. Kim była Dulębianka? Postacią niezwykłą i wyemancypowaną, ale przede wszystkim artystką – malarką. Wystawiała swe prace razem z Kossakiem, Matejką i Malczewskim. Była zawziętą feministką, całe życie walczyła o prawa kobiet, o prawo wyborcze dla kobiet, o szkoły dla dziewcząt. Wydawała odezwy historyczne, demonstracyjnie kandydowała do sejmu galicyjskiego. Tylko przy sławnej Marii Konopnickiej jej postać mogła być zauważona, a jej idee dostrzegane. Niektórzy twierdzą, że to dla Konopnickiej porzuciła swój talent artystyczny (?) Przez wiele lat obie panie podróżowały po Europie, pomagając sobie wzajemnie. Odwiedzały szkoły, zbierały materiały, organizowały liczne propolskie protesty, uczestniczyły w konferencjach. To, że podróżowały razem o niczym nie świadczy. Podróże przed I wojną światową były uciążliwe, a Konopnickiej łatwiej było podróżować po Europie z bratnią duszą. Na pewno zbliżyły je podobne zainteresowania intelektualne, polityczne i społeczne. Konopnicka też była feministką, choć temu oficjalnie zaprzeczała ...nie byłam nigdy feministką, ale też nie należałam do tych, którzy mniemają, że świat kobiecy może być odgrodzony jakąkolwiek formułką od powszechnego świata, jego celów, jego pożądań i jego wysiłków… Jeszcze w Warszawie redagowała tygodnik dla kobiet “Świt”. Potem, podczas ciągłej podróży po Europie z Dulębianką, zwała ją “Pietrkiem z powycieranymi łokciami”, ciągle walczyła o prawa kobiet, o prawo do pracy, oświaty i godnego życia. Niedługo przed śmiercią Konopnicka podpisała petycję do sejmu galicyjskiego żadającą równouprawnienia kobiet.
Takie to były czasy. Obecnie dopasowuje się historyczne postacie do oczekiwań obecnych naczelnych redaktorów opiniotwórczych mediów.
W 2009 roku roku w “Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł “Sierotka Marysia”. Napisano w nim o lesbijskim związku Konopnickiej z Dulębianką, także o tym, że Sejm odmówił przyznania jakichkolwiek honorów rocznicowych poetce w 100-lecie jej śmierci. To wystarczyło, by Joanna Modrzejewska – prawnuczka Konopnickiej – mieszkająca w Łodzi rozpoczęła akcję protestacyjną. Napisała list otwarty do “Gazety Wyborczej”. Cytuję jego treść, za zgodą pani Joanny:
List otwarty do Pana Michała Ogórka.
Z ogromnym zdziwieniem przeczytałam “rewelacyjne” wiadomości dotyczące mojej Prababki Marii Konopnickiej w Pana felietonie opublikowanym w Gazecie Telewizyjnej (dodatek do Gazety Wyborczej) z dnia 04.12.br. Byłabym wdzięczna gdyby zechciał Pan podać źródła, z których zaczerpnął Pan te szczegóły dotyczące prywatnego życia Parababci. Sam fakt, że Konopnicka podróżowała po Europie w towarzystwie zaprzyjaźnionej malarki Marii Dulębianki nie świadczy jeszcze o seksualnych dewiacjach Poetki. Być może dotarł Pan do materiałów, które umknęły uwadze licznych a wnikliwych biografów Prababki, jak również Jej rodzinie. Proszę więc podzielić się z nami tą wiedzą. Jeśli jednak puścił Pan wodze fantazji i napisał te bzdury ot tak, żeby coś napisać to oczekujemy publicznych przeprosin na łamach tegoż tygodnika. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni żądać satysfakcji na drodze bardziej oficjalnej.
Joanna Modrzejewska
prawnuczka Marii Konopnickiej
Łódź,14.12.2009 r.
Joanna Modrzejewska otrzymała odpowiedź z “Gazety Wyborczej” z informacją, że pismo nie może zamieścić jej listu otwartego, ani też wydrukować przeprosin na łamach “Gazety Telewizyjnej”, gdyż treść materiału nie zawiera żadnych wiadomości, za które redakcja miałaby przepraszać. Również autor artykułu dopisał: “Sprawa wśród historyków literatury jest znana i nie budzi wątpliwości. Proszę sięgnąć chociażby po książkę “Homobiografie” Krzysztofa Tomasika (Warszawa 2008), gdzie pisarka znajduje się wśród (…) czyli w najlepszym towarzystwie”. Redaktor kończy list słowami: “Mam nadzieję, że przedstawione wyjaśnienia uzna Pani za safysfakcjonujące, a rzecz całą za nieporozumienie. Materiał, którego list Pani dotyczy nie miał na celu obrażanie imienia Pani prababki ani ranić kogokolwiek z jej potomnych”.
W 2010 roku pani Joanna pisze znów do “Gazety Wyborczej” informując redakcję o niegodziwościach tego artykułu.
Cytuję niektóre zdania: “…czy Pan wie ile placówek oświatowych i o innym charakterze nosi imię Marii Konopnickiej? Otóż jest ich w Polsce ponad trzysta. Czy zdaje sobie Pan sprawę ile osób pracujących i uczących się w tych placówkach obraził Pan i boleśnie dotknął swoim nieodpowiedzialnym stwierdzeniem, że Konopnicka prowadziła rozwiązły tryb życia? Bardzo jest łatwo napisać coś takiego w odniesieniu do osoby już nieżyjącej (…) Na koniec w liście dodaje Pan: “Myślę, że jej odwaga po 100 latach zasługuje na zupełnie inne potraktowanie. I o tym był ten tekst”. “Nie, proszę Pana. Ten tekst był wulgarny i obraźliwy (…) Po raz kolejny domagam się w imieniu swoim, naszej rodziny i wszystkich osób, które obraził Pan swoim tekstem, opublikowania na łamach Waszej gazety stosownego wyjaśnienia i przeprosin. I proszę nie starać się mnie przekonywać o swoich “dobrych” intencjach, gdyż ja zdania w tej kwestii nie zmnienię (…)”
Pani Joanna Modrzejewska nie może liczyć na sprostowanie insynuacji zamieszczonych w opiniotwórczej gazecie. W obecnych czasach liczy się tylko sensacja. Raz zamieszczona opinia w artykule nabiera praw wartości dokumentu, który rozpowszechniany jest w milionach opinii. I taki jest cel. “Gazeta Wyborcza” odrzuca listy prawnuczki Marii Konopnickiej domagającej się sprostowania insynuacji zamieszczonych w tej gazecie. Joanna Modrzejewska zna przecież historię własnej rodziny i nigdy nie znalazła nawet śladów tych insynuacji, jakie rozpowszechniają poszukujący sensacji żurnaliści. To jest jeden z przykładów manipulowania historią przez media.
Doprawdy brzmi to wszystko niczym farsa czy groteska. Bulwersuje mnie jednak fakt nachalnego nagłośnienia tych insynuacji na forum publicum. W jakim celu to zrobiono? Komu to służy? Pewne grupy chcą metodycznie zohydzić Polakom naszą wieszczkę narodową. Trzeba przecież rozmiękczać Polaków, niech się czują zaambarasowani przez swoich przodków, niech się wszystko kotłuje, niech żyją w niepewności.
A swoją drogą ciekaw jestem czy polskie instytucje związane z Konopnicką zajęły oficjalne stanowisko w tej sprawie? Jeśli nie, to czas najwyższy.
Winniśmy szanować naszych twórców, a nie deprecjonować ich wartości po latach.
Monitorujmy zatem sytuację. Nie pozwólmy szargać dobrego imienia Marii Konopnickiej. Poetka zasłużyła na nasz szacunek. Niech twórczość autorki “Roty” będzie dla nas nadal pokrzepieniem serc i dodaje nam sił w niełatwych czasach XXI wieku.
Niech poetka spoczywa w spokoju na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, nie przerywajmy jej wiecznego snu.
(…)
Nie damy miana Polski zgnieść,
Nie pójdziem żywo w trumnę,
Na Polski imię, na jej cześć
Podnosim czoła dumne,
Odzyska ziemię dziadów wnuk,
Tak nam dopomóż Bóg!
Janusz Kopeć
Chicago, w marcu 2011