Choć sytuacja finansowa jest dramatyczna, miasto planuje rozbudowę nabrzeża rzeki Chicago w downtown by przyciągnąć jeszcze więcej turystów i chętnych do zabawy.
Przebywający w “Wietrznym Mieście” minister transportu (tu ciekawostka: to 14. w linii ewentualny sukcesor po prezydencie w USA) Ray LaHood potwierdził, iż władze miejskie dostały federalną pożyczkę w wysokości $100 mln.
Na wysokości sześciu bloków, od State Street do West Lake Street, powstanie centrum naukowe skupione na rzecznej ekologii, fontanny dla dzieci, pływające ogrody, wypożyczalnie kajaków i inne cuda. Szczegóły poznamy w październiku, roboty ruszą za rok, a całość ma być gotowa pod koniec 2016 roku.
Chicago spłacać będzie pożyczkę, z procentami oczywiście, przez 35 lat zaczynając od momentu otwarcia inwestycji. Kosztów całej operacji jeszcze nie znamy, na razie wiadomo, że ich część (ok. 70 proc.), wezmą na siebie operatorzy statków rzecznych: Mercury Skyline Yacht Charters i Wendella Sightseeing, którym podniesione bedą opłaty za użytkowanie doków. Miasto liczy, że resztę uzyska z wynajmu pomieszczeń na restauracje i inne biznesy chcące się ulokować w rejonie, który zgodnie z zapowiedzią ma emanować elegancją i dobrym smakiem.
Kończy się przemysłowa historia nabrzeża jeziora Michigan i rzeki Chicago. Pięknieje nam centrum miasta, już dziś jedno z najpiękniejszych na świecie. Na pytanie, czy warto inwestować w te rejony odpowiedź znalazł już poprzedni burmistrz Richard Daley rozbudowując Millenium Park. Rahm Emanuel też idzie tą drogą, tylko dlaczego nikt nie chce inwestować w rejony zamieszkałe przez Polaków w Chicago?
eSeS
meritum.us