polacy-w-anglii
Kryzys gospodarczy i rosnące bezrobocie budzą nastroje nacjonalistyczne w Unii Europejskiej. Polacy, którzy do niedawna byli przyjmowani z otwartymi rękami przez mieszkańców i pracodawców w Wielkiej Brytanii czy Irlandii, teraz stają się persona non grata. Wczoraj około tysiąca brytyjskich robotników protestowało przeciwko zatrudnianiu cudzoziemców pod elektrownią na Isle of Grain w południowej Anglii. Brytyjczycy domagają się, aby francuski koncern nadzorujący modernizację elektrowni, zatrudniał miejscowych fachowców – czytamy w “Dzienniku”.

Atmosferę podgrzewają fatalne dane z brytyjskiego rynku pracy – portal internetowy BBC News podał wczoraj, że liczba bezrobotnych Brytyjczyków może przekroczyć w 2009 roku dwa miliony – najwięcej od dziesięciu lat. Zwalniają już nie tylko banki, które jako pierwsze odczuły skótki kryzysu, ale także firmy produkcyjne, budowalne, branża gastronomiczna. Trafiający na bruk pracownicy oczekują od polityków pomocy finansowej i ograniczenia dostępu do rynku pracy dla emigrantów.

Rządy niektórych krajów zapominają więc o idei wolnego przepływu kapitału i ludzi, czyli podstawowej zasadzie wolnego rynku. W narastającej fali niezadowolnenia społecznego troszczą się głównie o swoje rynki i swoich wyborców. Norwegia przykręca właśnie kurek z funduszami socjalnymi. Dwa dni temu rząd tego kraju zlecił kontrolę wśród polskich emigrantów, którzy pobierają zasiłki dla bezrobotnych. Z kolei Niemcy i Austria dni temu zapowiedziały, że nie otworzą swoich rynków pracy dla Polaków 1 maja, jak się do tej pory spodziewano. Chcą to zrobić dopiero w połowie 2011 r.

Zdumienie wywołał też prezydent Francji Nicolas Sarkozy, który zapowiedział, że Peugeot-Citroën powinien zamknąć fabryki na Słowacji oraz w Czechach i przenieść produkcję do Francji. W zamian za utrzymanie miejsc pracy przez pięć lat proponuje zaprioponował koncernowi 3,5 mln euro.

– Rozmiary tego kryzysu na pewno zaskoczyły europejskich przywódców – przyznaje prof. Krystyna Iglicka, ekspert ds. migracji z Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Kozłami ofiarnymi stali się imigranci, którzy często żyją na koszt państw, do których przyjechali.
(…)
– Emigranci stali się kozłami ofiarnymi kryzysu. Nie ma pracy, więc szuka się odwetu na słabszych – uważa prof. Krystyna Iglicka, ekspert ds. migracji z Instytutu Spraw Międzynarodowych. Fale potężnych strajków przeciw zatrudnianiu cudzoziemców przeszły przez Wielką Brytanię już w pierwszych dniach lutego. Brytyjscy pracownicy protestowali m.in. przeciw sprowadzaniu przez niemiecki koncern RWE zagranicznych robotników. Nie zgadzali się też na zatrudnianie Amerykanów do modernizacji jednej z instalacji produkcyjnych w rafinerii we wschodniej Anglii.

Nie obyło się też bez ksenofobicznych ataków. Grupa włoskich robotników skarżyła się np., że nie mogła opuścić barki, na której mieszkali bez narażenia się na ataki ze strony miejscowych.
Imigranci nie mogą niestety liczyć na pomoc rządów, które mniej lub bardziej otwarcie chronią swoje firmy przed napływem obcokrajowców. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy nieoczekiwanie zapowiedział, że produkcja francuskich samochodów powinna zostać przeniesiona z fabryk w słowackiej Trnavie i czeskim Kolinie do Francji.

– Kiedy fabryka Renault wybuduje się w Indiach, żeby sprzedawać auta Hindusom, to wszystko jest w porządku. Ale budowanie jej w Czechach, by sprzedawać samochody we Francji, to już nie jest w porządku – grzmiał Sarkozy w programie telewizyjnym poświęconym kryzysowi gospodarczemu.
Jednak według ekonomisty Juraja Karpiša plan francuskiego prezydenta byłby nie tylko niezwykle kosztowny, lecz przyniósłby przeciwne efekty. – Kiedy nie pozwolicie ludziom kupować zagranicznych towarów, będą musieli zadowolić się droższymi, a niekiedy i gorszymi produktami krajowymi – twierdzi ekonomista.

O krok dalej poszedł norweski resort pracy. Na początku tygodnia szefowie resortu zapowiedzieli wielką kontrolę wśród polskich emigrantów, którzy pobierają norweskie zasiłki dla bezrobotnych, ale mieszkają w Polsce. Z wstępnych danych wynika, że robi tak niemal co trzeci nasz rodak.
Co więcej, dostali oni 14 dni na zwrócenie skarbowi państwa otrzymanych zapomóg. Dotychczas w kwestii zasiłków Polacy byli traktowani tak, jak obywatele Norwegii.

Gospodaczy nacjonalizm rozlewa się też za Atlantykiem. Barak Obama wspomaga finansowao prywatne koncerny samochodowe i banki, ale dyktuje też warunki: chce aby w swoich działaniach kierowały się one nie tyle rachunkiem ekonomicznym, ale intetresem państwa. A to z wolnym rynkiem nie ma nic wspólnego. I, co gorsza, nikt nie wie, jakim kryzysem może się zakończyć.

Tomasz Rożek, Michał Różycki

Całość na łamach “DZIENNIKA”