GYI0051114644.jpgSelling out the Poles? Sprzedawanie Polaków?
Aleksandra Kulczuga | 12 lutego 2009 r.

Gdy wiceprezydent Joseph Biden przemawiał w Monachium w miniony weekend, przyrzekł, że Stany Zjednoczone będą bardziej doceniać swych europejskich sojuszników, ale jednocześnie sugerował, iż z większą uwagą podejdą do opozycji Rosji wobec inicjatyw mających chronić USA.
“Będziemy kontynuować rozwijanie obrony rakietowej, aby przeciwstawić się rosnącemu potencjałowi irańskiemu, zakładając, iż technologia sprawdzi się w działaniu i będzie efektywna finansowo” – powiedział Biden. “Będziemy tak robić w porozumieniu z naszymi sojusznikami z NATO i Rosją”.
Nie jest to szczególnie oszałamiające poparcie. Rozwodniony język Bidena musi być muzyką dla uszu Rosjan, szukających sposobów na ograniczenie amerykańskich wpływów w pobliżu swych granic. Proponowany system obrony rakietowej w Europie Wschodniej, w ramach którego rozmieszczone zostałyby nowe radary i rakiety w Czechach i Polsce, może nie ujrzeć przyszłości za rządów nowej administracji. Prezydent Obama zakwestionowal potrzebę tego, co sam określa mianem “niesprawdzonej” technologii obrony rakietowej, i zasygnalizował, iż powróci do tego planu przed rozpoczęciem jakiegokolwiek budowania.
Pomimo deklaracji Waszyngtonu o tym, że tarcza jest jedynie środkiem obronnym przeciw tak niesfornym krajom jak Iran, i amerykańskiej oferty zaproszenia rosyjskich obserwatorów wojskowych do monitorowania operacji w proponowanej bazie radarowej w Czechach, Kreml pozostaje gwałtownie przeciwny temu systemowi.
Od chwili, gdy administracja Busha rozpoczęła negocjacje na temat tego programu, Rosja rzuciła się na poszukiwanie alternatyw w nadziei na powstrzymanie zapędów USA we Wschodniej Europie. Rosyjski premier Władimir Putin sugerował, żeby inni członkowie NATO, tacy jak Turcja, czy nawet Azerbejdżan, przyjęli do siebie ten system rakietowy. Polska zasygnalizowała swój brak zaufania do Rosji poprzez podpisanie umowy o instalacji systemu USA zaledwie w kilka godzin po rosyjskiej inwazji na Gruzję, popychając rosyjskich urzędników do zasyczenia, że Polska stała się celem militarnym.
Ogłoszenie w ubiegłym tygodniu, że Kirgistan dłużej już nie pozwoli USA na korzystanie z Bazy Lotniczej Manas, krytycznego ogniwa w łańcuchu zaopatrzenia dla amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, jest oznaką taktyki twardej ręki Rosji dla okiełznania USA.
Przyjaciele Rosji w Unii Europejskiej mają rację, że zimna wojna się skończyła, ale nadal igrają z ogniem dla własnej wygody. Żaden z obecnych obrońców Rosji nie musiał znosić rosyjskiej okupacji za żelazną kurtyną. Rusofile Silvio Berlusconi i Nicolas Sarkozy mają za dużo do stracenia pod względem ekonomicznym, żeby się przejmować agresywnymi zagrywkami Rosji. Z drugiej strony Polacy stanęli po stronie Gruzji po rosyjskiej inwazji tego lata, ponieważ pamiętali, jak się cierpi z powodu konsekwencji globalnej obojętności na pochód rosyjskiego walca parowego. Sojusznicy Rosji w Zachodniej Europie przyznali jej kolejną darmową przepustkę, gdy szybko znormalizowali relacje po inwazji. Naturalnie Rosjanie są zaniepokojeni dążeniem USA do militarnych sojuszów z państwami u ich progów i popierania byłych republik sowieckich takich jak Ukraina w ich dążeniach do przystąpienia do NATO. Ponieważ prezydent Obama próbuje dystansować się od polityki prezydenta Busha, prawdopodobnie nie zaangażuje się w konfrontacje w tych sprawach. Jeśli jest tak sprytny, jak o nim wszyscy mówią, można żywić nadzieję, że Obama zdoła nadkruszuć rosyjską hegemonię, zaspokajając jednocześnie nasze potrzeby w Afganistanie i Iranie. Rosjanie mogą jeszcze okazać się chętni do spacyfikowania USA, żeby uniemożliwić Amerykanom przepchnięcie się poza ich strefy komfortu i odciśniecie wielkiego amerykańskiego śladu w byłym sowieckim kraju wasalskim.
Polacy nie powinni tracić ducha. Obama nie pobiegł w ramiona “Staraj Europy”, gdy tylko został wybrany. Tarcza rakietowa zostanie zawieszona, ale prawdopodobnie nie na zawsze. W takiej czy innej formie obrona rakietowa pozostaje zasadą globalnej strategii bezpieczeństwa USA od dziesięcioleci. Nowa administracja nie odrzuci również roli Polski jako wyjątkowego sojusznika w morzu europejskiego niezadowolenia. Polska zasiliła USA swoim wojskiem zarówno w Iraku, jak i Afganistanie.
Zamiarem prezydenta Obamy w Afganistanie jest dokończenie tego, co zaczął Bush. Dla zminimalizowania kosztów będzie prawdopodobnie zmuszony do zabiegania o rosyjską współpracę w celu utrzymania północnych tras dostępu do tego kraju, ale nie musi przy tym wykorzystywać swoich wszystkich kart przetargowych.
Obama prawdopodobnie pójdzie naprzód w sprawie innych obietnic, takich jak modernizacja polskich sił obronnych. Może odnieść zarówno dyplomatyczne jak i strategiczne zwycięstwo, zapewniając Polsce militarną pomoc, którą jej obiecano, taką jak rakiety Patriot, co wzbudzi radość Polaków, a nieufność Rosjan.
USA powinny wrócić do budowy tarczy rakietowej, gdy tylko mieć będą na to środki finansowe i polityczne. To umocni naszą pozycję przeciw niebezpiecznym państwom i osłabi wpływ Rosji na amerykańską politykę obronną. Podczas gdy Obama próbuje skończyć sprawy Iraku i Afganistanu i wygładzić nasze sojusze, przyszłość sojuszu USA z Polską jest niepewna. Polacy się boją, że jeszcze raz zostaną złożeni w ofierze rosyjskiej machinie. Ile właściwie Barak Obama jest chętny odpuścić w swych przetargach?

Aleksandra Kulczuga

Aleksandra Kulczuga jest pisarką zamieszkałą w Arlington, stan Wirginia. Jej felieton w języku angielskim można znaleźc w Internecie pod adresem:
http://americasfuture.org/doublethink/2009/02/12/selling-out-the-poles/