10-marca-foryswebsitedk7

Wciąż nie cichną echa ubiegłotygodniowych prawyborów do fotela senatora opuszczonego przez Rahma Emmanuela. Jednego z naszych Czytelników zbulwersował artykuł Alicji Otap w poniedziałkowym wydaniu “Dziennika Związkowego”. Poniżej cytujemy go w całości uzupełniony komentarzem Czytelnika.

Polonii nie udało się wybrać swojego kandydata w prawyborach 3 marca. Nie będzie miała upragnionego przedstawiciela w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Pomimo wspaniałej mobilizacji i wielkiej energii wielu tysięcy Polaków, zabrakło dr. Victorowi Forysiowi kilka tysięcy głosów, by uzyskać nominację Partii Demokratycznej na urząd kongresmana.

Nie należy lamentować nad porażką, jak tego oczekuje redaktor pewnej polonijnej strony internetowej, ani też bawić się w puste dywagacje “co by było gdyby”.

A dlaczego by nie? Przecież pokazaliśmy Amerykanom, że nasza grupa etniczna jest bezwolna i zdezorganizowana. Mimo wielkiej akcji w “polskim” dystrykcie uzyskaliśmy 6 tysięcy głosów. To klęska i politycy startujący w przyszłości w wyborach już wiedzą, iż nie ma sensu inwestować w Polaków. Skoro nie poparli jedynego swojego kandydata to nie poprą nikogo!!!

Warto jednak skonstatować, że wśród polonijnych wyborców i pewnych mediów (na szczęście nielicznych) znaleźli się malkontenci i krytycy. Wśród nich byli tacy, którzy z góry założyli, że kandydat polonijny nie może mieć cokolwiek mądrego do powiedzenia, bo inni są lepsi. Nie sprawdzili nawet ogólnie dostępnego programu wyborczego dr. Forysia. Inni malkoneci krytykowali pojedyncze punkty jego platformy elekcyjnej – np. poglądy na aborcję czy reformę imigracyjną – uzasadniając swoją inercję wyborczą. Jeszcze inni przytaczali (np. na antenie polonijnego radia) różne fantastyczne wręcz powody, między innymi prywatne relacje towarzyskie dr. Forysia.

Wielu Polaków uprawnionych do głosowania niestety nie kierowało się nadrzędnymi interesami naszej grupy narodowościowej, pomimo apeli naszej gazety, naszego wydawcy i wielu innych mediów oraz organizacji polonijnych.

Czy nadrzędnym interesem Poloni jest wybór  złego kandydata czy może lepiej poprzeć kogoś z doświadczeniem politycznym, kto w razie wygranej zrobi wiele dla naszej grupy etnicznej? Czy mądry Irlandczyk, Włoch albo Chińczyk nie jest lepszy od kompletnego nowicjusza, o którym wiemy tyle, że nic nie wiemy? Apel dziennika, który w wyborach prezydenckich jako jedyny na świecie poparł obu (!) kandydatów  też wydaje się raczej „pocałunkiem śmierci”, czego doświadczyła zresztą w poprzednich wyborach Nancy Kaszak.

Udział w prawyborach dr. Forysia przyniósł – mimo ostatecznej porażki – pewne korzyści.

Przepraszam – jakie?

Polonijny kandydat uzyskał 12 procent głosów (ponad 6 tysięcy). Uplasował się na czwartym, wysokim

czwarte, drugie czy dwunaste, bez znaczenia; dalej walczy o fotel senatorski tylko PIERWSZY!!!

miejscu za Mikem Quigley, zdobywcą demokratycznej nominacji oraz Johnem Fritchey i Sarą Feigenholtz, a przed radnym Patrickiem O´Connorem, nieoficjalnym rzecznikiem burmistrza Richarda Daley na forum Rady Miejskiej. O´Connor uzyskał 11 procent głosów. Przegrał czwarte miejsce z Forysiem różnicą około 100 głosów, pomimo że dysponował potężnym aparatem politycznym i większymi funduszami kampanijnymi.

Wierutne kłamstwo, czego dowodzi tabela :

SOME EYE-POPPING NUMBERS –  numbers for the top fund-raisers:
Dr. Paul Bryar: $282 per vote, or $313,013 for 1,111 votes
Jan Donatelli: $102 per vote, or $91,460 for 890 votes
Sara Feigenholtz: $87 per vote, or $801,244 for 9,166 votes
Tom Geoghegan: $79 per vote, or $263,669 for 3,336 votes
Charlie Wheelan: $69 per vote, or $252,900 for 3,672 votes
John Fritchey: $62 per vote, $605,813 for 9,813 votes

Victor Forys: $50 per vote, or $322,022 for 6,425 votes
Patrick O’Connor: $16 per vote, or $102,048 for 6,371 votes.
Mike Quigley: $33 or $402,380 for 12,100 votes
Source: Abdon M. Pallasch, AP, ProgressIllinois.com

Foryś wygrał też na przedmieściach i w 45. okręgu miejskim radnego Patricka Levara. Jego obecność w wyścigu pomogła zwyciężyć Mike’owi Quigley.
Gdyby w przyszłości chciał jeszcze dr Foryś kandydować, nie będzie startował od zera. Dysponuje już bazą wyjściową.

Przepraszam –  jaką?

Prawybory pokazały, że w przyszłości polonijny kandydat musi w orbitę swojego elektoratu wciągnąć wyborców z innych grup etnicznych i społecznych.
Oddając głosy na dr. Forysia polska społeczność, znana ze swojej bierności, przypomniała lokalnym politykom, że potrafi się zaktywizować, jeśli jest taka potrzeba.

W sumie znakomita większość wyborców z 5. okręgu kongresowego pokazała swoją niezależność i wiedzę polityczną wybierając Mike´a Quigley, głosując na Forysia i na pozostałych siedmiu nowicjuszy polityki lokalnej.
Reformator z Rady Powiatu Cook, Quigley, z łatwością pokonał kontrkandydatów z establishmentu Partii Demokratycznej, choć miał do dyspozycji niewielkie fundusze kampanijne.

403 tysiące (vide tabela) to niewielkie fundusze? Niewielkie fundusze to miał O’Connor – wbrew temu, co pisze pani Otap.

Quigley uzyskał około 12 tys. głosów, podczas gdy poseł stanowy John Fritchey około 9,600 i posłanka Sara Feigenholtz – ponad 9 tysięcy.
W republikańskich prawyborach na kongresmana zwyciężyła Rosanna Pulido, współzałożycielka antyimigracyjnego ugrupowania Minute Man, przeciwniczka amnestii dla nielegalnych imigrantów. Pokonała około 980 (25 procent) głosami Toma Hansona, który zdobył około 840 głosów (21 procent). Jej zwycięstwo może wskazywać na odradzanie się antyimigracyjnych nastrojów.

W zmaganich o nominację Partii Zielonych wygrał Mathew Raichel. Otrzymał on 165 głosów (34 procent), pokonując Deb Gordils, która uzyskała 154 głosy (32 procent).

Zwycięzcy prawyborów demokratycznych, republikańskich i “zielonych” zmierzą się w dogrywce, w specjalnych wyborach powszechnych 7 kwietnia.
Faworytem jest Mike Quigley, zdobywca nominacji Partii Demokratycznej, ponieważ w 5. okręgu dominują wpływy właśnie tej partii.
W specjalnych prawyborach na kongresmana w 5. okręgu oddanych zostało 53.351 głosów. Do urn wyborczych poszło tylko 12 procent uprawnionych do głosowania.

W dniu prawyborów do głosowania zarejestrowanych było w 5. okręgu 300.551 osób. Warto dodać, że zwycięzca demokratycznych prawyborów, Quigley, został poparty przez obydwa główne dzienniki – Chicago Tribune i Chicago Sun-Times oraz kolegę z Rady Powiatu Cook, Forresta Claypoola. Quigley, jako członek Rady Powiatu Cook, stanowczo sprzeciwiał się podwyżkom podatków, wprowadzonym przez prezesa tej rady, Todda Strogera.

W 5. okręgu mieszka ponad 100 tys. osób polskiego pochodzenia. Zajmuje on obszar od chicagowskiego Lincoln Park po Franklin Park – od północnych i północno-zachodnich dzielnic Chicago po północno-zachodnie przedmieścia.
Wakat w 5. okręgu powstał niedawno. Długoletni kongresman tego okręgu Rahm Emanuel złożył rezygnację, by pracować dla prezydenta Baracka Obamy w charakterze sz
efa jego personelu.

Alicja Otap

O tym, że Sara Feigenholtz to urodzona w Polsce, władająca świetnie naszym językiem wielka przyjaciółka Polonii już pani Otap nie pisze. Że Feingenholz była narzeczoną Mike’a  Quigleya też mowy nie ma, choć to właśnie takie fakty są solą materiałów wyborczych. A może pani Otap przeszkadza w szerszym zaprezentowaniu mającej polskie korzenie kandydatki jej wyznanie? A czy Rahm Emmanuel  przypadkiem nie był (mimo ohydnych ataków ze strony niektórych polonijnych działaczy) także  przychylnie do nas ustosunkowanym Żydem? Doktor Foryś jest ponoć komentatorem radiowym i telewizyjnym od 25 lat.

Prawdopodobnie działa w jakiejś podziemnej organizacji i pirackiej stacji tv, bo oprócz radiowych pogadanek medycznych mających na celu nagonienie do przychodni lekarza-biznesmana kolejnych pacjentów bez ubezpieczeń nijak nie mogę sobie innych dokonań dziennikarskich przypomnieć. A świetne :”well” powtórzone setki razy w jednej krótkiej audycji zostaje  w pamięci na długo. A ile z tych 322 tysięcy dolarów zebranych na wybory przez dr. Forysia stanowiły pieniądze PNA? Pytań ciśnie się po tych nieszczęsnych wyborach zresztą więcej.

Jednym z republikańskich kandydatów był inny nasz rodak, Daniel Karkusiewicz. Co w jego  przypadku uniemożliwiło prezentację? Przegraliśmy sromotnie te wybory marnując szansę, która się zdarza raz na wiele lat. Według pani Otap nie ma powodu do lamentu. A dla mnie sama kandydatura człowieka, o którego powiązaniach biznesowych krążą legendy (ma mieć doktor kilka firm typu import-export i udziały w sieci sklepów w Chicago) i nieobecność kilkudziesięciu tysięcy Polaków przy wyborczych urnach jest żenująca. I tragiczna w skutkach. I obym się mylił.

Adam Pietraszkiewicz

* kursywą (pismo pochyłe) artykuł Alicji Otap