Okazuje się, iż kryzys ma najróżniejsze oblicza. Przykładowo kraj, będący członkiem Unii Europejskiej nie ma za co oświetlać ulic. Estonię zasnuje kryzysowa noc. Już teraz władze wielu miast zdecydowały się nie włączać na noc ulicznych latarni. W niektórych zapala się tylko co drugą. W stolicy kraju wieczorami wciąż jest jasno. Ale ratusz przyznaje, że Tallin także musi oszczędzać energię.
W niespełna 50-tysięcznym mieście Kohtla-Järve władze zdecydowały, by włączać na noc tylko co drugą uliczną latarnię. W Jõhvi – co trzecią. Zapewniają jednak, że wszystkie najbardziej ruchliwe miejsca będą oświetlone.
Władze Kohtla-Järve chcą w ten sposób zaoszczędzić 20 procent pieniędzy, które co roku idą na nocne oświetlenie miasta.
Nad podobnym rozwiązaniem zastanawia się Tallin, a także inne miasta.
Estońska policja alarmuje, że nieoświetlone miasta to raj dla przestępców. Chociażby dlatego, że kamery monitoringu nie mogą pracować w ciemności. Poza tym funkcjonariusze przytaczają statystyki, z których wynika, że im więcej światła nocą na ulicach, tym mniej przestępstw.
Narzekają także taksówkarze. Tłumaczą, że czasie jednego z eksperymentów, kiedy wyłączono uliczne latarnie, musieli jeździć z prędkością 30 kilometrów na godzinę.
magbir
newsru.com
www.dziennik.pl