Kiełbasy, jajka i baranki zniknęły błyskawicznie. Właściciele koszyków, którzy w sobotę przybyli pod bazylikę Mariacką w Karkowie poświęcić pokarmy, nawet nie zauważyli, kiedy i kto sprzątnął im sprzed nosa świąteczne koszyki.
Artur Drozdowski, jeden z poszkodowanych, zdradza, że razem z nim poszukiwało swojej święconki około kilkunastu osób. Bezskutecznie. – Przeżyłem szok, bo nie przyszło mi do głowy pilnować koszyka, jak oka w głowie. Komu był potrzebny? – zastanawia się.
W Wielką Sobotę o godz.13 na placu Mariackim było faktycznie bardzo tłoczno. Setki krakowian przybyło tu, by poświęcić potrawy wielkanocne. Artur Drozdowski przyznaje, że miał dość duży i reprezentacyjny koszyk. Upchał w nim i pisanki ręcznie malowane, i baranka cukrowego, i pęto kiełbasy. To wszystko przykrył piękną serwetką. – Postawiłem koszyk na stole i cofnąłem się o parę metrów – relacjonuje. – Za chwilę już go nie było.
(…)
Anna Górska
“Gazeta Krakowska”