10-wrzesnia-karetkiNieludzkie wręcz praktyki mają miejsce w kraju nad Wisłą. “Gazeta Lubuska” opisuje szczegóły śmierci 86-letniej kobiety, której pogotowie ratunkowe nie udzieliło na czas pomocy z powodu jej… zaawansowanego wieku. Nie jest to niestety pierwszy przypadek, kiedy powołani do ratowania ludzkiego życia sami wyznaczają sobie cezurę wiekową, podług której różnie traktują wzywających pierwszej pomocy. W środku Europy, w cywilizowanym kraju absolutne wynaturzenie relacji międzyludzkich, nie wspominając nawet o szokujących zaniedbaniach obowiązków zawodowych! Dramat, prawdziwy dramat umierających starszych ludzi i ich rodzin!

To była sympatyczna staruszka, lubiana przez sąsiadów i ich dzieci. Kiedy znaleźli ją nieprzytomną, od razu zadzwonili na pogotowie. Ale to się nie spieszyło. Dlaczego? – Osób w takim wieku nie reanimujemy – powiedziała dyspozytorka pogotowia krewnemu kobiety. Staruszka zmarła przed przyjazdem karetki.

– Sąsiad ją widział rano, ale przed godziną 10. Kuzynka staruszki nie mogła dostać się do jej domu – opowiada sąsiadka, która pomagała otworzyć drzwi, bo trzeba było łańcuch sforsować siekierą. Gdy sąsiedzi weszli 86-letnia kobieta siedziała w kuchni pod ścianą. Była nieprzytomna, siniał jej język. Sąsiedzi zadzwonili na numer alarmowy.

– Dyspozytorka pogotowia pytała o stan zdrowia pacjentki. Mówiłam: leży nieprzytomna, chyba nie żyje. Chyba, czy na pewno? – opowiada sąsiadka. – Usłyszałam pytanie i radę, żeby dzwonić do lekarza rodzinnego – dodaje. Czas leciał.

Lekarz rodzinny poinformował, że wizyty domowe zaczynają się po 12, a od takich przypadków jest pogotowie. Po pięciu minutach przyjechali policjanci i oni też zaczęli naciskać o pomoc. Oddzwoniła pani z recepcji lekarza rodzinnego i powiadomiła, że pogotowie jedzie. A minęło już 35 minut od zgłoszenia. – Tyle trwał przyjazd z odległego o ok. 3 kilometry pogotowia, po to, żeby stwierdzić już tylko zgon – komentują współlokatorki. Mają żal, bo odeszła bardzo sympatyczna staruszka. Lubiana wśród sąsiadów i ich dzieci. Od lat miała kłopoty z sercem.

Dyspozytorka tak wyjaśniła sprawę krewnemu zmarłej Dariuszowi Dochmanowi, który jest strażakiem i ratownikiem. Co usłyszał? – Przecież pan wie, że osób w takim wieku nie reanimujemy – relacjonuje Dochman i pyta: – Jak można pozostawić człowieka, jeśli nie wiadomo tak do końca czy zmarł? Czy ważny jest jego wiek? Ta sytuacja jest nie do pomyślenia.

“Gazeta Lubuska”, LP meritum.us