Warszawski półświatek połączył siły tworząc federację gangów dzielnicowych, na czele której stanął Marcin K. ps. Belmondziak. Potęga kierowanej przez niego koalicji zaczyna przypominać gang pruszkowski w latach 90. Na handlu narkotykami i haraczach z agencji towarzyskich gangsterzy zarabiają miesięcznie setki tysięcy złotych – czytamy na witrynie tvp.info.
W ostatnich dwóch latach policja rozbiła trzy największe gangi: ożarowski, mokotowski oraz grupę „Szkatuły”, jednak stołeczna ośmiornica zaczyna odżywać. Od kilku miesięcy niekwestionowanym liderem warszawskiego podziemia przestępczego jest poszukiwany listem gończym Marcin K., ps. Belmondziak. Podporządkował sobie wszystkie najważniejsze gangi. Szefów grup z Pragi, Śródmieścia, Żoliborza oraz niedobitków dawnej mafii mokotowskiej mianował swoimi kapitanami, tworząc coś w rodzaju bandyckiej federacji. Teraz w dzielnicach rządzą lokalne grupy, ale opłacają się „Belmondziakowi” lub kupują od niego narkotyki.
Koncesje na zbrodnie
W skład bandyckiej federacji wchodzą gang mokotowski, gang praski, grupa żoliborska, grupa śródmiejska oraz bandy z Wołomina, Marek, Piaseczna. Z informacji operacyjnych policji wynika, że grupie „Belmondziaka” muszą opłacać się złodzieje samochodów oraz handlarze narkotykami czy sprawcy poważniejszych kradzieży. Sami przestępcy żartują, że to obowiązkowe opłaty koncesyjne wynoszące od 15 do 30 proc. zysków. W zamian za to grupa gwarantuje „ochronę” i stałe dostawy narkotyków. Zyski tylko z agencji towarzyskich przynoszą bandzie do 300 tys. zł miesięcznie.
Do tego dochodzą kilkakrotnie większe pieniądze z handlu heroiną, kokainą oraz marihuaną i amfetaminą. – Przestępcy starają się działać w sferze używek i rozrywki, licząc, że to nie wzbudzi to naszej uwagi. Nie odpuszczamy, choć bardzo trudno znaleźć mocne dowody np. na ściganie haraczy z agencji towarzyskich, gdzie poszkodowani nie są najczęściej zainteresowani współpracą z organami ścigania. Reagujemy na każde zagrożenie, na które natrafimy i nie pozwalamy, aby żaden gang rozwinął swoją działalność – zapewnia jednak Sebastian Michalkiewicz, naczelnik stołecznego zarządu Centralnego Biura Śledczego. Zdaniem Michalkiewicza, dni gangsterskiej federacji są już policzone. Na ukrywających się bossów i ich najgroźniejszych współpracowników poluje już specjalna grupa pościgowa CBŚ.
(…)
Rafał Pasztelański
tvp.info
aby przeczytać całość – kliknij tutaj