Premier Włoch Silvio Berlusconi został znokautowany w Mediolanie potężnym uderzeniem w twarz. Sprawcę napaści ujęto – okazało się, że od 10 lat leczy się psychiatrycznie. Do incydentu doszło po wiecu przedwyborczym, podczas którego parokrotnie odzywały się gwizdy i okrzyki pod adresem Berlusconiego: „bufon”. Premier odpowiadał: „wstydzę się za was!”.
Polityk zakończył właśnie ostre przemówienie polityczne na Piazza Duomo pod katedrą, zszedł z podestu i skierował się do sympatyków swojej partii Lud Wolności, gdy ze stojącej w pobliżu grupy jej przeciwników odłączył się 42-letni Massimo Tartaglia.
Napastnik, który – jak wyszło potem na jaw – od 10 lat leczy się psychiatrycznie, wspiął się na barierkę i uderzył polityka statuetką mediolańskiej katedry. Premier zaczął krwawić z wargi i nosa. Agresor trafił na komisariat.
Na pogotowiu, po tomografii i innych badaniach, Berlusconi powiedział, że czuje się dobrze. Przeniesiono go z ostrego dyżuru na szpitalny oddział, gdzie pozostanie na obserwacji przez 24 godziny.
U rannego stwierdzono pęknięcie kości nosowej, poważne uszkodzenie dwóch zębów i ranę na wardze wymagającą założenia szwów.
Napaść potępili zgodnie politycy koalicji i opozycji.Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi nazwał ją „bardzo ciężkim i niepokojącym faktem”, który stanowi „ryzyko przejścia od przemocy słów do przemocy czynów”. Prezydent Giorgio Napolitano zaapelował do polityków o złagodzenie klimatu, tak by zapobiec spirali przemocy.
Włoskie media przypominają, że dwa miesiące temu w parlamencie Włoch mówiono o realnej groźbie ataku na Silvio Berlusconiego. Przedstawiając informację, sporządzoną na podstawie analiz służb specjalnych, minister do spraw kontaktów z parlamentem Elio Vito mówił w październiku w Izbie Deputowanych, że premier powinien unikać bezpośrednich kontaktów z tłumami, bo może paść ofiarą przemocy ze strony „odosobnionych mitomanów”.
Sam szef rządu miał według prasy mówić wtedy: – Służby powiedziały mi, by mieć się na baczności, bo obawiają się, że mogę paść ofiarą kogoś niezrównoważonego, kto szuka światowej sławy, i poprosili mnie gorąco, bym za bardzo nie wchodził między ludzi.
W sylwestra 2004 roku włoski premier napadnięty został przez młodego mężczyznę, który zamachnął się na niego stojakiem do aparatu fotograficznego na Piazza Navona w Rzymie. Po wymianie listów z rodzicami napastnika, Berlusconi puścił sprawę w niepamięć.
TVP, PAP, IAR