amerykanskie-wiadomosci4* Po orzeczeniu autentyczności szokującego nagrania wideo z amerykańskiego helikoptera w Iraku z 2007 roku, zamieszczonego przez witrynę WikiLeaks w Waszyngtonie zawrzało. Kongres USA żąda wyjaśnień co do nagranej akcji, gdzie w amerykańskim ostrzale w Iraku ginie dwunastu cywilów, w tym dwóch dziennikarzy.

Komisja Obrony chce poznać szczegóły wojskowej akcji sprzed trzech lat. Media podkreślają, że ten skandal oznacza zerwanie z dotychczasową polityką nietykalności amerykańskich żołnierzy.

Do tej pory podobne sprawy raczej wyciszano. Publikowanie zdjęć zatrzymywanych żołnierzy – jak naszych po tragedii w Nangar Khel w Afganistanie latem 2007 roku – również było nie do pomyślenia. Pentagon chronił wojskowych.

Jak oceniają komentatorzy, tym razem niczego nie da się ukryć. W ciągu najbliższych godzin należy się spodziewać ponownego dochodzenia w tej sprawie. Wcześniej uznano, że wojskowi sądzili, iż atakują uzbrojonych powstańców, a nie ludność cywilną.

Tym razem – jak donoszą amerykańskie media – wszyscy zobaczyli, jak potrafią zachować się żołnierze. W ujawnionym nagraniu padają wulgaryzmy. Największą falę krytyki wzbudzają ich słowa po tym, jak zauważyli, że wśród zaatakowanych są dzieci. – Cóż, to ich wina, że zabrali dzieci na wojnę – pada krótkie zdanie bez emocji.

Jest też dowód na to, że kłamią – rozpisuje się amerykańska prasa. Atak usprawiedliwiają tym, że podobno ostrzelani trzymają w rękach broń. Tymczasem dziennikarze mieli w rękach kamerę i aparat fotograficzny.

* Nowa strategia nuklearna USA znacznie ogranicza użycie przez Stany Zjednoczone broni jądrowej. Zgodnie z opublikowanym dzisiaj w Waszyngtonie dokumentem supermocarstwo rezygnuje też z produkcji nowych rodzajów broni jądrowej.

Nowa amerykańska strategia nuklearna przewiduje, że Stany Zjednoczone nie dokonają ataku atomowego na kraj, który nie posiada broni jądrowej. USA nie użyją głowic atomowych nawet wtedy, gdy zostaną zaatakowane przy użyciu broni chemicznej i biologicznej. Zasada ta dotyczy jednak tylko krajów, które przestrzegają Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Nuklearnej. Oznacza to, że takie państwa, jak Iran czy Korea Północna, nie mogą się czuć bezpieczniejsze.

Nowa doktryna nuklearna Stanów Zjednoczonych przewiduje też zaprzestanie prac nad nowymi rodzajami broni jądrowej. Wbrew postulatom amerykańskich środowisk lewicowych, w dokumencie nie ma zobowiązania, że Stany Zjednoczone nigdy jako pierwsze nie użyją broni atomowej.

* Czy niechlujstwo i nieodpowiedzialność dyrekcji doprowadziły do dramatu? Tragiczna poniedziałkowa katastrofa w kopalni węgla w Montcoal w Wirginii Zachodniej, w której zginęło 25 górników, mogła mieć związek z niewystarczającym wyszkoleniem inspektorów kontroli bezpieczeństwa pracy i innymi zaniedbaniami – podają media w USA.

Jak poinformowała telewizja Fox News, kontrola, której wyniki ogłoszono na kilka dni przed tragicznym wypadkiem, wykazała, że federalna agencja odpowiedzialna za bezpieczeństwo w kopalniach (MSHA) nie szkoliła właściwie swoich inspektorów.

W raporcie z kontroli z 30 marca stwierdzono, że 56 procent starszych inspektorów agencji nie przeszło właściwego szkolenia w latach 2006-2007. Jak zwracają uwagę eksperci, braki w wyszkoleniu inspektorów zwiększają ryzyko, że nie wykryją oni niebezpiecznych warunków pracy w kopalniach, które zwiększają prawdopodobieństwo wypadków.

W katastrofie w kopalni Upper Big Branch zginęło 25 górników, a czterech jest nadal zaginionych. Była to jedna z najtragiczniejszych katastrof górniczych w USA od 1984 roku.

Przyczyny eksplozji w kopalni nie są na razie znane i nie jest jasne, czy braki w wyszkoleniu inspektorów federalnych miały z nią związek.

Podejrzewa się, że chodzi o wybuch metanu. Jak podają przedstawiciele MSHA, w kopalni Upper Big Branch notowano już przypadki naruszenia przepisów nakazujących właściwe wentylowanie w celu zapobieżenia gromadzeniu się metanu w zbyt dużych stężeniach.

W zeszłym roku firma kierująca kopalnią, Massey Energy, została ukarana grzywnami w wysokości ponad $382.000 za systematyczne naruszanie tych przepisów.

Wybuch metanu był także przyczyną śmierci 12 górników w pobliskiej kopalni Sago Mine w Wirginii Zachodniej w 2006 r. Po tym wypadku władze stanowe obiecywały zaostrzenie norm bezpieczeństwa pracy, a Kongres uchwalił ustawę nakazującą operatorom kopalni węgla magazynowanie większych zapasów tlenu i powzięcie innych środków prewencyjnych.

* To, że Barack Obama jest przywódcą największego obecnie mocarstwa na świecie jest faktem oczywistym i niepodważalnym. Niemniej nie upoważnia to obecnego prezydenta USA do arogancji i bezpardonowego pouczania innych głów państw. Według “Washington Post” Obama dopuścił się wielkiego błędu, publicznie wytykając afgańskiemu prezydentowi Karzajowi liczne grzechy polityczne.

Dziennik przypomina, że USA są “skazane” na Karzaja w Afganistanie, i radzi Obamie zacieśnić z nim osobiste więzi. “Czy Obama próbuje pokazać narodowi afgańskiemu, że amerykańskie poparcie dla niepopularnego rządu w Kabulu nie jest bezwarunkowe? Jeżeli tak, to się przeliczył” – ocenia gazeta.

Jak przypomina gazeta w artykule redakcyjnym, Barack Obama nieraz publicznie dawał do zrozumienia, że jest niezadowolony z polityki afgańskiego prezydenta, wytykając mu m.in., że nie zwalcza korupcji w rządzie i że próbował usunąć przedstawicieli ONZ z komisji wyborczej w czasie ostatnich wyborów.

Karzaj nie pozostał dłużny i kilkakrotnie potępił to, co nazwał mieszaniem się zachodnich mocarstw w sprawy Afganistanu, i sugerował, że nie będzie marionetką USA.

“Washington Post” pisze, że co do meritum zgadza się z Obamą, ale uważa, że nie należy krytykować Karzaja publicznie. Amerykański prezydent, zdaniem gazety, powinien raczej się starać nawiązać z nim bliższe więzi i w ten sposób wpłynąć na jego postępowanie.

“Tak jak w wypadku bardzo publicznego sporu, który prezydent Obama rozpoczął z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu, potraktowanie przez niego prezydenta Karzaja nie wydaje się wynikać z jakiejś rozważnej strategii. Czy Obama myśli, że trzymanie afgańskiego prezydenta na dystans sprawi, że będzie on bardziej wychodził naprzeciw troskom USA? Czy próbuje pokazać narodowi afgańskiemu, że amerykańskie poparcie dla niepopularnego rządu w Kabulu nie jest bezwarunkowe? Jeżeli tak, to się przeliczył. Karzaj nie tylko odpowiedział wyzywająco, lecz odwołał się do afgańskich resentymentów przeciw obcym wojskom i politycznym pouczaniom” – czytamy w artykule.

Dziennik zwraca uwagę, że dla polityki USA w Afganistanie “nie ma realnej alternatywy wobec Karzaja i wojna w tym kraju nie może być wygrana bez zdecydowanej współpracy z afgańskim przywódcą”.

“Czas najwyższy, by prezydent Obama zaczął budować partnerstwo z Karzajem, i nie widać, w jaki sposób może w tym pomóc publiczne jego poniżanie” – konkluduje “Washington Post”.

RMF FM, IAR, PAP, meritum.us