Chińscy hakerzy ukradli z indyjskich komputerów rządowych informacje opatrzone klauzulami tajności i poufności. Takie informacje przekazali amerykańscy eksperci, którzy natrafili w internecie na chińską siatkę szpiegowską, inwigilującą rząd i służby bezpieczeństwa Indii oraz dalajlamę.
Według raportu, chińscy hakerzy wdarli się do komputerów indyjskiego ministerstwa obrony, placówek dyplomatycznych, a także komputerów używanych przez tybetańskie władze na wychodźstwie oraz przebywającego w Indiach Dalajlamę.
Wykradzione dokumenty dotyczyły między innymi kwestii bezpieczeństwa w rejonach Indii leżących niedaleko granicy z Chinami oraz w rejonach gdzie działają rebelianci maoistyczni, a także niektórych programów zbrojeniowych realizowanych przez Indie.
Tropy tych hakerskich ataków prowadzą do Chengdu w południowo-zachodnich Chinach – ustalili naukowcy z Kanady i USA, zrzeszeni w grupie Information Warfare Monitor na Uniwersytecie Toronto i eksperci fundacji Shadowserver.
Rząd chiński natychmiast odciął się od jakichkolwiek powiązań z tą sprawą. Rzeczniczka MSZ Jiang Yu podkreślała na spotkaniu z dziennikarzami w Pekinie, że władze chińskie walczą z przestępczością komputerową. Wyrażała też opinię, że takie szpiegowskie ataki w internecie są problemem międzynarodowym.
Raport pojawił się w kilka tygodni po doniesieniach indyjskich mediów, iż chińscy hakerzy zakłócili pracę kilku systemów komputerowych używanych przez agendy rządowe Indii.
Również w styczniu amerykański gigant internetowy Google poinformował, powołując się na własne śledztwo, że padł ofiarą hakerskich ataków na swą „korporacyjną strukturę”. Również wtedy ustalono, że ataki te, „bardzo wyrafinowane i starannie wycelowane”, zostały przeprowadzone z Chin.
Cyberszpiedzy interesowali się kontami e-mailowymi chińskich dysydentów, starali się też wykraść informacje z poczty elektronicznej osób mieszkających w Europie i USA, związanych z ruchem praw człowieka w Chinach.
PAP, IAR