Russia Poland President Plane Crash Na tym lotnisku ten samolot nie miał przy takich warunkach pogodowych żadnych szans na lądowanie – mówi Piotr Łukasiewicz, pułkownik rezerwy, pilot, były szef oddziału szkolenia lotniczego dowództwa sił powietrznych, w rozmowie z Dorotą Kowalską, którą zamieścił dziennik “Polska – The Times”.

– Wielka tragedia: podczas lądowania na lotnisku ginie 96 osób, w tym prezydent RP. Rodzi się wiele pytań, tak o sprzęt, jak o to, czy pilot w ogóle powinien lądować w takich warunkach. Jak Pan myśli, co wydarzyło się w sobotę nad Smoleńskiem?

– Aby wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym mieć dostęp i możliwość szczegółowej analizy informacji o warunkach, jakie zaistniały na miejscu katastrofy. To będzie przedmiotem działań komisji wypadkowej. Natomiast doszukując się przyczyn tej tragedii, ja osobiście sięgnąłbym do momentu planowania wylotu i podejmowania decyzji o jego realizacji. Moim zdaniem przyczyn tego, co zdarzyło się w Smoleńsku, należy szukać w Warszawie na Okęciu.

– To znaczy?

– Nie wierzę w to, że w trakcie podejmowania decyzji o wylocie załoga nie wiedziała o tym, jakie faktyczne warunki panują na lotnisku w Smoleńsku. Musieli wiedzieć, że pogoda jest poniżej minimalnych warunków atmosferycznych, przy których można lądować, mając takie, a nie inne wyposażenie samolotu i takie, a nie inne naziemne wyposażenie nawigacyjne. Jeżeli w Smoleńsku była mgła ograniczająca widzialność do 500 metrów, to ten wylot nie powinien się odbyć. Więc moim zdaniem błąd, jeśli mówimy o błędzie, powstał na etapie planowania. Ponieważ nie uwzględniono wariantu zakładającego, że nie można będzie wylądować w Smoleńsku z powodu pogody.

– Panie Pułkowniku, ale czyj to błąd, pilotów?

– Planistów, którzy są odpowiedzialni za podejmowanie decyzji.

(…)

“Polska – The Times

aby przeczytać całość kliknij tutaj