Russia Poland President Plane Crash

Jak przebiegały w Rosji prace ekspertów badających przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem? Polski rząd co chwilę wygłasza nowe pochwały pod ich adresem, a szef naszej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich mówi o “zmuszaniu go do współpracy z prokuratorami”, “braku jakiekolwiek pomocy ze strony rządu” i “chaosie panującym w Rosji”. Jest też zdania, że jesteśmy petentem w tym śledztwie. – Tak nie musiało być – przekonuje.

Zgodnie z obowiązującą ustawą “Prawo lotnicze” Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych jest komisją “niezależną i stałą”, działającą “przy ministrze właściwym do spraw transportu” (art. 17). Prowadzi ona badania wypadków i incydentów lotniczych a “organy administracji publicznej i inne państwowe i samorządowe jednostki organizacyjne (…) są obowiązane do współdziałania z komisją i udzielania jej niezbędnej pomocy (art. 137).

Jak twierdzi jednak szef komisji Edmund Klich w Rosji o współdziałaniu i pomocy ze strony polskiej administracji nie było mowy. Klich, już po powrocie z Moskwy, ujawnił w rozmowie z reporterem TVN24, że w Rosji panował wielki bałagan  jego ludzie pracować musieli na własny koszt, a on sam był zmuszany przez ministra Bogdana Klicha (zbieżność nazwisk przypadkowa-red.) do współpracy z polskim prokuratorami. Z relacji szefa PKBWL wynika, że wojskowi dokooptowani do cywilnej komisji nie słuchali go i to on musiał wypełniać ich polecenia.

– Nie mieliśmy żadnego wsparcia (w Rosji – red.). Na moją prośbę do ministra Bogdana Klicha, że nie mam jeszcze tłumacza, dostałem odpowiedź: “to co pan robi tam od trzech dni. To pan powinien go sobie załatwić”. Dalej pan minister Klich powołując się na swoje rozporządzenie zmuszał mnie wprost do współpracy z polską prokuraturą. Kiedy mówiłem: panie ministrze, ja nie mogę współpracować z prokuraturą bo strona rosyjska ma do mnie pretensje, odpowiadał: “ja tego nie przyjmuję do wiadomości” – opowiada szef komisji.

Edmund Klich nie pozostawia także suchej nitki na strategii, jaką nasza administracja przyjęła względem Rosjan. Szef komisji uważa, że w relacji ze stroną rosyjską pozostajemy dziś w kategorii petenta.

– Zasady są jasne. Projekt raportu (o przyczynach katastrofy) przygotowuje strona rosyjska, a my mamy 60 dni na odpowiedź i to wszystko. Oni mogą te nasze uwagi uznać, albo nie – zaznacza. Według Klicha takiej sytuacji można było uniknąć.

W punkcie 5.1 załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej (który to załącznik dotyczy kwestii “badania wypadków i incydentów lotniczych”) mowa jest o tym, że wprawdzie badanie okoliczności wypadku prowadzi państwo, na którego terytorium miało miejsce zdarzenie (“i ponosi odpowiedzialność za prowadzenie takiego badania”) to może ono jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy i ugody. Właśnie taką ugodę trzeba było wypracować – zdaniem Klicha – ze stroną rosyjską.

– Ja wiem jaki jest tego wszystkiego cel i kto robi larum – dodaje szef PKBWL. – Ludzie, którzy są odpowiedzialni za tę katastrofę chcą zwalić wszystko na pilotów. A oni są tymi, którzy na końcu łańcucha zbierają błędy wszystkich. Błąd tkwi bowiem w systemie. Lotnictwo państwowe jest w permanentnym kryzysie – ocenia kategorycznie szef PKBWL. Jego zdaniem katastrofa CASY nie nauczyła tych, którzy mogli naprawić system, niczego.

– Tamten wypadek, ale też wypadki Bryzy, Mi-24, Kanii to były wszystko wypadki systemowe. Nie naprawiono systemu po CASIE. Wprowadzono zalecenia, których wykonanie jest fikcją – podkreśla.

***

Rosyjska telewizja RTR nagrała krótki film, na którym polscy i rosyjscy eksperci rozszyfrowują w Moskwie zapisy z dwóch czarnych skrzynek. Jak podaje TVN24 wśród osób, które biorą udział w odczycie nagrań czarnych skrzynek jest płk Zbigniew Rzepa. Nagranie odbyło się za zgodą Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK).

Ekipa telewizyjna nie dostała zgody na nagranie dźwięku. Na krótkim filmie widać jak czterech ekspertów odczytuje zapisy z rejestratorów Tu-154M. Widoczne są też oba rejestratory, które udało się znaleźć na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu.

– Piloci samolotu prezydenckiego o złej pogodzie w Smoleńsku wiedzieli 50 km od celu – powiedział gen. Anatol Czaban, szef Szkolenia Sił Powietrznych.

Płk Zbigniew Rzepa, który uczestniczył w Moskwie w odsłuchiwaniu czarnych skrzynek z Tu-154M, poinformował, że nie zostały one uszkodzone. Jedna z nich miała lekko uszkodzoną osłonę, ale po dokładnych oględzinach okazało się, że we wnętrzu nie uległa uszkodzeniu. W celu identyfikacji głosów zarejestrowanych na rejestratorze głosu do Moskwy wysłano jednego z pilotów 36. pułku. Jako osoba znająca dobrze pilotów, miał pomóc śledczym w rozpoznaniu zapisanych głosów.

Obecnie, jak mówił płk Rzepa, trwa synchronizacja nagranych rozmów pilotów z parametrami lotu. Taśmy z nagraniami z rejestratorów lotu zgrano w Moskwie do specjalnego komputera, który pozwala odczytać odgłosy rozmów z parametrami lotu.

Prokurator poinformował, że rejestrator rozmów rejestruje ostatnie pół godziny lotu, a rejestrator parametrów – cały lot. – Spisano treść rozmów z rejestratora, do Moskwy sprowadzono jednego z pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który miał rozpoznać poszczególne głosy swych kolegów, członków załogi. Dopiero kiedy uda się zsynchronizować w czasie nagrane rozmowy z parametrami lotu, będzie można powiedzieć, że zakończono badanie rejestratorów lotu – powiedział.

W perspektywie dwóch tygodni do Polski może trafić sporządzona w Rosji wstępna analiza zapisu czarnych skrzynek prezydenckiego samolotu – oświadczył Prokurator Generalny Andrzej Seremet na wspólnej konferencji z Naczelnym Prokuratorem Wojskowym płk. Krzysztofem Parulskim. Ten ostatni zapewnił, że jest za tym, żeby wszelkie materiały postępowania zostały ujawnione. Według Parulskiego optymalnym terminem, aby to zrobić, byłby moment po zakończeniu śledztwa.

tvn24.pl, PAP