Pomyłki w pracy policji zdarzają się niestety na całym świecie. Niemniej odnośnie omyłkowo bezwzględnego potraktowania niewinnej osoby funkcjonariusze wyrażają skruchę, starając się polubownie załatwić kłopotliwą sprawę. Inaczej jest w Polsce, gdzie policjanci – jak w czasach komunizmu milicjanci – wciąż często czują się wyjęci spod prawa. A w sponiewieraniu Bogu ducha winnego obywatela nie widzą nic zdrożnego. Sądy usilnie starają się zmienić te mocno chore relacje. Wydaje się jednak, iż najpierw muszą nastąpić zmiany mentalnościowe, bo w rzeczywistości one stanowią genezę całego zła. Ponad 80 tys. zł ma wypłacić policja mężczyźnie, do którego mieszkania przez pomyłkę wkroczyli antyterroryści, powalając go na podłogę i powodując uszkodzenie kręgosłupa – orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.
Sąd I instancji uwzględnił częściowo powództwo Piotra D. z Warszawy, który w cywilnym procesie żądał w sumie ponad 200 tys. zł od Komendy Wojewódzkiej Policji z Białegostoku za tę interwencję. Wyrok jest nieprawomocny; strony mogą się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
W lutym 2008 r. do wynajmowanego przez powoda mieszkania w Warszawie wtargnęli nad ranem policyjni antyterroryści. W czasie interwencji nadużyli siły, w wyniku czego Piotr D. ma do dziś problemy z kręgosłupem (biegli stwierdzili 15% ubytku zdrowia). Okazało się, że policja błędnie zidentyfikowała lokal, w którym rzekomo mieli przebywać groźni przestępcy. Białostocka policja przyznała, że doszło do pomyłki, ale płacić nie chciała. Według niej, to Komenda Główna Policji, której podlega CBŚ, miała informację, iż w tym mieszkaniu jest groźny przestępca.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Hanna Jaworska powiedziała, że zarówno wejście policji do Piotra D., jak i użycie środków przymusu było bezprawne, gdyż pozbawione podstaw prawnych. Zwróciła uwagę, że nawet gdyby policja miała takie podstawy, to kopnięcie w plecy nie mieści się w zakresie dopuszczalnych prawem środków przymusu.
Sędzia podkreśliła, że powód dostał cios od razu po wydaniu przez zamaskowanych antyterrorystów komendy: “Na ziemię!”. W tym kontekście sędzia przypomniała zeznania policjantów, że “niektórzy zatrzymywani zanim to usłyszą, już leżą”. – Ale powód nie miał takiego obowiązku – oświadczyła sędzia Jaworska. Podkreśliła, że nie toczyło się przeciw niemu żadne postępowanie.
Sąd podkreślił, że dla ustalenia odpowiedzialności Skarbu Państwa w tej sprawie nie było istotne określenie, który policjant użył siły wobec Piotra D. – Obywatel powinien wierzyć, że policjant jest ostatnią osobą, od której może doznać obrażeń – powiedziała sędzia. Komentując słowa pełnomocnika policji (który nie stawił się na ogłoszeniu wyroku), że antyterroryści nie są od myślenia, sędzia oświadczyła, że nie może być tak, że człowiek, wobec którego nie toczy się żadne postępowanie, doznał takiego uszczerbku.
– Policja nie proponowała mi ugody – mówił powód po wyroku poszkodowany. Wyraził obawę, że jego sprawa nie będzie żadnym przykładem dla policji, która – jak się wyraził – nie potrafiła przyjąć odpowiedzialności. D. zastanowi się, czy składać apelację.
Według Joanny Lory z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zajęła się sprawą w ramach Programu Spraw Precedensowych, pomyłki w policji zawsze zdarzają się i będą się zdarzać, ale największym błędem jest, że policja nie potrafiła przeprosić.
PAP, LP meritum.us