Krótki filmik, nakręcony przez anonimowego Rosjanina tuż po katastrofie na lotnisku w Smoleńsku prezydenckiego samolotu, a umieszczony na YouTube wywołał niesamowite zamieszanie. Stał się niemal dowodem dla wszelkiej maści zwolenników spiskowych teorii, iż nie doszło do tragicznego w skutkach wypadku a miał miejsce dokonany z premedytacją zamach. Odgłosy dochodzących z oddali strzałów wszyscy wietrzący sensację odbierali jako “dobijanie” ofiar katastrofy. Sprawę stara się wyjaśnić Radio Zet.
Rosyjscy milicjanci zeznali w prokuraturze, że tuż po rozbiciu się samolotu pod Smoleńskiem usłyszeli strzały. Zapisano to w protokołach. Potwierdza się tym samym autentyczność nagrania, na którym zarejestrowano huki podobne do dźwięków używanej broni bądź eksplodującej amunicji.
Polscy prokuratorzy wojskowi mają już kopie 23 protokołów przesłuchań świadków w tym milicjantów, którzy przybyli na miejsce katastrofy. Nie wszystkie zostały jeszcze przetłumaczone na język polski. Ale w tych przetłumaczonych pojawia się kwestia dzwięków przypominających strzały – dowiedziało się Radio ZET.
Według informacji nieoficjalnych prokuratorzy zakładają, że albo eksplodowała płonąca amunicja prezydenckiej ochrony albo chciano przepłoszyć gapiów – doniosła stacja.
Oficjalnie jednak Naczelna Prokuratura Wojskowa nie chce udzielić informacji na temat zeznań milicjantów.
Dotychczasowe analizy ekspertów ABW, którzy badali popularny w internecie film z miejsca katastrofy z nagranymi rzekomymi strzałami nie dały odpowiedzi na pytanie czy padły strzały. Stwierdzono jedynie, że kamera zarejestrowała głosy kobiet i mężczyzn mówiących po rosyjsku i wypowiedzi mężczyzn po polsku.
Film jest dalej badany. Zeznania milicjantów to druga wskazówka, że należy dokładnie wyjaśnić co działo już po katastrofie tupolewa – podało Radio ZET.
“Wystrzałowa” afera i wyciąganie z niej wręcz jednoznacznych, okrutnych wniosków to ciekawe zjawisko dotyczące społecznej percepcji obrazów. Przecież nie tylko cała Polska, ale i cały świat widział migawki z miejsca katastrofy tuż po wypadku: urwany statecznik samolotu, gdzieś w innym miejscu leżący kawałek skrzydła, porozrzucane fragmenty kadłuba, jakieś części tupolewa wielkości metra kwadratowego i płomienie, świadczące o mającym miejsce pożarze. Obraz ten dobitnie świadczył, iż wypadku nie miał prawa nikt przeżyć! A jednak wyemitowany niemal tydzień później na YouTube filmik spowodował, iż oglądający jakby oswoili się już z tamtym dramatycznym widokiem. Przyjmując do swojej świadomości tylko nowy obrazek, niechybnie wskazujący, iż miała po katastrofie miejsce swoista egzekucja, a już przy jego oglądaniu kompletnie nie koncentrując się na zgliszczach maszyny. Łącząc obie filmowe ekspozycje i wyciąganie z tej drugiej daleko za daleko idących wniosków trudno nie zadać pytania: kto i do kogo miałby strzelać? Siepacze Putina do fragmentów ciał ludzkich? Przecież to piramidalny absurd. A jednak gawiedź dała temu wiarę, kompletnie wymazując ze swojej pamięci właściwy, powypadkowy obraz.
Wszystkim tym, z autentycznym oburzeniem mówiącym o “dobijaniu” ofiar, a nie zaznajomionych w żaden sposób z bronią i amunicją radziłbym przed jakimkolwiek autorytatywnym wypowiadaniem się przeprowadzić małe doświadczenie. Postarajcie się o kilka naboi do jakiejkolwiek broni i wrzućcie je do ogniska. Wtedy usłyszycie identyczne odgłosy, jak na filmie niby-dowodzie. Dopiero wtedy będziecie mogli rzucać oskarżenia. Makabryczne oskarżenia…
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
Radio ZET
aby zobaczyć filmik, który wywołał całe zamieszanie kliknij tutaj