Haiku
Janusz Kopeć
Związek Literatów Polskich
w Krakowie
2004
roześmiany posążek
malowane drzwi świątyni
śpią dusze
pozłacane liście
i rude kasztany
dozorca zamiata jesień
spojrzenie
niebieskie i seledynowe
magnetyczne soczewki
pod białymi chmurami
siwe mgły
otulają gniazdo czapli
obudź się !
wiosna nastała
piwonia w ciąży
żółty motyl
i filetowa ważka
tańczą nad jeziorem
jesienny księżyc
pełnia otwiera okno
śpi panna w negliżu
trzmiel – bombowiec
zapładnia nasturcje
drżą kwiaty ze strachu
dziurawe serce
miłość umyka
już zima
gile czerwone
czapy ze śniegu
ciepły oddech
na poddaszu
śpiewa synogarlica
a w rynnie deszcz
wśród traw
kroczy biedronka
kukułka kuka
wyniosły koper
w królewskiej koronie
bezkrólewia
opada kwiat tarniny
wiatr podnosi sukienkę
biele niewinności
godzina pierwsza
księżyc wyziera
lubieżnym językiem
kukułka w wysokich altach
czerwiec ucieka
na srebrnym rydwanie
pulchna matrona
w uniesieniach
rozpustnego spojrzenia
bursztynowy kolczyk
na twoim uchu
pachnie żywica
dzika róża
czerwień ucieka
zostaną kolce
idą aioły
po drabinie z nieba
do ziemi wciąż daleko
kropki biedronki
plamy na księżycu
pulchne usta
na grobie
diabeł i anioł
walczą o prymat
slumsy getta
na betonie
bieda i bogactwo
w bukiecie
więdną fiołki
nie ma nadziei
zgubione brylanty
świecą po kryjomu
niewidomym
mój brat
to dębowy liść
arboretum cieni
borowik w kapeluszu
z czarnego sukna
już północ
lilie wodne
płyną po rzece
z dzbankami szczęścia
ściemnia się
wilgotnieją uczucia
oziębłych slimaków
obwisły biust
młodej ladacznicy
desire of love
myśli grzeszą
ptaki odlatują
puste niebo
słońce
wschodzi i zachodzi
bez pozwolenia
jestem tutaj
a gdybym był tam
tańczyłbym z Dianą
powrócę kiedyś
tamtą ścieżką
ciebie już nie będzie
biją pioruny
echo ucieka
na grzywie mustanga
rozmowy owadów
podsłuchuje sroka
kuzynka kruka
już po pogrzebie
umarł dąb
pozostały korzenie
robaczki świętojańskie
świetliki nieba
na razie w czyśćcu
na żywopłocie
pierzyna śniegu
gile harcują
stary pająk
przypomina
zapomniane hafty
tnie piła tarczowa
lecą trociny
życia i śmierci
umieram –
otwórzcie niebo i piekło
nie chcę do czyśćca
tykanie zegara
kawka puka w szybę
ściemnia się
bocian klekocze
żaby milczą
sonata ciszy
Via Appia
Via Curva
meandry historii
samotność
nieskonczoność
sam z sobą
gaśnie światło
w operze podniecenie
świecą spojrzenia
obudź ciszę
niech leci
powróci z echem
serce konwalii
bije nierówno
srebrnym dzwonem
list dotarł
bez adresu
zwrot do nadawcy
anioły rozpalają
fiolety wrzosowisk
jak cicho
wilga śpiewa
w La Scalii
deszcz pada
gasną światła
cichną tony
po premierze
post ścisły
pokornego mnicha
blada twarz
sacrum
w płomieniach
idzie nadzieja
(cdn)