* Kryzys finansowy, który najbardziej namacalnie dotknął amerykański przemysł motoryzacyjny, spowodował, iż centrum samochodowe USA powoli umiera. Upadek Detroit to długofalowy proces, zapoczątkowany już w latach 60. ubiegłego wieku. Niemniej teraz samochodowa stolica Stanów Zjednoczonych przeistacza się w miasto widmo. Do niedawna wielka metropolia kurczy się w oczach. Właśnie rozpoczęła się operacja burzenia opuszczonych domów. W mieście tym są dziesiątki tysięcy porzuconych nieruchomości.
W ciągu najbliższych dwóch miesięcy w Detroit zostanie zburzonych 450 domów. Operacja będzie kosztować $4,5 miliona. To jednak dopiero początek. Przygotowany przez władze Detroit plan przewiduje wyburzenie w ciągu 4 lat 10 tysięcy opuszczonych nieruchomości, z których wiele zostało zajętych przez handlarzy broni i narkotyków.
Upadek Detroit rozpoczął się w latach 60., gdy duża część, głównie białych mieszkańców, wyniosła się na przedmieścia. Problem pogłębiły zamieszki na tle rasowym i kryzys motoryzacyjny lat 70. W ciągu ostatniego półwiecza populacja Detroit zmniejszyła się z 1,8 miliona do 900 tysięcy. W tej chwili w mieście znajduje się ponad 30 tysięcy opuszczonych domów, a kolejne 50 tysięcy objętych jest procedurą bankructwa.
* W Stanach Zjednoczonych niezmiernie rzadko dochodzi do konfliktów na tle religijnym. Wynika to z konstytucyjnego rozdziału Kościoła od państwa. Kalifornijski incydent jakby nieco wykracza poza różnice wyznaniowe, bo tajemne zlikwidowanie krzyża kłóci się przecież z przyjętą zasadą, iż nie jest on symbolem konkretnej wiary. Wynika jednak niezbicie, że nie wszyscy się z taką teorią zgadzają.
Nieznani sprawcy ukradli metalowy krzyż stojący na pustyni Mojave w Kalifornii, postawiony tam dla uczczenia pamięci Amerykanów poległych na wojnach. Krzyż był przez wiele lat przedmiotem sporu o obecność symboli religijnych na terenach państwowych.
– Władze podejrzewają, że kradzież może mieć związek z tym sporem. Sprawcami mogą być osoby “zainteresowane tą sprawą” – powiedziała rzeczniczka parku narodowego, na terenie którego krzyż się znajdował.
Krzyż ponad dwumetrowej wysokości stał na skale wznoszącej się na pustyni. Złodzieje ukradli go, przepiłowując metalowe sworznie, którymi był przymocowany do skały. Wyznaczono nagrodę $25.000 za informacje, które pomogą w schwytaniu sprawców.
Na początku minionej dekady były pracownik parku narodowego wzniósł do sądu pozew, domagając się usunięcia krzyża. Postawienie go na gruntach federalnych – argumentował – narusza konstytucyjną zasadę rozdziału Kościoła od państwa.
Dwa tygodnie temu Sąd Najwyższy orzekł większością głosów 5 do 4, że krzyż może pozostać na swoim miejscu. W uzasadnieniu decyzji sędzia Anthony Kennedy stwierdził, że krzyża nie należy rozumieć jedynie jako symbolu religijnego – jest on także powszechnie używanym znakiem upamiętniającym żołnierzy poległych na wojnie.
Krzyż na pustyni postawiono w 1934 r. dla uczczenia pamięci weteranów I wojny światowej. Był on najpierw drewniany; dopiero pod koniec lat 90. zastąpiono go metalowym.
* Retoryka czy faktyczne oddanie stanu rzeczy? Prezydent USA przekonuje, że sytuacja w ogarniętym wojną Afganistanie zaczyna się układać na korzyść wojsk koalicji.
Barack Obama oświadczył po spotkaniu z prezydentem Afganistanu Hamidem Karzaiem, że siły koalicji międzynarodowej w Afganistanie zaczęły odwracać bieg wydarzeń w walce z rebelią i zrobią wszystko, by uniknąć ofiar cywilnych w trwającym tam konflikcie.
Obama dodał też, że Stany Zjednoczone popierają afgańskie wysiłki mające na celu otwarcie na umiarkowanych talibów, którzy wyrzekli się przemocy i powiązań z Al-Kaidą.
* No i mamy kolejny kwiatuszek w bukiecie prezentującym nieskuteczność kontroli lotniskowych w USA. Po raz kolejny okazuje się, iż rygorystyczne procedury odprawy samolotowej w praktyce nie zawsze się sprawdzają. Skanowanie bagaży i pasażerów, kontrole osobiste ze ściąganie butów przed wejściem do samolotu oraz wręcz przeglądanie życiorysów lecących nie tworzą wespół skutecznych zabezpieczeń przed potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym. Pojedyncze przypadki wskazują, że lotniskowy monitoring jest w praktyce dziurawy niczym szwajcarski ser.
Amerykanin egipskiego pochodzenia został w środę aresztowany na lotnisku w Kairze pod zarzutem próby przemytu broni do Egiptu. W jego bagażu znaleziono dwa pistolety, kilkaset nabojów oraz broń białą – podały w środę Reuters i AFP.
Mohamed Ibrahim Marai, profesor botaniki na jednym z amerykańskich uniwersytetów, do Kairu przyleciał z Nowego Jorku liniami Egyptair. Podejrzenia egipskich celników wzbudziło nerwowe zachowanie pasażera. W trakcie kontroli celnicy znaleźli w należących do niego walizkach dwa pistolety, 250 nabojów, dwa miecze, pięć sztyletów oraz sześć noży.
Rozpoczęto śledztwo, które oprócz powodów próby przemytu ma również wyjaśnić, w jaki sposób profesorowi udało się pomyślnie przejść przez kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku im. Kennedy’ego w Nowym Jorku.
IAR, PAP, LP meritum.us
