… robi się na sercach fanów naszych “Jastrzębi” z każdym ich kolejnym meczem w drodze na szczyt, czyli w rywalizacji playoffs o udział w decydującej batalii o Puchar Stanley’a. Dzisiaj w HP Pavilion w San Jose w drugim meczu finału Zachodniej Konferencji NHL podopieczni Joela Quenneville’a odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo. Tym razem Blackhawks pokonały Sharks 4-2. W serii więc jest 2-0 dla chicagowian, a kolejne dwie potyczki już w domu, w United Center w piątek i niedzielę.
Hawks szokują skutecznością w pojedynkach wyjazdowych: 7 kolejnych spotkań na taflach rywali zakończyły zwycięsko! Imponujące, no ale teraz czekamy na równie dobrą postawę także u siebie. Wiernym fanom “Jastrzębi” też przecież należy się trochę spontanicznej radośni po pojedynkach, w których na żywo mogą uczestniczyć.
W poniedziałkowej konfrontacji w San Jose przełomowa chyba była pierwsza tercja. Miejscowi od samego początku zaatakowali z furią, a mniej więcej od 5. do 10. minuty tej części spotkania non stop oblegali bramkę Hawks. Na wysokości zadania stanął jednak Antti Niemi. Chicagowski golkiper interweniował pewnie, w kilku przypadkach bronił niczym natchniony. “Jastrzębie” systematycznie przejmowały kontrolę nad sytuacją na tafli, raz za razem wyprowadzając groźne kontry. Po jednej z takich właśnie akcji Andrew Ladd kapitalnym strzałem zdobył przepięknego gola wyprowadzając Hawks na prowadzenie 1-0. Mimo że miało to miejsce dopiero w 13. minucie potyczki, gospodarze robili wrażenie kompletnie zbitych z pantałyku. Według nich to nie tak miało być, zupełnie nie tak…
Panowanie na wydarzeniami na tafli praktycznie gracze chicagowscy kontynuowali do samego końca regulaminowego czasu gry. W dodatku, że dwie uzyskane przez Dustina Byfugliena i Jonathana Toewsa bramki w odstępie zaledwie półtorej minuty drugiej tercji jakby dobitnie uświadomiły “Rekinom” i zebranym w HP Pavilion ich kibicom, że i tym razem znów “Jastrzębie” rządzą i dzielą.
Dwie bramki Patricka Marleau dla miejscowych, przy czwartym golu autorstwa Troy’a Brouwera wzbogacającym dorobek Hawks, nie były w stanie w żaden sposób odwrócić biegu wydarzeń.
W sumie druga wyjazdowa wygrana w finale Western Conference po świetnej, a przede wszystkim bardzo mądrej grze. Zespół Sharks, podobnie zresztą jak Canucks w poprzedniej rundzie, bardziej nastawia się na destrukcję niż konstrukcję. Czyli nad kreatywność przedkłada – poprzez ostrą, momentami nawet nieco brutalną walkę – neutralizację siły naszych indywidualności. Tylko że cały chicagowski kolektyw wydaje się być fantastycznie przygotowany psychicznie na każdą ewentualność, w tym i taki wariant, grając od początku do końca swoje. Niczym perfekcyjnie zaprogramowana maszyna dążąc do wyznaczonego celu, a po drodze zaliczając efektowne zwycięstwa. Kolejnym rywalom z kolei z każdą minutą każdego kolejnego spotkania bardziej puszczają nerwy, czego przykładem przepychanki na sekundy do końca dzisiejszego spotkania. No a przecież sama agresja nie jest w stanie odwrócić biegu wydarzeń. Dla całego Chicago na razie bardzo radosnych. I oby tak było do samego końca…
* SAN JOSE SHARKS – CHICAGO BLACKHAWKS 2-4 (0-1, 1-2, 1-1)
0-1 Ladd (2. gol w playoffs) – asysty: Keith i Versteeg 12,48 min.
0-2 Byfuglien (6. gol w playoffs) – asysty: Kane i Toews 26,59 min.
0-3 Toews (7. gol w playoffs) – asysty: Keith i Kane 28,29 min.
1-3 Marleau (4. gol w playoffs) – asysty: Thornton i Boyle 31,08 min.
1-4 Brouwer (2. gol w playoffs) – asysty: Hjalmarsson i Hossa 46,18 min.
2-4 Marleau (5. gol w playoffs) – asysty: Heatley i Boyle 55,32 min.
Strzały na bramkę: 27-22 na korzyść Sharks.
Widzów: 17.562
Kolejne dwa pojedynki w United Center: w piątek o 7 pm, w niedzielę o 2 pm.
W finale Wschodniej Konferencji po dwóch spotkaniach w Filadelfii Flyers prowadzą z Canadiens w serii 2-0. W pierwszym, niedzielnym meczu było 6-0 dla Lotników, dzisiaj zwyciężyli 3-0. Kolejne dwie potyczki w Montrealu.
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us