RUSSIA PLANE CRASH

Katastrofa prezydenckiego tu 154 na smoleńskim lotnisku 10 kwietnia wciąż budzi ogromne emocje i spory odnośnie przyczyn wypadku. Fachowcy od lotnictwa niemal zgodnie przekonują, że zdarzenie było efektem najzwyczajniejszego błędu ludzkiego lub nawet całego ciągu błędów. Jednak duża część polskiego społeczeństwa nie przyjmuje do świadomości tych argumentów, dając tylko i wyłącznie wiarę niektórym politykom i krajowym publicystom z uporem maniaka lansującym spiskowe teorie. Nawet wbrew oczywistym faktom.

Sytuację, w której piloci nie wiedzieli, gdzie dokładnie znajduje się pas, ale zdecydowali się zejść tak nisko, publicysta lotniczy Michał Fiszer określił jako “niemal samobójstwo”.

Fiszer zaznaczył, że załoga nie powinna była obniżać lotu bardziej niż na 60 metrów nad bliższą radiolatarnią naprowadzającą na lotnisko, ustawioną kilometr od początku pasa. Dodał, że jeśli załoga rzeczywiście korzystała z radiowysokościomierza – choć teren wokół lotniska jest pofałdowany – potwierdzałoby to tezę Klicha o brakach w wyszkoleniu.

Przedstawiciel Polski akredytowany przy MAK publicznie wyrażał wcześniej opinię, że do katastrofy doprowadził ciąg przyczyn, na którego początku są błędy w systemie szkolenia wojskowych pilotów.

– Załoga Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, wiedziała, że schodzi na wysokość 20 metrów – powiedział polski przedstawiciel przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym Edmund Klich. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych powiedział w radiowej Trójce, że piloci odczytywali wysokość na jakiej znajdował się samolot.

PAP, LP meritum.us