Obnażam stopy gdy stąpam po trawie
Pochylam głowę przekraczając próg lasu
W płucach bukiet niosę na tęczowej polanie
tu świat się zatrzymał, a z nim ziarenka czasu
Sny kołyszę na ciepłych ramionach wiatru
splecione w hamaki przez kwiatowe wonie
Nawlekam nuty na nitki tabulatury
Klucz wiolinowy otwiera ptasią filharmonię
Miodowe chatki napełniają się gwarem
Żółto-czarne futerka nakładają pszczoły
Musiał słonecznik dorzucić do pieca
bo na leśnym dywanie leżę całkiem goły
Przepływam tęczą na drugi brzeg rzeki
Kolorują się drogi kropelkami wody
tu idzie dziewczynka sypiąca kwiatami
ubrana w sukienkę z jedwabnej pogody
We włosy wpięte ma błękitne motyle
Po niebie pływają dwa białe łabędzie
Z okien zagajnika wypatruje słońce
tam pająk z promyków firanki przędzie
Uśmiech ma łagodny jak blask księżyca
emanujący ciepłem w czerwcowe noce
W Jej sercu życie, owocujące w sadach
a oddechem rozkłada zielone koce
Echo niczym radio rozgłasza śpiew Lata
Wesoły strumyk sam rwie się do tańca
Nad kwiatowym kielichem zasnęły kolibry
a woda w jeziorze zaprasza na grzańca
Malutkie stópki ze śladami olbrzyma
Dziecięce rączki z uściskiem tornada
Pootwierajcie dusze zamknięte na świat
popatrzcie jak Lato w oddali się skrada
PAWEŁ JAĆKIEWICZ
Kraków/Naperville