0630-fado-ccFado – to smutne i melancholijne pieśni Portugalii. To niemal narodowe uczulenie. Tam wszyscy znają i śpiewają fado. Romantyczny smutek bowiem w tym kraju jest cząstką duszy każdego Portugalczyka. Samo słowo “fado” – znaczy los.  Los okrutny, samotność, tęsknota za bliskimi. Dlaczego tyle melancholii wśród tych urodziwych ludzi?  Trudno jednoznacznie powiedzieć, może to echa historii, dalekich podróży, może długa rozłąka z ukochanymi? Portugalczycy podbijając świat, ciągle byli poza ojczyzną. Smutek w tym kraju ma wyjątkową wartość, a każdy podobno ma trochę smutku w duszy.

Fado rozpowszechniło się na szeroką skalę dopiero 150 lat temu, narodziło się w portowych dzielnicach Lizbony. Tam, przy dźwiękach gitary, Portugalczycy i imigranci śpiewali smutne piosenki, popijając czerwone wino. Fado mówi o miłości, tęsknocie i smutku, o przeznaczeniu, cierpieniu i nieszczęśliwej miłości. Śpiewane przy akompaniamencie 12-strunowej gitary i gitary klasycznej, portretuje stan duszy. To muzyka bogata w emocje i pożądania.

W pieśniach fado słyszymy echa arabskie (pieśni Maurów), wpływy afrykańskie (brazylijscy niewolnicy), a czasem nawet blues i flamenco. Historycy twierdzą, że fado narodziło się już w średniowieczu, w czasach minstrelów i bardów. Podbiło jednak świat dopiero w XX wieku. Słychać w nim także echa włoskiej opery, pieśni irlandzkie i śpiewy  francuskich trubadurów. Znawcy dostrzegają w fado wątki pieśni  Ameryki Łacińskiej, brazylijską sambę, karaibskie calypso. Słowem zlepek tonów i akordów stworzył pieśń narodową Portugalii, fado.

W marcu przebywałem z grupą 20 travel agents z USA w Portugalii. Będąc w Lizbonie wysłuchaliśmy koncertu fado w nocnym klubie. Przedtem przewodniczka opowiadała  nam barwnie o historii fado, o jego pięknie, o magnetyźmie słów, sposobie wykonania. Wszyscy byliśmy ogromnie zaintrygowani i podnieceni. Nasz autokar pędził nocą do klubu na koncert. Podziwialiśmy domy dekorowane płytkami ceramicznymi, zwanymi tu azulejos, jakże odmiennie błyszczały nocą. Mrugało do nas miliony świateł portugalskiej ulicy.
Ale oto jesteśmy. Wspaniały lokal, manieryczne deokracje, finezyjne oświetlenie. Wszyscy oczekiwali na koncert. Nagle wiązka czerwonego światła oświetliła na scenie śpiewaczkę. Była ubrana na czarno, z czarnym szalem na ramionach, wyglądała niczym bogini. Przy akompaniamencie gitar, najpierw niskim i pełnym smutku głosem zawodziła smutną pieśń. Potem fadista –  tak zwie się tu śpiewaczkę, wyższym nieco sopranem śpiewała szybciej i rzewniej. Prezentowała się znakomicie, niczym diva operowa. Wydawało się, że cała płonie w namiętności, drży niczym listek na wietrze, że jest ogromnie podniecona, że coś niesamowitego się wydarzy… Na scenie pojawił się także śpiewak, też odziany w czerń, nostalgiczny i zamyślony. On to swym wspaniałym głosem, kazał wszystkim wsłuchiwać się w tę tajemniczą pieśń o miłości, rozłące i tęsknocie.

Słuchaliśmy wszyscy z ogromną atencją, ale  każdy miał inne odczucia. Dla mnie te pieśni brzmiały dosyć egzotycznie, bardzo mi przypominały arabskie lamenty i pienia. Może gdybym znał słowa, inne byłyby wrażenia, melodyka i sposób śpiewu były dosyć specyficzne. Może trzeba się urodzić w Portugalii, żeby te pieśni mogły koić duszę?
Porugalczycy mówią, że sama melodyka i sposób interpretacji winny ukoić widza.

Fado – to przecież najjaśniejsza ikona tego kraju. Przeważnie jest to pieśń smutna i melancholijna, wyrażająca dramatyczne uczucia, podobnie jak hiszpańskie flamenco, czy argentyńskie tango.

Największą gwiazdą fado w Portugalii była Amalia Rodrigues. Prima assoluta, jak o niej mówiono. Nie ma smutku większego niż mój, śpiewała Amalia. Ona to uczyniła fado najsławniejszą pieśnią swego kraju. Ta urodziwa brunetka, urodzona w 1920 roku pochodziła z biednej rodziny. Rozpoczęła śpiewanie w 1930 roku, w Lizbonie. Jej sentymentalny lament stał się częścią kultury Portugalii. Nagrała setki płyt, występowała w filmach. Miała barwny i pełen tęsknoty głos.

“Mam wiele smutku w sobie, jestem pesymistką, jestem nihilistką. To wszystko drzemie w mej duszy, jest we mnie”, powiedziała w wywiadzie Amalia. Ona to uczyniła z fado najpiękniejszy poemat  portugalskiej muzyki. Potrafiła wzruszyć portugalską duszę. Gdy śpiewała przy akompaniamencie gitar, nader emocjonalnym głosem, wyrażając ból i smutek, cierpienia miłosne i nostalgię , publiczność zamierała z podziwu. Amalia była tylko jedna, najlepsza, doskonała. W wywiadach wspominała, że nauczyła się śpiewać fado od ślepych żebraków na ulicy, sama im czasem śpiewała, gdy sprzedawała w młodości  pomarańcze na ulicach Lizbony.

Prawdziwe fado, powiedziała Rodrigues, fado, które preferuję, jest fatalistyczne. Gdy byłam młoda, pracowałam przy lnie nad rzeką. Pamiętam, byłam głodna, ale zawsze śpiewałam fado. Wtedy nie byłam smutna. Dla mnie fado, to przeznaczenie, fado to życie.

Gdy umarła ta narodowa ikona w 1999 r., mając 79 lat, w kraju ogłoszono trzydniową żałobę narodową. Na jej  państwowym pogrzebie przy akompaniamencie 12 gitar, śpiewano jej ulubioną pieśń, “O Grito” (płacz). Amalia  odeszła, ale fado – ten portugalski rodzaj bluesa – żyje.

Fado – ten narodowy symbol – ma dzisiaj różne oblicza. W Lizbonie ma bardziej śmiały ton smutku i rozpaczy. Śpiewa się tam o sprawach codziennych, o zdradzonej miłości, prozie życia. W Coimbrze, na przykład (gdzie dużo studentów), fado stało się pieśnią bardziej wyrafinowaną i poetycką, ale też wyrażającą smutek najpiękniejszych lat młodości. Śpiewane tam najczęściej przez mężczyzn, odzianych na czarno, którzy wyśpiewują swym ukochanym najpiękniejsze melodie.

Portugalczycy są mistrzami nastroju. Zwykle fado  śpiewane jest w  małych knajpkach, piwnicach artystycznych, tam gdzie płoną świece. A fadista, odziany zawsze na czarno (żałobnie) snuje smutne opowieści o życiu pełnym niespodzianek. Interpretacja fado jest specyficzna, ten charakterystyczny lament odzwierciedla duszę kraju. Pieśni fado wyrażają tęsknotę i smutek. Tam bowiem sentyment i serce góruje nad rozumem. Fado śpiewane jest wszędzie, nie potrzeba wielkich scen, wystarczą dwie gitary, trochę przestrzeni i słuchacze. Bardzo często śpiewaczki, poza kunsztem głosowym, demonstrują wytworną biżuterię. No i ten śpiew, który musi unosić się wysoko, bardzo emocjonalny i nostalgiczny. Najlepszy śpiew, to wysoki i emocjonalny głos, dojrzały w rytm, miarowość, często z wyrazami bólu i emocji.

Smutek jest głęboko zakorzeniony w kulturze Portugalii. Także muzyka ludowa tego kraju rozbrzmiewa melancholią, osadzona jest bowiem mocno w kulturze marynistycznej.
To wieczne czekanie na powrót ukochanego, zrodziło tyle tęsknot i nostalgii. A w ogóle narody romańskie są romantyczne i sentymentalne. Łatwo się o tym przekonać podróżując po Portugalii.

Sportem numer jeden w tym kraju jest piłka nożna. Jednak tam nie znajdziemy dzwięków fado, dostrzeżemy jednak mistrzostwo ekspresji i spontaniczności. Portugalia jest odmienna, we wszystkim.

Janusz Kopeć

Chicago 2010

0630-jose-malhoa-fado