Zarówno pierwsza, jak i wczorajsza w Chicago druga tura wyborów prezydenta RP była swoistą manifestacją polskości. Z drugiej strony potwierdzeniem danych statystycznych. Mianowicie w naszej metropolii głosowała największa liczba osób z wszystkich miastach na świecie poza granicami ojczyzny. Stąd wniosek, iż “Wietrzne Miasto” wciąż jest największym skupiskiem Polaków na obczyźnie. Zupełnie inną kwestią jest na ile osoby od 10, 20 czy nawet 30 lat osiadłe w Stanach Zjednoczonych mają moralne prawo do uziału w wyborach prezydenta Rzeczypospolitej. Formalnie im się to należy, z drugiej jednak strony w żaden sposób nie będą odczuwać skutków swoich decyzji a’propos obsady najbardziej prestiżowego stanowiska w ojczystym kraju. No a gdyby o zwycięstwie w wyścigu Bronisław Komorowski – Jarosław Kaczyński miały zadecydować pojedyncze głosy to kwestia ostatecznego triumfu paradoksalnie mogłaby się rozstrzygnąć poza granicami Polski. Na pytanie czy byłoby to uczciwe rozwiązanie przy akurat takim scenariuszu wydarzeń każdy polonus musi sobie jednak sam odpowiedzieć. Wszak manifestacja polskości jest ze wszech miar zjawiskiem pozytywnym, jakkolwiek wyborcza decyzyjność już niekoniecznie…
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Według pierwszych, nieoficjalnych jeszcze wyników wyborów, wyścig prezydencki wygrał “o włos” Bronisław Komorowski.
Oto fotograficzny zapis wczorajszych chicagowskich wyborów z punktów w Domu Podhalan, na Jackowie, w parafiach Św. Konstancji i Św. Moniki oraz w siedzibie PNA, dokonany przez Sławka SOBCZAKA.
Zdjęcia: Sławek Sobczak