Wszystko wskazuje, że afera korupcyjna byłego gubernatora Illinois Roda Blagojevicha będzie miała absolutnie zaskakujący finał. W najbliższy poniedziałek, 26 lipca, sędzia James B. Zagel ogłosi wyrok w ciągnącym się od półtora roku procesie. Najprawdopodobniej będzie to werdykt uniewinniający.
Okazuje się, iż sąd nie był w stanie udowodnić winy oskarżonemu w związku z licznymi zarzutami korupcyjnymi. Głównym była próba handlowania fotelem senatora stanowego po zwolnieniu miejsca przez Baracka Obamę, kiedy ten ostatni miejsce w Senacie w Spriengfield zamienił na prezydenturę. W grudniu 2008 roku, na podstawie nagrań z rozmów-pertraktacji aresztowano Roda Blagojevicha. W sądzie składali też zeznania przeciwko niemu dwaj byli współpracownicy oskarżonego. Próby przesłuchania obecnego członka administracji rządowej Rahma Emanuela oraz samego prezydenta USA spaliły na panewce. Podobnie było w przypadku lidera większości w stanowym Senacie Harry Reida.
Tak więc wyjątkowa pewność siebie, a nawet buta zdymisjowanego gubernatora naszego stanu teraz poniekąd triumfuje. Blagojevich powtarzający niczym katarynka, iż nigdy nie wziął dolara czy choćby centa w formie łapówki, mimo niby niepodważalnych dowodów teraz zostanie ogłoszony niewinnym. W dodatku, że sam oskarżony odmówił składania zeznań, co powinno podważać jego wiarygodność. Bo w ten sposób uniknął ewentualnego zarzutu krzywoprzysięstwa.
Cała afera Blagojevicha z jej szokującym finałem świadczyć może, iż korupcja w Illinois to wciąż chleb powszedni. Biorąc pod uwagę historyczne konotacje tego skrajnie nagannego społecznego zjawiska można pokusić się o ponurą konstatację, iż w naszym stanie zawsze tak było, jest i będzie… A ostatni przypadek tego ślicznego-prawiezagranicznego gubernatora (wprawdzie urodził się 10 grudnia 1956 r. w Chicago jako Milorad Blagojević, ale jego korzenie sięgają Serbii) to li tylko odsłonięty czubek góry lodowej słynnej od lat na całym świecie chicagowskiej korupcji.
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us