Rynki czekały cały tydzień na programowe przemówienie Bena Bernake na dorocznej konferencji centralnych bankierów w Jackson Hole. Podobno ryby biorą tam nieźle i chyba wędkowanie byłoby bardziej pożytecznym zajęciem niż lektura powyższego.
Oprocentowania gwałtownie skoczyły w górę, po przeanalizowaniu mrocznego obrazu przedstawionego w przemówieniu, podzielone opinie i niepewność członków Federal Reserve, stan wyczekiwania daleki od przewidywań i prób przeciwdziałania. Nie będzie QE („quantative easing”, czyli zastrzyku nowo wydrukowanych pieniędzy) ani innych znaczących akcji, dopóki nie wyklaruje się, czy gospodarka jest w „double dip” rececji czy też „modest recovery”. Rynek pracy będzie decydującym czynnikiem, ale Fed będzie potrzebował co najmniej dwa konsekutywne miesięczne raporty, aby postanowić kolejny ruch.
Wtorkowy Wall Street Journal opublikował największą od dziesiątków lat bombę – oficjalny przeciek odkrywający stanowisko i pogląd na stan gospodarki każdego gubernatora i prezydentów regionalnych oddziałów Federal Reserve w czasie ostatniego posiedzenia Fed dwa tygodnie temu. Siedmiu z siedemnastu całkowicie pogrążeni: „zrobiliśmy za dużo” lub „gospodarka jest w porządku” albo „nie mamy tu nic więcej do zrobienia”, tak czy tak.
Analitycy zmagają się z obliczeniem widma zapasu domów wystawionych na sprzedaż (”shadow Inventory”) i jego efektu od czasu przełamania rynku nieruchomości w końcu 2005. Skupienie uwagi na niespłacanych pożyczkach, przyszłości oprocentowań i kontraktowych zmian amortyzacji zaciemnia i tak ponury widok.
Ten zapas, w rozpaczliwie niepewnym stanie, wygląda jak „Napoleońska piechota – powoli poruszająca się we mgle”. Każdy następny krok trudniejszy do zrobienia, wolno wyłaniający się z mgły obraz, tyły niewidoczne.
Frontowe „mięso armatnie” znajduje się w ‘foreclosure”, w drugim kwartale 4,5% wszystkich mortgages (około 2,5 miliona z całkowitej liczby ponad 50 milionów). Zaraz za tym skoszone przez kartacze 14,4% pożyczek z opóźnionymi spłatami.
W następnym szeregu poszarpane i pomieszane z tymi z przodu 11 milionów domów z pożyczkami większymi od swojej wartości (under water or upside down) plus 2,4 miliona z pożyczkami prawie na poziomie 100% wartości. Co prawda wiele z tych pożyczek jest na razie spłacanych na bieżąco, ale w każdej chwili mogących przejść w tzw „short sale” lub gorzej – zostać porzuconych.
Ledwo widoczne, nieznane miliony, trzymających się jeszcze ale dobiegających końca swoich możliwości (wytrzymałości). Wydaje się, że większość ludzi, którzy kupili domy, na które tak naprawdę nie było ich stać – na dodatek z samobójczymi pożyczkami – już padło. Większość właścicieli domów było przezornych, przygotowanych na dwa, a nawet trzy ciężkie lata – teraz – niektórzy 5 lat od przełomu na rynku, 3 lata od oficjalnego rozpoczęcia recesji i bez widoków na poprawę. Nikt nie jest w stanie przewidzieć ich odporności.
Tylne szeregi, niewidoczne, niepoliczalne, skupiające tych z częściowo spłaconymi domami, ze stałym zatrudnieniem, z kontami oszczędnościowymi, nawet 1/3 domostw bez obciążenia długiem. Pewna część, prawie 1/3 całości żyje na szczęśliwych terenach. Wartość nieruchomości trzyma się przyzwoicie, a kupno-sprzedaż kwitnie (Great Plains, Colorado, Texas, greater DC i San Francisco…).
Pozostałe 2/3 albo połowa, dziesiątki milionów w każdym razie, żyje w niepewności czy kiedykolwiek uda im się sprzedać swoje domy za cenę zgodną z ich życiowymi planami: koszty edukacji dzieci, emerytura czy też relokacja związana z możliwością lepszej pracy. Pewna część jest całkowicie świadoma, ile musi opuścić cenę, żeby sprzedać, i jest całkowicie sparaliżowana przez samą myśl o tym.
Te przestraszone miliony niekoniecznie poddadzą się i dołączą do „shadow Inventory”. Ale ich niepokój powoduje wstrzymanie się od typowej konsumpcji innych towarów lub podejmowania ryzyka inwestycyjnego, co wcale nie pomaga odnowie gospodarczej, wręcz ten rozważny przestój podcina tych w gorszej sytuacji.
Jest zadziwiające, że w tym stanie stagnacji rynkowej można znaleźć tylu zadowolonych oponentów rynku nieruchomości wytykających palcem „masz na co zasłużyłeś’”(z blogerem Davidem Rosenbergiem na czele). Podobnie zadziwiające –„zrobiliśmy cośmy mogli” z Federal Reserve i Administracji. Wzruszenie ramion i powiedzenie „new normal”. Czeka nas długa, żmudna droga. Skromność. A samo sedno sprawy: uciąć nowe kredyty dla tych co potrzebują i kwalifikują się ponieważ zbyt dużo tych co się nie kwalifikowali nie spłaca.
W dalszym ciągu mam nadzieję, że wyższe siły (Fed, Admin, Ustawodawcy) w końcu zrozumieją, że pęknięta bańka to jedno a zwalenie się w spiralę likwidacyjną drugie. Może mają coś w arsenale co pomoże.
Teraz do konkretów:
Pomimo generalnie gorszych wyników ekonomicznych od przewidywanych, oprocentowania utrzymały się na prawie nie zmienionym poziomie. Warto podkreślić, że lipcowa sprzedaż używanych domów spadła o 27.2% do najniższego poziomu od czerwca 1995 r., przy spodziewanym spadku 13,0%. W skali rocznej sprzedaż spadła o 25,5% i zapas niesprzedanych domów wzrósł do 12,5 miesiąca. Lipcowa sprzedaż nowych domów spadła o 12,4% przy spodziewanym wzroście 3%, i zapas wzrósł do 9,1 miesiąca. Lipcowa sprzedaż dóbr trwałego użytku wzrosła o 0,3%, gdzie spodziewano się wzrostu 3,0%. Wyłączając sektor transportu zamówienia te spadły 3,8% przy spodziewanym wzroście 0,5%. University of Michigan Consumer Sentiment Index był trochę słabszy od oczekiwanego – zaraportowano 68.9, spodziewane 70.0.
Na pozytywną nutę: ilość podań o zasiłki dla bezrobotnych spadła o 31.000 a spodziewano się spadku tylko 15.000.
DJIA aktualnie na poziomie 10.091, około 20 punktów do góry za cały tydzień. Ropa naftowa $73,82 za baryłkę, lekko do góry. Dolar słabszy trochę do Euro i Jena; 3,1081 zł za dolara. Złoto $1237,90 za uncję. Pożyczki hipoteczne (średnio) stałe 30-letnie: 4,375%, 15-letnie: 3,875% .
Opracował Zbyszek Karaś
meritum.us