Wyjątkowa w tym roku plaga komarów w Chicago i okolicach równocześnie potęgowała strach przed gorączką Zachodniego Nilu, czyli chorobą przenoszoną przez te owady. Duża ilość opadów obecnego lata spowodowała na tyle wzmożoną wilgotność powietrza, że odnotowano ośmiokrotny wzrost populacji komarów w stosunku do wieloletnich norm. Niemniej w naszym rejonie na szczęście nie odnotowano żadnego przypadku śmierci z powodu zarażenia gorączką Zachodniego Nilu. Za to w Europie wirus staje się coraz niebezpieczniejszy, a jego śmiertelne żniwo systematycznie wzrasta.
Od początku sierpnia w Grecji 163 osoby zapadły na gorączkę Zachodniego Nilu, a 13 z nich zmarło na tę tropikalną chorobę wirusową – poinformowało dzisiaj Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób w Atenach.
Dzisiaj po południu Centrum podało, że dwie osoby w podeszłym wieku zmarły w poniedziałek po zarażeniu się tropikalnym wirusem roznoszonym przez komary. Centrum poinformowało także o kolejnych sześciu nowych przypadkach choroby.
Tylko kilka godzin wcześniej informowano o 11 ofiarach śmiertelnych.
Gorączka Zachodniego Nilu, której głównymi objawami są bóle głowy i mięśni, gorączka oraz nudności pojawiła się również w Rumunii i Rosji, gdzie zanotowano po kilka przypadków śmiertelnych.
PAP, lp meritum.us