WARSZAWA KACZYÑSKI PIS KONFERENCJAGwałtownie zaostrzając retorykę po wyborach prezydenckich, prezes PiS posunął się za daleko. Tego, co się stało, nie będzie w stanie naprawić nawet najlepszy specjalista od politycznego wizerunku – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”.

Prawo i Sprawiedliwość oraz zwolennicy tej partii bardzo źle się wypowiadają o politycznym marketingu, nazywając go kłamstwem czy propagandą. Jakiś czas temu na ten temat pisał w „Rzeczpospolitej” prof. Zdzisław Krasnodębski, wzywając nawet do „przegnania piarowców”. Warto jednak zwrócić uwagę, że takie krytyczne głosy dotyczą zazwyczaj marketingu uprawianego przez przeciwników PiS, czyli polityków PO. Gdy jednak przychodzi co do czego – a wystarczy spojrzeć na ostatnią kampanię prezydencką – Jarosław Kaczyński od uprawiania polityki wizerunkowej wcale nie stroni. Ba, wszystko jej podporządkowuje.

Narracje wyborcze

Tak więc, wbrew obawom ekspertów od wizerunku (które wyrażał w „Rz” jeden z nich Eryk Mistewicz), raczej nie stracą oni źródeł dochodów. Jarosław Kaczyński wcale nie chce wygnać piarowców z kraju. Wręcz przeciwnie – zdaje się wierzyć w absolutną, lub niemal absolutną, siłę public relations w walce o polityczne poparcie.

Przypomnijmy tu skuteczną kampanię marketingową podczas wyborów 2005 roku, przeprowadzoną na masową wręcz skalę. Wielu ekspertów uważa, że zwycięstwo PiS, którego nie zapowiadały niemal do samego końca sondaże, było efektem świetnie zaplanowanej akcji piarowskiej. Wszyscy pamiętają chwytliwe spoty wyborcze z produktami znikającymi z lodówki, wszyscy pamiętają kota, który zostaje jedyną zabawką (znika nawet łóżeczko) w dziecinnym pokoju – co miało stanowić przestrogę przed dopuszczeniem do władzy Platformy, która chce wprowadzić podatek liniowy.

To właśnie wtedy określenie spin doktor weszło do języka polskiej polityki. Tak mówiono o medialnych doradcach Kaczyńskiego – Adamie Bielanie i Michale Kamińskim. Czymże było stworzenie podziału na Polskę solidarną i liberalną, jak nie stworzeniem marketingowej narracji – łatwo zrozumiałej dla każdego wyborcy i wywołującej ogromne społeczne emocje?

Wszak to PiS jako pierwsze podporządkowało sposób sprawowania władzy wymogom politycznego PR – stało się to za rządów premiera Kazimierza Marcinkiewicza. I choć Kaczyński, gdy sam został premierem, porzucił taki sposób komunikowania się ze społeczeństwem, to jednak kampanię przed przyspieszonymi wyborami w 2007 roku znów powierzył wyłącznie w ręce spin doktorów, czyniąc z krótkich filmików o „układzie” podstawowy przekaz wskazujący różnice między PiS a PO.

Narracja PiS okazała się wówczas nieco mniej przekonująca niż jego przeciwników, co jednak nie oznacza, że lider tej partii porzucił wiarę w skuteczność strategii marketingowych. Dowodem może być akcja podjęta na początku 2009 roku, gdy to w ramach ocieplania wizerunku PiS wydano fortunę na kampanię piarowską lansującą „aniołki” Kaczyńskiego – kompetentne posłanki mogące przekonać do siebie raczej wyborcę wielkomiejskiego niż moherowy elektorat. I było to działanie głęboko przemyślane, przygotowujące grunt pod czerwcową kampanię do Parlamentu Europejskiego (w której zresztą PiS również nie stroniło od politycznego PR).

Niedawną kampanię prezydencką wszyscy pamiętają – jak nazwać ją inaczej, jeśli nie marketingowym majstersztykiem?

(…)

Michał Szułdrzyński

Rzeczpospolita

aby przeczytać całość kliknij tutaj