0318-ueSensacyjną informację podaje “Dziennik Gazeta Prawna” za „Wall Street Journal”. Okazuje się, że Unia Europejska działa niczym osławiony Club Bilderberg. Czyli newralgiczne decyzje podejmowane są za zamkniętymi drzwiami. W sposób tajny, w absolutnej konspiracji. Gdyby informacje o utajnionej komórce okazały się prawdą, mielibyśmy namacalny dowód, że w UE są wielcy i mali, a faktycznymi decydentami są ci pierwsi.

eLPe meritum.us

Przygotowując się na potencjalne bankructwo któregoś z państw “27”, w 2008 roku Unia utworzyła komórkę nazwaną “grupa, która nie istnieje”. Spotkania odbywały się przed szczytami UE w tajemnicy.

Mimo zapewnień unijnych oficjeli o nieśmiertelności euro już dwa miesiące po upadku banku Lehman Brothers w Brukseli powstała supertajna komórka
ds. ratowania wspólnej waluty. Jej uczestnicy przewidzieli kryzys grecki. I wiedzieli, jakie będą ewentualne konsekwencje podziału strefy euro. W komórce nazywanej „grupa, która nie istnieje” prym wiedli Francuzi i Niemcy. Kulisy jej działania odsłania „Wall Street Journal”.

Według informacji „WSJ” pierwsze sygnały odezwały się w gabinetach najważniejszych unijnych polityków już w październiku 2008 r. Bezpośrednim powodem alertu była sytuacja ekonomiczna Węgier, które w warunkach globalnego kryzysu kapitałowego jako pierwszy kraj Unii Europejskiej stanęły wobec olbrzymich kłopotów z obsługą swojego zadłużenia. Wtedy zaczęto się zastanawiać, co będzie, gdy w podobnym potrzasku znajdzie się kraj strefy euro.

Zespół, który wypracowywał scenariusze obronne, był elitarny: w jego skład wchodzili wysocy rangą urzędnicy (tuż poniżej poziomu ministerialnego) z dwóch największych krajów UE: Niemiec i Francji, a także Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i otoczenia luksemburskiego premiera Jeana-Claude’a Junckera, szefa Eurogrupy, czyli quasi-rządu obszaru wspólnego pieniądza. O istnieniu grupy wiedziało zaledwie kilkadziesiąt osób. Spotykali się przed kolejnymi unijnymi szczytami w ścisłej tajemnicy. Czasem nawet o szóstej rano albo w środku nocy. – Chodziło o to, żeby nie niepokoić rynków – dowodzi „WSJ”.

Rafał Woś

Dziennik Gazeta Prawna