Ręce pełne brudu i bakterii – to tytuł mocno przemawiającego do wyobraźni materiału w “Życiu Warszawy”, zamieszczonego w przeddzień Światowego Dnia Mycia Rąk. Temat wcale nie jest błahy, wszak – jak się okazuje – wyjątkowo wiele osób jest na bakier z używaniem na co dzień mydła, nie mówiąc już o szamponie czy bardziej “wyrafinowanych” środkach czystości, jak dezodoranty i wody kolońskie. Wprawdzie opisywana jest polska rzeczywistość, ale czy faktycznie nie mamy do czynienia z podobnymi fatalnymi nawykami higienicznym także wśród niektórych polonusów?
LP meritum.us
Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka znaleźli na rękach warszawiaków 17 rodzajów bakterii i grzybów. – Nie jest dobrze – mówią.
W piątek obchodzimy Światowy Dzień Mycia Rąk. Lekarze wykorzystują okazję, by brudasów postraszyć.
We wrześniu specjaliści z Centrum Zdrowia Dziecka pobrali próbki z dłoni 652 osób. Ponad połowę tej grupy stanowili warszawiacy. Niemal każdy z badanych miał na rękach bakterie i drobnoustroje. Analitycy wyodrębnili gronkowca złocistego odpornego na większość antybiotyków, bakterie typu kałowego wywołujące zatrucia pokarmowe oraz grzyby.
Choć w ankietach 90 proc. deklarowało, że zawsze myje ręce, wychodząc z toalety, a 57 proc. po tym, gdy głaskało zwierzaka, lekarze o nawykach higienicznych warszawiaków wyrażają się sceptycznie.
Higieniczni tylko w teorii
– Wygląda na to, że teoria nie idzie w parze z praktyką – kwituje doc. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat z CZD, które wspólnie z firmą Dettol przygotowało raport „Higiena rąk i otoczenia Polaków”.
Podobne zdanie o czystości warszawiaków mają stołeczni lekarze. Ale opinie wyrażają tylko anonimowo. – Zdarzyło mi się kilka razy odmówić zbadania pacjentów, którzy mieli brudne ubrania, lepkie ręce i wydzielali nieprzyjemną woń – mówi jeden z medyków ze szpitala przy ul. Lindleya. – Raz konsultowałem pacjentkę z opuchniętą nogą. Poprosiłem, by pokazała też drugą. Pani stwierdziła, że nie zrobi tego, bo jej nie umyła – dodaje.
Skarżą się także inni specjaliści. – Niestety, ciągle mam pacjentki, które przez kilka tygodni nie widziały mydła i wody – opowiada ginekolog pracujący w sieci prywatnych przychodni. – Pod markowymi ubraniami często kryje się brudna bielizna – dodaje.
Lekarze z CZD przyjrzeli się też naszemu otoczeniu. W czasie badania zebrali próbki z autobusów miejskich, tramwajów, wagonów metra i pociągów. Znaleźli w nich bakterie gronkowca złocistego oraz pochodzenia kałowego. – Najgorzej wypadły badania w pociągach i na dworcach, gdzie w toaletach często nie można umyć rąk – zaznacza Dzierżanowska-Fangrat.
Brudne sklepy i domy
Pod lupę poszły też centra handlowe, bankomaty i same pieniądze. – Pod względem zanieczyszczeń galerie wypadły tak jak dworce kolejowe. 15 proc. stanowiły bakterie flory kałowej – mówi Dzierżanowska–Fangrat. Na banknotach królowały grzyby.
Specjaliści postanowili jeszcze zbadać nasze mieszkania. Pobrali próbki z 32 miejsc. Ujawnili 17 rodzajów drobnoustrojów, w tym pięć groźnych dla zdrowia. – Ku naszemu zaskoczeniu na blatach kuchennych i pilotach do telewizorów były bakterie kałowe – alarmuje doc. Dzierżanowska-Fangrat.
Zdaniem medyków, jeśli właściwie mylibyśmy ręce, to nawet o połowę zmniejszyłaby się liczba zatruć pokarmowych, a o jedną trzecią zakażeń wirusowych. Dłonie trzeba myć pół minuty ciepłą wodą z mydłem.
Agnieszka Grotek , Ewa Zwierzchowska
zyciewarszawy.pl