W naszym konkretnym przypadku bardziej adekwatnym określeniem byłoby: przez chicagowskie parki, wszak ponoć nie ma w skali światowej ponadmilionowej aglomeracji o tak dużej liczbie oaz zieleni, jak w “Wietrznym Mieście”. A jesień tego roku mamy wyjątkowo piękną i długą.
Zwyczajowo najkrótsza pora roku powoli staje się najdłuższą. Bo i najstarsi chicagowscy górale nie pamiętają tak wysokich temperatur od września do listopada. Oczywiście chodzi o tych pochodzących spod Tatr, a osiadłych na południowej stronie aglomeracji nad jeziorem Michigan. Stąd jakże liczne parki cieszą oko mieniąc się pysznymi barwami; od zieleni, poprzez żółć i czerwień, aż po brąz. Z dominacją złocistych odcieni. Piękna aura w fantastycznej scenerii poniekąd wymusza przebywanie na świeżym powietrzu, a długie spacery stają się codziennością. Cieszmy się więc niebywałą na przełomie października i listopada w Chicago pogodą, w dodatku, iż synoptycy zapowiadają jeszcze przynajmniej przez dziesięć dni temperatury oscylujące koło 15 stopni Celsjusza. A na jutrzejsze zabawy halloweenowe będziemy się udawać w niemal letniej aurze, bo w sobotę ma być 17 st. C. No i oby tak do… wiosny, a doświadczymy w “Wietrznym Mieście” uroków kalifornijskiego klimatu.
Tekst i zdjęcia
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us