Comiesięczne uroczyste nabożeństwa, stanowiące oddanie hołdu ofiarom katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia br. kończone marszem z pochodniami stają się mimochodem protestem przeciw aktualnemu prezydentowi i premierowi. Quasi-patriotyczny spektakl jakoś dziwnie przypomina podobne publiczne widowiska w nie tak odległej znowu historii. A ziejący nienawiścią do swoich przeciwników politycznych prezes PiS Jarosław Kaczyński w coraz bardziej dosadny sposób podburza tłum, już wprost namawiając uczestników marszu przed pałacem Prezydenckim w Warszawie do anarchii. W ten sposób każdego 10 kolejnego miesiąca sytuacja staje się bardziej napięta. To staje się mocno niebezpieczne, a dramat wisi w powietrzu.
“Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” śpiewali uczestnicy mszy świętej w intencji ofiar katastrofy Tu-154. Brał w niej udział Jarosław Kaczyński.
Po nabożeństwie około 1,5 tys. osób, w tym członkowie rodzin ofiar tragedii, z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim wyruszyło z pochodniami w kierunku Pałacu Prezydenckiego w “marszu pamięci”.
Tam głos zabrał Kaczyński. – Prawda o Smoleńsku ma wyjść na jaw nie po to, żeby być przesłanką do nienawiści, ale żeby być podstawą dla naszego poczucia sprawiedliwości – mówił do zgromadzonych.
– Są jakieś powody – niech oni sami je wyjaśnią – dla których, tej prawdy o Smoleńsku się boją. Boją się tak strasznie, że cała kampania, cały ten szereg różnych operacji, które w tej chwili skierowane są przeciw nam, w gruncie rzeczy zmierzają do tego samego i jednego celu: przestańcie zajmować się Smoleńskiem, porzućcie tę sprawę, porzućcie ten temat. Nie porzucimy go – zapewnił zebranych.
Prezes PiS podkreślał, że Polacy mają prawo do wolności, suwerenności i godności.
– Nie wolno nas oszukiwać ani nami manipulować. Ci którzy pracują w sferze publicznej pracują dla nas, a nie interesów ukrytych grup – dodał.
– Nie może zdarzać się to, co zdarzyło się tutaj choćby dzisiaj. Jeden z obrońców prawdy, stary dzielny działacz podziemia, więzień polityczny, Edward Mizikowski został tutaj przewrócony, pobity i jest zatrzymany. Nie wiemy gdzie jest, będziemy się o to pytać, będziemy się domagać, by został zwolniony, ale takie wydarzenia nie mają prawa mieć miejsca w wolnej Polsce – powiedział Jarosław Kaczyński.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji Maciej Karczyński powiedział PAP, że mężczyzna, o którym mówił prezes PiS, został zatrzymany przez funkcjonariuszy BOR i przekazany policji, gdyż wtargnął na teren Pałacu Prezydenckiego. Według policji mężczyzna miał w organizmie 1,6 promila alkoholu.
Prezesowi PiS przed Pałacem towarzyszyli m.in. posłowie tego ugrupowania Antoni Macierewicz i Artur Górski oraz były szef CBA Mariusz Kamiński i redaktor naczelny “Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz.
Zgromadzeni trzymali transparenty “Obudź się Polsko, mamy dość”, “Jaki prezydent, taki patriotyzm”. Skandowali m.in.: “Tu jest Polska, a nie Moskwa” i “Komorowski do Moskwy”.
eLPe meritum.us, PAP