0121-dziecko

Amerykańscy policjanci odbierają co roku niemal 800 tysięcy zgłoszeń zaginięcia lub porwania dziecka.

Mieszkająca w Nowym Jorku Elizabeth White przez wiele lat starała się wychodzić z domu jak najrzadziej. Obawiała się, że akurat w czasie, kiedy jej nie będzie, ktoś zapuka do drzwi i powie: „Znaleźliśmy twoją wnuczkę”.

Carlina White została porwana w sierpniu 1987 roku. Z powodu wysokiej gorączki matka zabrała ją do szpitala. Kiedy dwie godziny później wróciła sprawdzić, jak się czuje córeczka, dziewczynki nie było. Carlina miała wtedy 19 dni. Mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań policji nie udało się odnaleźć ani porywaczy, ani dziewczynki.

Carlina dorastała tymczasem jako Nejdra Nance, najpierw w Connecticut, a potem w stanie Georgia. Szkolni koledzy i koleżanki plotkowali, że jest adoptowana. – Ona sama od dłuższego czasu miała wrażenie, że nie pasuje do rodziny, w której się wychowuje – opowiadał rzecznik policji Paul Browne, cytowany przez gazetę „The New York Times”.

Podejrzenia dziewczyny spotęgował fakt, że matka nie chciała jej dać aktu urodzenia potrzebnego do wyrobienia prawa jazdy. Zaczęła poszukiwać w Internecie swej prawdziwej tożsamości. Na stronie Narodowego Centrum Dzieci Zaginionych i Wykorzystywanych (NCMEC) znalazła historię niemowlęcia skradzionego ze szpitala w Nowym Jorku.

– Nie wiem, kim jestem – powiedziała, kiedy w końcu odważyła się zadzwonić do Centrum. Podejrzewała, że może być dziewczynką ze zdjęcia. Pracownicy Centrum Dzieci Zaginionych i Wykorzystywanych pomogli jej skontaktować się z biologiczną matką. – Jestem niezwykle szczęśliwa. To jest jak jakiś film – opowiadała dziennikarzom wzruszona matka Joy White, gdy wreszcie spotkała się z zaginioną córką. – Nie mam wątpliwości, że to ona. Ma oczy ojca i twarz matki – przekonywała Elizabeth White.

Prawdziwą tożsamość Carliny potwierdziły testy DNA. A publicyści zaczęli się zastanawiać, czy tuż po urodzeniu nie powinno się dzieciom pobierać próbki DNA, aby w razie potrzeby policji łatwiej było je odnaleźć.

Niektórzy, między innymi Manny Alvarez, komentator Fox News, na wszelki wypadek poprosili policjantów o pobranie swoim dzieciom odcisków palców. Inni sami na bieżąco sprawdzają, gdzie są ich pociechy za pomocą usługi oferowanej przez operatorów telefonii komórkowej.

Pomocne w odnajdywaniu zaginionych dzieci są portale społecznościowe. W styczniu fundacja AmberWatch zaczęła publikować na Facebooku informacje o kolejnych poszukiwanych w poszczególnych stanach. – Ta inicjatywa pomoże w zmobilizowaniu większej liczby osób i sprowadzeniu do domów większej liczby zaginionych dzieci – przekonuje Ernie Allen, szef Narodowego Centrum Dzieci Zaginionych i Wykorzystywanych.

Jacek Przybylski

z Waszyngtonu

Rzeczpospolita