Mideast Bahrain Protests

Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama oficjalnie poparł ruchy społeczne w krajach Maghrebu i Bliskiego Wschodu, których celem jest wszędzie obalenie autokratycznych rządów. Jak stwierdził, Ameryka zawsze była za demokratycznymi rządami, chociaż obecnie stara się w mniejszym stopniu ingerować w wewnętrzne sprawy innych krajów. Tak więc widzimy radykalną zmianę polityki USA i oficjalne poparcie społecznych rewolucji. A wszystko niby w imię wspierania demokracji. Tyle tylko, iż przez dekady całe amerykański rząd nie tylko moralnie, ale i finansowo pomagał utrzymywać się przy władzy tamtejszym monarchom i dyktatorom. Zresztą dla politycznego świętego spokoju w zapalnym rejonie świata. No a gdy mleko się po krajach arabskich rozlało i dalej się rozlewa to Ameryka nie płacze tylko umiejętnie akceptuje nowy stan rzeczy. Co jednak będzie, jeśli ziszczą się czarne scenariusze i do władzy w państwach Bliskiego Wschodu i całej Afryki Północnej dorwą się skrajni islamiści?

Prezydent Barack Obama powiedział, że rządy państw Bliskiego Wschodu zaczynają rozumieć “głód zmian”. Uznał, że wojskowe władze w Egipcie wysyłają “właściwe sygnały” w kwestii dążenia do demokracji.

Obama skrytykował natomiast rząd Iranu za tłumienie protestów społecznych. Wyraził nadzieję, że Irańczycy “będą mieli odwagę” wyrażać swe aspiracje do wolności.

– Ameryka nie może nikomu dyktować, co ma robić, ale są pewne uniwersalne zasady. Nie wierzymy na przykład w przemoc. Po drugie, wierzymy w wolność słowa. Mam więc przesłanie do naszych sojuszników na Bliskim Wschodzie: bierzcie przykład z Egiptu – powiedział.

Prezydent nie wymienił konkretnych krajów Bliskiego Wschodu. Pod wpływem rewolucji w Egipcie fala protestów antyrządowych ogarnęła w tych dniach m.in. Jemen i Bahrajn, kraje z autokratycznymi rządami, zaprzyjaźnione z USA.

Obama zdawał się aprobująco komentować dotychczasowe posunięcia wojskowych w Egipcie, którzy po rezygnacji prezydenta Hosniego Mubaraka przejęli pełnię władzy w tym kraju.

– Oczywiście dużo jest jeszcze do zrobienia w Egipcie, ale to, co na razie widzimy, jest budujące. Egipt będzie potrzebował pomocy w budowie demokracji i w naprawie gospodarki. Jak dotąd jednak dostrzegamy właściwe sygnały – oświadczył.

Prezydent ostro skrytykował reżim Iranu, który brutalnie tłumi demonstracje, choć wcześniej chwalił ruch protestu w Egipcie jako słuszny bunt przeciw dyktaturze Mubaraka.

– Przywódcy Iranu udawali, że świętują to, co dzieje się w Egipcie, ale w rzeczywistości robią coś wręcz przeciwnego – biją i prześladują demonstrantów w swym kraju – powiedział Obama.

– To, co jest słuszne w Egipcie, powinno być słuszne także w Iranie. Naród irański powinien mieć możliwości wyrażania swoich trosk – oświadczył i dodał, że ma nadzieję, iż demonstranci w Iranie “nadal będą mieli odwagę” przeciwstawiania się reżimowym siłom bezpieczeństwa.

Zapytany, czy nie obawia się, że ruch protestów w zaprzyjaźnionych z USA krajach arabskich może doprowadzić do destabilizacji w regionie i wynieść do władzy partie wrogie Ameryce i Izraelowi, Obama zapewnił, że mimo takiego ryzyka liczy na pomyślny dla USA przebieg wydarzeń.

Obama podkreślił, że jest przeciwko stabilizacji opartej na przymusie, właściwym dla rządów autokratycznych. Przypomniał też, że ruchy rewolucyjne w wielu krajach prowadziły ostatecznie do demokracji – podał tu przykłady Indonezji oraz krajów Europy Wschodniej.

eLPe meritum.us PAP