Russia Plane Crash

Eksperci obwinili Polaków. Polska komisja: To manipulowanie opinią publiczną.

Rosyjska agencja RIA Nowosti rano zorganizowała konferencję, którą za pomocą telemostu można było śledzić w siedzibie PAP.

W jej trakcie na temat przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem wypowiadali się Oleg Smirnow, as lotnictwa z czasów ZSRR, i dwaj inni eksperci. Winą za wypadek jednoznacznie obciążali polską załogę Tu-154.

– Nawet gdyby na wieży w Siewiernym zamiast kontrolerów siedział szympans i w bełkotliwym niezrozumiałym języku podawał informację, to nie miałoby wpływu na katastrofę – przekonywał Smirnow. Stwierdził, że urządzenia tupolewa są tak proste, że potrafiłby je obsłużyć “dureń”.

“A pełno trupów”

Według Smirnowa główne przyczyny katastrofy to: wady w przygotowaniu lotu i kompletowaniu załogi, brak treningów i nieprzygotowanie polskiego 36. specpułku.

– Przed przylotem prezydenckiego samolotu strona polska powinna była wysłać do Smoleńska specjalną komisję, która sprawdziłaby warunki lotniska Siewiernyj – przekonywał. I wyliczał błędy: piloci nie byli wytrenowani w lotach w szczególnych warunkach, np. mgle. Nie mieli treningów na symulatorze, a załoga nie była zgrana i nie znała lotniska.

– Pierwszy i drugi pilot powinni rozumieć się bez słów. Tego nie było – ocenił Smirnow. Zarzucił załodze, że nie znała topografii okolic lotniska i nie wiedziała o tzw. jarze. – Nawigator, nie wiadomo dlaczego, zaczął podawać wysokość według radiowysokościomierza – mówił.

Eksperci krytykowali brak na pokładzie lidera (szef MON Bogdan Klich twierdzi, że Rosjanie nie zapewnili go na czas) i błędy w końcówce lotu.

Z kolei Ruben Jesajan z Państwowego Naukowo-Doświadczalnego Instytutu Lotnictwa Cywilnego wytykał, że polski pilot zdecydował się lądować, choć pogoda to uniemożliwiała. Podkreślał, że kontroler pozwolił załodze zejść na wysokość decyzji, czyli 100 m. – Na tej wysokości pilot powinien odejść na drugi krąg – dodawał.

– Wszyscy szukali ziemi, nie było ziemi, a potem było pełno trupów – stwierdził Oleg Smirnow.

Rosjanie wytknęli, że polski Tu-154 podchodził do lądowania na autopilocie. – Gdyby został wyłączony, piloci zdążyliby poderwać maszynę do góry, będąc poniżej 100 czy 60 m – zaznaczył Jesajan.

Władimir Sznejder, były zastępca szefa zarządu ds. nadzoru w GosAwiaNadzorze (kontrola bezpieczeństwa lotów), przekonywał, że lot z 10 kwietnia był międzynarodowy.

Eksperci nie dostrzegli uchybień rosyjskich kontrolerów z wieży Siewiernego.

– Nikt nie ma prawa zamykać lotniska ze względu na warunki pogodowe, jeśli jest ono technicznie sprawne – tłumaczył Sznejder. – Kontrolerzy poinformowali pilotów o warunkach pogodowych, na wieży nie było żadnego chaosu. Ich pomoc była wystarczająca.

Wtórował Jesajan: – Kontroler nie może zabronić lądowania. Odpowiedzialność spoczywa na dowódcy załogi.

– Jeśli jesteś na wysokości decyzji, a nie widzisz pasa startowego, masz obowiązek odejść na drugi krąg – dodawał Smirnow, który oceniał, że załoga nie wykazała się profesjonalizmem, a system pracy lotniczej był zły, skoro pozwolił niedoświadczonej załodze przewozić prezydenta.

Polacy oburzeni

Dlaczego rosyjska agencja zorganizowała konferencję? Dziennikarka RIA Nowosti, która przyznała, że o jej organizacji sama dowiedziała się o świcie, tłumaczyła, że powodem był “komunikat MAK o zakończonym etapie śledztwa”.

Na rosyjską konferencję nie zaproszono polskich ekspertów. Chwilę po niej własną konferencję zwołała polska komisja badająca katastrofę, której przewodzi szef MSWiA. – Nie przedstawiono żadnych ustaleń i nowych wniosków. To wyłącznie ewidentne manipulowanie opinią publiczną – ocenił wystąpienie Rosjan Wiesław Jedynak z polskiej komisji.

– Jesteśmy pewni, że eksperci rosyjscy nie zapoznali się z całością raportu MAK i polskimi zastrzeżeniami do niego, a jedynie z wnioskami końcowymi i tezami MAK – mówił płk Mirosław Grochowski, wiceszef komisji. A ekspert komisji Maciej Lasek wytknął, że Rosjanie np. wskazali na błędny system szkolenia polskich pilotów bez analizy pozwalającej na takie ustalenia.

Rosyjska konferencja oburzyła polityków. Poseł Iwona Arendt (PiS) napisała w blogu: “Dzisiaj ostatecznie powinna zakończyć się propaganda dobrych stosunków polsko-rosyjskich”.

– To ewidentna prowokacja ze strony rosyjskiej. Jeśli dalej będzie to tak wyglądać, być może trzeba będzie się zastanowić nad weryfikacją wzajemnych stosunków – uważa poseł Antoni Mężydło (PO). Zdaniem Eugeniusza Kłopotka (PSL) Polacy po raz kolejny “dostali od Rosji w twarz”.

Prezes PAP Jerzy Paciorkowski tłumaczył, że agencja nie była organizatorem rosyjskiej konferencji, tylko wypożyczyła RIA Novosti salę.

Grażyna Zawadka, Tatiana Serwetnyk,Wojciech Wybranowski

Wnioski rosyjskich ekspertów i mak

* lot do Smoleńska był źle przygotowany, a załoga polskiego samolotu Tu-154 wadliwie dobrana
* polscy piloci byli niewłaściwie wyszkoleni – nie mieli treningów na symulatorze oraz nie byli wytrenowani w lotach w szczególnych warunkach (m.in. burzy czy we mgle)
* załoga nie znała w wystarczającym stopniu lotniska ani topografii jego okolic (nie wiedziała m.in. o obniżeniu terenu)
* w ostatniej fazie lotu samolot leciał na autopilocie, a należało przejść na sterowanie ręczne
* załoga, chociaż nie widziała pasa startowego, zeszła poniżej wysokości decyzji wynoszącej 100 m
* w kabinie tupolewa były osoby postronne – to sprawiało, że piloci mieli działać pod presją

– oprac. graż

Rzeczpospolita