Wciąż trwa szacowanie skutków tragicznego, największego od 140 lat, trzęsienia ziemi i powstałej w jego wyniku fali tsunami, które miały miejsce w piątek w Japonii. Ogromne straty materialne schodzą jednak na dalszy plan, bo ważniejsza jest śmierć – jak się szacuje na sobotę, 12 marca – 1.400 do 1.800 osób. Pojawiło się kolejne zagrożenie, mogące mieć dalekosiężne, wręcz dramatyczne efekty: poważna awaria reaktora w jądrowej elektrowni Fukushima. Wprawdzie rząd Kraju Kwitnącej Wiśni uspokaja, iż nie ma jakiegoś globalnego zagrożenia, jakkolwiek eksperci stopienie rdzenia reaktora przyjmują nieco odmiennie, wskazując na analogie z tragedią w Czarnobylu na Ukrainie 26 kwietnia 1986 roku. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż Japonia jako jedyny kraj na świecie okrutnie doświadczyła skutków ataku atomowego i późniejszej choroby popromiennej. 6 i 9 sierpnia 1945 r. miało miejsce – jedyne do tej pory w historii świata – zrzucenie bomb atomowych na dwa miasta: Hiroszimę i Nagasaki. W jednej chwili zginęło odpowiednio, według szacunkowych danych, 70-90 i 40-70 tys. tysięcy ludzi. Przypuszcza się, iż w ciągu kilku kolejnych lat na chorobę popromienną zmarło dodatkowo 60 tysięcy osób. Może te wręcz traumatyczne doświadczenia powodują, iż rząd kraju, tak okrutnie doświadczonego z powodu wręcz masowej jądrowej zagłady, stara się łagodzić emocje nie dopuszczając do stanu paniki? Wypada mieć tylko nadzieję, iż nie dojdzie do powtórki z przeszłości i Fukushima nie stanie się drugim Czarnobylem.
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
W elektrowni atomowej Fukushima I, która znajduje się ok. 240 km na północ od Tokio, doszło do wybuchu wodoru. Choć zawaliły się ściany i dach budynku elektrowni, stalowa osłona reaktora nie została uszkodzona – oficjalnie poinformował rząd Japonii. Po wybuchu władze dwukrotnie rozszerzały strefę ewakuacji osób mieszkających w pobliżu elektrowni Fukushima I i oddalonej o 11 km siłowni Fukushima II. Wysiedlono dziesiątki tysięcy ludzi mieszkających w promieniu 20 km od elektrowni.
Jak powiedział na nadzwyczajnej konferencji prasowej rzecznik japońskiego rządu Yukio Edano, powołując się na zarządzającą elektrownią firmę Tokyo Electric Power co. (TEPCO), w wyniku wybuchu wodoru nie doszło do uszkodzenia stalowej osłony reaktora numer 1 w elektrowni Fukushima I. Edano podkreślił, że eksplozja nie doprowadziła do wycieku radioaktywnego na dużą skalę. Rzecznik rządu zapewnił także, iż zmniejszył się poziom promieniowania w elektrowni i jej pobliżu. Wcześniej Edano mówił, że poziom radioaktywności wzrasta z sposób, w jaki zakładano.
Według Edano, spada ciśnienie wewnątrz reaktora, które wzrastało, od kiedy w następstwie piątkowego trzęsienia przestał prawidło działać system chłodzący. W sobotę doszło wybuchu w momencie, gdy pracownicy elektrowni próbowali ochłodzić reaktor.
Tymczasem premier Japonii Naoto Kan wezwał ludność zamieszkującą obszary w pobliżu siłowni do zachowania spokoju i zapewnił, że władze uczynią wszystko co w ich mocy, by zabezpieczyć zdrowie mieszkańców.
Spółka zarządzająca elektrownią poinformowała również o utracie kontroli nad chłodzeniem kilku innych reaktorów sąsiedniego zakładu Fukushima II. Według oficjalnego komunikatu ministerstwa pracy nie doszło tam jednak do skażenia.
Dramatyczne doniesienia odnośnie powstałego zagrożenia radioaktywnego w Japonii natychmiast spotkały się z reakcją światowej społeczności. Dzisiaj w zorganizowanej w Niemczech demonstracji przeciw pozyskiwaniu energii z elektrowni jądrowych brało udział 60 tysięcy osób. W tej chwili w tym kraju pracuje 17 tego typu obiektów. Polska akurat mocno przymierzała się do zamiany elektrociepłowni, gdzie głównym paliwem jest węgiel, na energię jądrową. Ostatnia wizyta ministra spraw zagranicznych RP Radosława Sikorskiego w Waszyngtonie służyła m.in. pozyskaniu pomocy Stanów Zjednoczonych w budowie w Polsce elektrowni jądrowych. Zdaje się, iż casus Fukushima zdecydowanie odsunie w przyszłość te plany.
LP meritum.us, stratfor.com, PAP
Czarnobyl dziś. foto: Paweł Haduch