0408-obama-urodzenieDonald Trump chce udowodnić, że Barack Obama sprawuje bezprawnie urząd prezydenta, bo urodził się w Kenii.

Korespondencja z Waszyngtonu

Trump to znany miliarder, potentat na rynku nieruchomości, gwiazda telewizyjna, a ostatnio również potencjalny kandydat na prezydenta. Według najnowszego sondażu przeprowadzonego na zlecenie NBC News i „Wall Street Journal” znajduje się na drugim miejscu w rankingu popularności republikańskich kandydatów na prezydenta. Wśród zwolenników ultraprawicowej Tea Party jest już zaś na pierwszym miejscu.

Największe oszustwo w historii?

Jego popularność rośnie szybko m.in. dlatego, że Trump nie tylko krytykuje sposób sprawowania władzy przez Baracka Obamę, ale również coraz bardziej stanowczo sugeruje, iż obecny prezydent mógł zdobyć Biały Dom nielegalnie. – Przyczyną, dla której mam trochę wątpliwości, tylko trochę, jest fakt, że w miejscu, w którym dorastał, nikt go nie zna – mówił jeszcze w połowie marca Trump, zauważając, że nikt na Hawajach nie pamięta Obamy z czasów jego dzieciństwa i młodości.

– To bardzo dziwne – zaznaczał. W czwartkowym wywiadzie dla NBC News Trump był już bardziej stanowczy i oświadczył, że jest „coraz bardziej przekonany”, iż Obama mógł dokonać „jednego z największych oszustw w historii polityki”. – Mam już poważne wątpliwości – podkreślał, dodając, że jego ludzie, którzy badają sprawę pochodzenia Obamy, „sami nie mogą uwierzyć w to, co znajdują”.

– Jego babcia w Kenii mówi, że urodził się w Kenii i że ona przy tym była. Wciąż nie pokazał też świadectwa urodzenia – ciągnął Trump. Po czym dodał, że obecny prezydent wydał już 2 miliony dolarów na prawników, aby „uciec przed tym problemem”. – Czy gdyby nie był to problem, to nie rozwiązałby go już dawno temu? – pytał retorycznie.

Startuj albo milcz

Takie opinie wzbudzają oburzenie większości poważnych komentatorów – przekonanych, że prezydent zrobił już wystarczająco dużo, aby udowodnić swoje pochodzenie. Padają jednak na podatny grunt. Mimo oficjalnego stanowiska władz Hawajów, potwierdzającego, że Barack Obama przyszedł na świat w sierpniu 1961 roku w Honolulu, wątpliwości w tej sprawie ma wciąż co czwarty Amerykanin.

Co dziesiąty jest zaś pewny, że Barack Obama urodził się poza granicami USA, więc nie ma prawa być prezydentem. Wśród zwolenników republikanów te sondaże wyglądają jeszcze ciekawiej. 52 procent wierzy Obamie, ale 43 procent uważa, że nie urodził się na terenie Stanów Zjednoczonych.

W ciągu ostatnich trzech tygodni notowania Trumpa wśród konserwatystów niemal się podwoiły. On sam oficjalnie nie ogłosił jeszcze decyzji o kandydowaniu. – Wolałbym nie musieć startować. Wolałbym, żeby Obama był najlepszym prezydentem od czasów Lincolna. I żeby USA były najwspanialszym miejscem na ziemi – przekonuje Trump. Po czym dodaje, że Obama jest złym prezydentem.

Tych spekulacji ma dość m.in. znany aktor komediowy Bill Cosby. – Albo kandydujesz, albo się zamknij – skwitował krótko kolejny wywiad Trumpa. Zdaniem ekspertów taktyka Trumpa może mieć krótkie nogi. – Myślę, że gdy ruszy kampania przedwyborcza, ludzie nie będą go traktować poważnie. Żaden poważny kandydat nie podnosi już bowiem kwestii miejsca urodzenia prezydenta. Tą sprawą zajmują się tylko osoby, które są na marginesie amerykańskiej polityki – mówi „Rz” Larry Haas, były strateg ds. komunikacji społecznej w Białym Domu.

Jacek Przybylski

Rzeczpospolita