0422-good-friday-22-04-11Tak mi się czasem wydaje, o Chryste,
Żeś nie tam kędyś daleko za morzem –
Aleś tu, miał drogi cierniste
I żeś tu, naszym przechadzał się zbożem,
Puszczając palce po harfie tych kłosów,
Co mają ludzki jęk i echo głosów.

I że tu, w którejś z chat naszych, o Panie,
Gdzie przez tułaczy wytarte są progi,
Był Twój Wieczernik smętny i rozstanie
I chleb łamany z braćmi, i te trwogi,
By słów ostatnich nie wydały ściany,
I pożegnania kielich.

I zdaje mi się, że tu – nasze sosny,
Te białe brzozy szumiące wśród ciszy,
– To był Ogrójec Twej męki żałosnej,
To były Twego Ogrójca oliwy.

I wiem, że tutaj – na miedzy wśród drogi,
U jakiejś starej zapadłej mogiły
Musiały wyróść te ciernie i głogi,
Które w Twą głowę bolesną się wpiły,
Bo żadne inne tak ranić nie mogą
Jak te, co rosną tu – nad naszą drogą.

I to wiem, Panie, żeś tu – kiedyś blisko
Pod krzyżem upadł na nasze ściernisko
I ześ krwią swoją te ziemie zakrwawił
I obraz na niej swej męki zostawił.
I patrzę nieraz na te pola puste,
Jako na świętej Weroniki chustę.

Maria Konopnicka