0426-chore-dzieckoLudzka chciwość niekiedy przekracza wszelkie granice. Przyzwoitości, moralne, obyczajowe czy też wykracza nawet poza czysto ludzkie odruchy. Pazerność rodziców ciężko chorego chłopczyka z Krakowa łamie jednak jakiekolwiek bariery przyzwoitości. O przypadku skrajnej chciwości pisze “Dziennik Polski”. Inna sprawa, ile podobnych “płaczliwych” zbiórek mamy na naszym, polonijnym chicagowskim podwórku? Jak duży procent apeli o natychmiastową pieniężna pomoc dla chorych dzieci jest faktycznie podyktowany potrzebą chwili, a jaka część zebranych pieniędzy ląduje na kontach zbierających czy też wykorzystywana jest na lepsze życie czasami okrutnie bezwzględnych rodziców? Oto jest pytanie…

Niemal każdego dnia pojawiają się informacje o oszustach, wykorzystujących ofiarność i chęć niesienia pomocy chorym dzieciom. Ostatni przypadek rodziców, którzy chcą na nieszczęściu syna zarobić 3 mln zł jest wyjątkowo bulwersujący – czytamy na łamach “Dziennika Polskiego”.

Piotruś urodził się w styczniu z wadą serca. Operacja w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu była skomplikowana, ale wszystko zakończyło się pomyślnie. Od kilkunastu dni chłopczyk jest już w domu.

Tymczasem w krakowskich supermarketach pojawiły się ulotki: “Piotruś M. nie ma lewej komory serca. Rodzice zbierają pieniądze na operacje, potrzebne są trzy, a każda kosztuje 1 mln zł”. Na ulotce podano numer konta. Ludzie, współczując oczekującemu na operację dziecku i jego rodzicom, wpłacają pieniądze.

Ulotka dotarła do prof. Janusza Skalskiego, szefa kardiochirurgii w Prokocimiu, który operował chłopca. – To cios dla mnie i całej kadry medycznej. Krew się burzy na takie oszustwo! Przecież za operację pacjent nic nie płaci, szpitalowi nie wolno pobierać żadnych pieniędzy! – oburza się profesor.

3 mln zł to kwota całkowicie wzięta z sufitu: gdyby nawet ktoś chciał operować dziecko za granicą, zabieg kosztowałby kilkakrotnie mniej od sumy podanej na ulotce. Profesor wyklucza niewiedzę lub naiwność: tata chłopczyka pracuje w służbie zdrowia i nie jest możliwe, by nie wiedział, co robi.

eLPe meritum.us, “Dziennik Polski”