Nastały czasy, kiedy złoto powróciło do swej dawnej świetności, jego cena przekroczyła najśmielsze oczekiwania biednych i bogatych. Tajemnicze kolumbijskie miasto El Dorado, które nigdy nie istniało powraca ze snów do rzeczywistości. Ludzkie marzenia przetrwały w legendach. Sny o dobrobycie nie wszystkim jednak się spełniają. Kolumbijska cywilizacja niegdyś bogata w żółty kruszec stale ubożeje.
Niekoniecznie skarby ziemi wpływają na dobrobyt obywateli. Z reguły z bogactw danego kraju korzysta niewielka grupa ludzi, której procent coraz trudniejszy do oszacowania. To dzieje się już wszędzie.
Nieopodal Bogoty (stolicy Kolumbii) odkryto wielkie złoża ropy naftowej. Bogactwo węgla kamiennego największe w tamtych okolicach, jak również złoża rud niklu, gazu ziemnego, rudy żelaza, miedzi napędzają koniunkturę gospodarczą kraju. Mówią, że kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi, jak widać niekoniecznie. Kolumbia to nie tylko największy producent kokainy, tam również uprawia się wspaniałą kawę. Używkę, której aromat potrafi skusić najtwardszego abstynenta. Kolumbia to trzecie miejsce pod względem produkcji kawy na świecie.
Różnorodność stref klimatycznych pozwala na uprawę wielu gatunków roślin jak: trzcina cukrowa, banany, bawełna i cudowne kwiaty eksportowane do wielu państw.
Rzeka Amazonka, Magdalena i Orinoko jest nie tylko ozdobą terenu i nawodnieniem pól, ale również świetnym szlakiem transportowym, na dobre i na złe. Kolumbia to nie tylko złoto, ale również piękne kamienie. Niektórzy uważają, że kolumbijskie szmaragdy należą do najpiękniejszych na świecie. Pewne jednak jest to, że owe szmaragdy stanowią połowę wytwarzanych na całym świecie. Jest to znaczący majątek, ale czy koniecznie narodowy? Ludzie przywykli do ciężkiej pracy, której wszędzie zaczyna brakować i jeśli ją tylko mają bardziej się cieszą niż bogacze szmaragdami. Wygody i bogactwo na całym świecie należą do nielicznych.
Wydawałoby się, a nawet jest to logiczne, iż owe bogactwa można rozdzielić w miarę sprawiedliwie na 42 milionową ludność. Tak tylko mogłoby się wydawać, ale nie dla psa kiełbasa. Kolumbijska kawa, kolumbijskie szmaragdy i kolumbijska bieda, ale i kolumbijskie bogactwo mieści się w jednym i tym samym kraju.
Częste powodzie zabierają ludziom skromny dobytek, nie każdy ma siły do ponownego startu. Ciągle zaczynać od nowa potrafią jedynie młodzi, chociaż my Polacy wciąż zaczynamy od nowa. Często zmieniające się rządy przyzwyczaiły nas do aklimatyzacji i nie tylko. Polski kataklizm ma nieco inny wymiar, stworzony bowiem został przez obojętnych na losy Ojczyzny ludzi. Te same nieudolne twarze widnieją na codziennych szybach telewizorów. Ci ludzie zbyt długo uczą się na własnych błędach, do tego stopnia, że do nich przywykli. Nie wiem skąd przybyli, ale doskonale „znają się na handlu” choć bazar kurczy się z dnia na dzień. Ostatni deficytowy towar idzie pod młotek. Stajemy się niewolnikami we własnym kraju, lecz niebawem będziemy narodem pozbawionym Ojczyzny. Wszystko wskazuje na to, ponieważ mamy zbyt wielu ”przyjaciół”. Nowoczesny przyjaciel, to ten, który bez pukania wchodzi do domu i wybiera to, co mu się podoba. Nadto znamy takich przyjaciół. Ale jak wspomniałem, ciągle uczymy się na błędach.
Nasze skarby umieszczone pod ziemią niczym nie ustępują kolumbijskim, a i narkotyków też u nas pod dostatkiem. Choć nie uprawiamy bananów i tak nazywają nas małpiarnią. Czym zatem różnimy się od Kolumbijczyków? Praktycznie niczym, nawet klimat czasami bywa podobny. U nas rzeki też występują z koryt, szkoda, że nie urzędasy. Może różnica jest w tym, że Kolumbia leży nad oceanem i morzem. Co prawda u nas też jest morze, ale marynarka dogorywa, a przemysł morski praktycznie nie istnieje. Zamknięte okno na świat.
Rozwijamy się i ubożejemy jednocześnie. Zachód się cieszy gdyż ma coraz bardziej światłych, wykształconych parobków. Nawet rządy są parobkami innych, no może lepiej płatnymi. Weszliśmy w nowe stulecie ze starymi politycznymi nałogami i trudno będzie się od nich uwolnić. Mądrość rządzących przekroczyła właściwe granice, ale zmienił się kierunek wiatru. Wszystko dzieje się wzorem Ameryki: jeśli ktoś nieudolny pozostaje na drugą kadencję. Mówią, że praktyka czyni mistrza, czy w polityce również?
Wojny na Bliskim Wschodzie wpłynęły na ceny benzyny, czy aby na pewno! A może to jedynie podwojenie rodzimego biznesu. Wszystko drożeje od czasu, kiedy świeży noblista wystrzelił pokojowo tysiące rakiet na Libię. Wybierzmy Obamę raz jeszcze, a wraz z nim Tuska, który w niczym mu nie ustępuje. Obaj potrafią obiecywać i obaj nie dotrzymują słowa. To dobrze jak coś łączy przywódców, dzisiaj znowu jednomyślność w cenie.
Ostatnimi laty moda na dwie kadencje, a o złotym El Dorado nie marzy już nikt nawet w Ameryce. Rozrzucono kruszec po świecie i zamknięto w sejfach drogie kamienie, tylko legendy głoszą o jakimś dobrobycie. Nastały nowe porządki, wietrzy się skarbiec z Amerykańskiego Snu.
Minęły święta, odrodziliśmy się duchowo, ale wiara w człowieka pozostaje bez zmian, ma tak wiele do życzenia. W Syrii, Libii i innych krajach giną ludzie nie znając dokładnych przyczyn konfliktów. Giną w imię wolności i ten powód staje się dla nich zupełnie wystarczający. Zbyt dużo wojen toczy się w obrębie Ziemi Świętej, dlaczego?
Chrystus Zmartwychwstał, może Ta Ziemia też kiedyś zmartwychwstanie. Ziemia, po której Jezus stawiał swe zranione stopy niosąc nasz krzyż. Może już dość łez wsiąkło w tę Ziemię, dość zapadło niesprawiedliwych wyroków. Pojednajmy się z ludźmi i z Bogiem jakiekolwiek nosi imię.
Traktujmy wszystkie ziemie podobnie i ludzi tak bardzo podobnych do nas, choć mających różne charaktery. Czas geniuszy dawno minął, więc nie przeceniajmy zbytnio mądrości i nie mylmy z nią mądrowania.
Pamiętajmy, że z miłości wyrasta życie, z gniewu i nienawiści tylko śmierć. Jeśli myślimy inaczej, nie ma dla nas Zmartwychwstania.
Władysław Panasiuk
25 kwietnia