27 i 28 maja prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama odbył dwudniową wizytę w Polsce. Stosunki polsko-amerykańskie są obecnie w dość słabym punkcie odkąd rośnie niezadowolenie Warszawy w związku z poziomem zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo Polski. Jednak Obama najprawdopodobniej potwierdził istnienie polsko-amerykańskiego układu militarnego i utwierdził w gospodarczych zapewnieniach, co z pewnością polepszy stosunki na osi Warszawa-Waszyngton – analizuje strategiczne cele wizyty przywódcy największego mocarstwa na świecie opiniotwórczy instytut Stratfor Global Intelligence.
Prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama, przyjedzie do Polski 27 maja z dwudniową wizytą, której częścią będzie obiad z dwudziestoma jeden przywódcami krajów Europy Środkowej i Wschodniej oraz bilateralne rozmowy z członkami polskiego rządu. Wizyta kończy podróż Obamy do Europy, podczas której odwiedził również Irlandię, Wielką Brytanię i Francję gdzie odbywał się szczyt G-8.
Przyjazd Obamy do Polski ma miejsce w czasie, gdy relacje polsko-amerykańskie nie są najlepsze. Wizyta Prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego w Waszyngtonie w grudniu 2010 roku została w Warszawie uznana za porażkę. Jeden z owoców tej grudniowej wizyty – umowa o czasowym wysłaniu do Polski amerykańskich samolotów – najprawdopodobniej zostanie zatwierdzony podczas wizyty Obamy w Polsce. Polska jednak z pewnością nie uzna tego za w pełni satysfakcjonującą gwarancję bezpieczeństwa; jednak Obama przyjeżdża z zapewnieniami, że Waszyngton zamierza wzmocnić swą obecność w strategicznych gałęziach polskiego przemysłu – eksploatacji złóż gazu i energii jądrowej – a to z kolei mogłoby utwierdzić Warszawę w zaangażowaniu Waszyngtonu w jej sprawy.
Zaniedbane zaangażowanie USA w bezpieczeństwo
Na przestrzeni ostatnich trzech lat, bezpieczeństwo Polski znacznie się osłabiło. W sytuacji, gdy jej dwaj sąsiedzi: Ukraina i Białoruś są pod silnymi wpływami Rosji oraz gdy związki Berlina z Moskwą wzmacniają się na coraz większej ilości frontów, Polska czuje, że znalazła się pod wzrastającą presją. To znaczna zmiana sytuacji w regionie w porównaniu choćby z rokiem 2005, kiedy to uczestnictwo Polski w wojnie w Iraku prowadzonej przez Stany Zjednoczone dało Warszawie poczucie bycia najważniejszym europejskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, a wpływy Rosji zdawały się słabnąć na całym terytorium byłego Związku Radzieckiego.
Jednak od 2008 roku Rosja zaczęła odbudowywać swe wpływy na różnych frontach, a Stany Zjednoczone coraz bardziej uwikłane były na Bliskim Wschodzie. Decyzja administracji Obamy z września 2009 roku o wycofaniu się z wcześniejszych planów prezydenta George’a W. Busha o zainstalowaniu Systemu Obrony Przeciwrakietowej (BMD) była dla Polski szczególnie ważna. Warszawa martwiła się o to, że Waszyngton wycofał się ze swych planów co do BMD ażeby uzyskać od Moskwy zapewnienia, że nie sprzeda Iranowi swojego strategicznego systemu obrony powietrznej o nazwie S-300, i że wesprze wysiłki Stanów Zjednoczonych mające doprowadzić do nałożenia na Teheran sankcji ONZ.
Waszyngton usiłował zapewnić Polskę o swym zaangażowaniu w jej sprawy w trojaki sposób. Po pierwsze, prawie natychmiast zmieniono plany dotyczące BMD tak, by rozmieścić w Polsce jeszcze przed 2018 rokiem naziemne systemy przechwytające typu SM-3. Po drugie, obiecano zamieszczenie w Polsce w październiku 2009 roku baterii typu Patriot służącej do obrony powietrznej, co zmaterializowało się w maju 2010 roku. Po trzecie, Stany Zjednoczone zgodziły się w listopadzie 2010 roku – po wizycie polskiego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha w Waszyngtonie – na sprowadzenie do Polski myśliwców typu F-16 oraz samolotów transportowych typu C-130 począwszy od 2013 roku.
Problem tych gestów leży w tym, że to za mało, ponieważ Polska oczekuje stałej i znacznej obecności militarnej Stanów Zjednoczonych w kraju. Minie jeszcze siedem lat zanim dotrą do Polski systemy przechwytające w ramach BMD, których rozmieszczenie i tak nie gwarantuje permanentności w takim stopniu jak gwarantował to bushowski plan rozmieszczenia potężnych betonowych struktur naziemnego systemu obrony powietrznej średniego zasięgu. Siedem lat wystarczy by Rosja w znacznym stopniu wpłynęła na percepcję Europy, a zwłaszcza Niemiec, co do zaangażowania się NATO w projekt BMD. Po drugie, bateria pocisków typu Patriot jest nieuzbrojona i stosowana jest rotacyjnie; pewien wysoki rangą oficer służb zbrojnych wypowiedział się o pociskach jak o „za krótkich wtyczkach” w przeciekającym kablu dyplomatycznym. Po trzecie, amerykańscy i polscy dyplomaci już zaczęli umniejszać oczekiwania Polski wobec myśliwców typu F-16 i samolotów transportowych typu C-130, a Polskie media podają, że samoloty najprawdopodobniej nie będą uzbrojone i stacjonować tam będą tymczasowo. Może i obecność „oddziału amerykańskich służb powietrznych”, prawdopodobnie personelu technicznego, w trzech polskich bazach powietrznych będzie permanentna, ale – jak podaje “Gazeta Wyborcza” – samoloty nie będą tam na stałe.
Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych nieuzbrojone, rotacyjnie wysyłane oddziały budują wzajemne relacje i praktyki polepszając wspólnotowość i współpracę do tego stopnia, że pewnego dnia łatwo będzie je utrzymać, a nawet stworzyć podwaliny pod permanentną obecność. Z perspektywy Polski, będzie tak tylko w sytuacji gdy Stany Zjednoczone zagwarantują swe długoterminowe zaangażowanie, a tak może być, lub nie. Zatem krótkoterminowo Polska czuje, że koniecznie musi poszukiwać alternatywy celem zapewnienia sobie bezpieczeństwa narodowego.
W związku z tym, Polska koncentruje się na trzech strategiach. Po pierwsze, oznajmiła o swoim zamiarze zmilitaryzowania Grupy Wyszehradzkiej (V4), europejskiego sojuszu regionalnego zawiązanego przez Polskę, Republikę Czeską, Węgry i Słowację, i stworzyła Grupę Bojową V4. Po drugie, kontynuuje wzmacnianie strategicznego partnerstwa ze Szwecją, swym głównym sojusznikiem w sprawie osłabienia wpływu Rosji w regionie Bałtyku i na Białorusi. 4 maja oba te kraje podpisały formalną deklarację o współpracy politycznej w strategicznie istotnych dziedzinach. Po trzecie, Warszawa zamierza postawić militarne zdolności Unii Europejskiej za centralny punkt swej nadchodzącej w niej prezydencji, głównie poprzez koordynację działań na osi Unia Europejska-NATO. Ten ostatni cel to nie jest jakiś konkretny manewr, ale ma za zadanie spowodować, że Niemcy wciąż skupiać się będą na kwestiach pan-europejskiego bezpieczeństwa i na rozwoju militarnej współpracy, zwłaszcza z Francją. Wszystkie te trzy strategie są w pełni kompatybilne z długoterminowym celem Polski, jakim jest pogłębienie amerykańskiego zaangażowania w regionie, ale mogą również służyć za rozwiązania chwilowe w sytuacji zaangażowania Stanów Zjednoczonych w innych rejonach.
Rodzące się gospodarcze zobowiązania Stanów Zjednoczonych
Podczas pobytu w Polsce, Obama poprowadzi dyskusje w stronę potencjalnej gospodarczej współpracy Stanów Zjednoczonych z Polską, zwłaszcza w zakresie energii nuklearnej i eksploatacji złóż gazu łupkowego. To ważny aspekt relacji amerykańsko-polskich, które często spychane są na dalszy plan wobec kwestii bezpieczeństwa regionu. Handel z Ameryką i bezpośrednie inwestycje zagraniczne Ameryki w Polsce i reszcie Europy Środkowej blaknie w porównaniu z regionalną obecnością Niemiec i innych krajów Europy Zachodniej. W 2009 roku, bezpośrednie inwestycje Stanów Zjednoczonych w Polsce były niższe niż Austrii czy Cypru – a nawet malutkiej zbankrutowanej Islandii. Owszem, jest to naturalnym efektem członkostwa tych krajów w Unii Europejskiej, ale też i podstaw geografii. Jednak nie znaczy to, że region ten ma nie być pozbawiony również strategicznej współpracy gospodarczej.
Polska jest chętna do eksploatacji swych złóż gazu łupkowego, a amerykańskie koncerny energetyczne są w sumie jedynymi, które posiadają doświadczenie praktyczne i fachową wiedzę techniczną by jej w tym na szeroką skalę pomóc. Rozwój polskiego potencjału gazu łupkowego umożliwiłoby Polsce długoterminowo obniżenie jej zależności od dostaw gazu z Rosji. W tak zwanym międzyczasie, Polska zamierza rozwinąć swój potencjał co do energii jądrowej i ostatnio nawet wniosła poprawki do prawa energetycznego, które umożliwią zbudowanie przynajmniej jednej elektrowni, a może nawet dwóch jeszcze przed końcem 2030 roku. Presja Unii Europejskiej do odchodzenia od węgla powoduje, że Polska ma wybór pomiędzy zwiększeniem swej zależności od gazu w produkcji elektryczności, co oznaczałoby jeszcze większy import z Rosji, lub inwestycje w alternatywne źródła, właśnie takie jak energia nuklearna.
Obama chętny jest do dyskusji z Polską na temat współpracy w dziedzinie tak gazu łupkowego jak i energii nuklearnej, a to ważne, ponieważ pokazuje, że Waszyngton interesuje się lobbowaniem w imieniu amerykańskich przemysłowców w tych właśnie dwóch sektorach strategicznych. Taki poziom zaangażowania administracji amerykańskiej w Polsce byłby krokiem milowym ku zapewnieniu Warszawy o tym, że amerykańskie interesy w Polsce są długoterminowe i bazują zarówno na strategii jak i gospodarce. Inwestycje w energię jądrową i produkcję gazu to nie są typowe inwestycje gospodarcze; wspomogłyby one energetyczną niezależność Polski w powiązaniu z amerykańską technologią w tych właśnie sektorach strategicznych.
Skupiając się na strategicznych przemysłach, Waszyngton mógłby również pokonać swą nieumiejętność efektywnego współzawodnictwa z Niemcami i resztą Europy na polskim rynku w odniesieniu do rzeczywistych danych liczbowych dotyczących handlu i inwestycji. Umożliwi to też Waszyngtonowi zapewnienie Warszawy, że choć szeroka obecność militarna może nie być w tej chwili możliwa ze względu na zaangażowanie Stanów Zjednoczonych na wielu frontach Bliskiego Wschodu – a to wymaga współpracy Rosji – to Stany Zjednoczone są w Europie Środkowej na stałe i są szeroko zainteresowane niezależnością tego regionu w dziedzinie gospodarki i bezpieczeństwa. Nie oznacza to, że rozwieją się wszystkie wątpliwości Warszawy co do amerykańskich zobowiązań, ale przynajmniej chwilowo zostaną zaspokojone.
Opracował Wojciech Włoch
meritum.us