0616-citiKlienci Citibank, posiadający karty kredytowe, wciąż mogą czuć się zagrożeni. Firma matka, czyli Citigroup oznajmiła, że hakerzy wykradli dane aż 360 tysięcy amerykańskich klientów tej międzynarodowej bankowej korporacji. Powtarzające się stosunkowe regularnie kradzieże danych klientów zaczynają być intrygujące. Czy stoją za nimi czysto złodziejskie motywy hakerów, czy może są przez kogoś inspirowane? Bo i przez tego typu akcje niszczy się wiarygodność konkretnych banków.

Firma Citigroup Inc. – międzynarodowy konglomerat finansowy – poinformowała w środę wieczorem, że hakerzy wykradli z jej serwerów informacje o rachunkach ponad 360 tys. amerykańskich posiadaczy kart kredytowych.

Skala hakerskiego włamania, do którego doszło 10 maja, okazała się znacznie większa niż sądzono. W zeszłym tygodniu przedstawiciele Citigroup informowali, że skradziono informacje o rachunkach 1 procenta posiadaczy kart kredytowych w USA. Ponieważ w zeszłorocznym raporcie Citigroup informowała, że obsługuje w Stanach Zjednoczonych ok. 21 milionów posiadaczy kart, uznano, że łupem hakerów padły dane ok. 200 tys. osób.

Według Citigroup, hakerzy wykradli numery rachunków i informacje kontaktowe, w tym adresy e-mailowe, natomiast nie udało im się dostać do numerów ubezpieczenia społecznego, dat urodzenia, dat ważności kart, ani kodów zabezpieczających.

Firma powiadomiła listownie wszystkich klientów, których dane skradziono i wysłała im nowe karty kredytowe, wraz z zapewnieniem, że nie będą oni odpowiadać za nieautoryzowane użycie starych. Klientów wezwano do uważnego sprawdzania wyciągów bankowych i zgłaszania wszelkich podejrzanych transakcji.

Citigroup tłumaczy w oświadczeniu, opublikowanym na jej portalu internetowym, że ze względu na dobro śledztwa i w trosce o bezpieczeństwo klientów nie może ujawnić szczegółów hakerskiego włamania.

LP meritum.us, PAP