0619-b-taliban1Barack Obama musi wkrótce podjąć decyzję, ilu żołnierzy wycofać z Afganistanu.

– Rozpoczęły się rozmowy pokojowe z talibami i innymi rodakami akceptującymi afgańską konstytucję, rozwój, demokrację i wolność, i z woli Boga przebiegają one dobrze. Negocjacje te prowadzą zagraniczne wojska, a w szczególności USA – oświadczył podczas weekendu afgański prezydent Hamid Karzaj, gorący zwolennik porozumienia z talibami. Nieoficjalnie o rozmowach między Amerykanami a talibami media donosiły od wielu tygodni, ale Karzaj był pierwszą wysoko postawioną osobą, która oficjalnie potwierdziła te doniesienia. Zaprzeczyli im talibowie, ale potwierdził je sekretarz obrony USA Robert Gates. Rzeczniczka Białego Domu Megan Mattson powiedziała AFP, że USA konsekwentnie wspierają „proces pojednania” w Afganistanie. Pozytywnie do rozmów z talibami podchodzą również Brytyjczycy.

Negocjacje mogą pomóc Obamie w podjęciu kluczowej decyzji dotyczącej przyszłości afgańskiej misji. Na jej ogłoszenie ma niewiele czasu. Na lipiec przypada zapowiedziana przez prezydencką administrację data rozpoczęcia wycofywania amerykańskich wojsk z Afganistanu.

Kilkanaście miesięcy przed wyborami Obama ma twardy orzech do zgryzienia. W USA coraz więcej polityków otwarcie mówi, że w Afganistanie zawsze będzie niebezpiecznie, trzeba więc wreszcie przestać wydawać na tę misję pieniądze podatników, zwłaszcza że dług publiczny USA wynosi już 14,3 biliona dolarów.

Do tego – jak zauważa „The New York Times” – zabicie Osamy bin Ladena oraz liczne bombardowania na pograniczu afgańsko-pakistańskim wykonywane przez samoloty bezzałogowe praktycznie sparaliżowały struktury al Kaidy w tym regionie. W ciągu półtora roku Amerykanom udało się zlikwidować 20 z 30 osób uznanych przez wywiad za najważniejszych terrorystów oraz grubo ponad setkę mniej istotnych rebeliantów. Ten sukces dostarczył racjonalnego argumentu zwolennikom przyspieszonego wycofywania amerykańskich wojsk z Afganistanu.

Po drugiej stronie politycznej barykady znajdują się sekretarz obrony Robert Gates oraz najważniejsi oficerowie, którzy opowiadają się za skromną redukcją wojsk i wycofaniem z Afganistanu jedynie kilku tysięcy z niemal 100 tysięcy amerykańskich żołnierzy.

Z niepotwierdzonych informacji wynika, że prezydent chciałby wycofać większą liczbę żołnierzy. O afgańskiej misji i podniesieniu progu zadłużenia Obama rozmawiał w sobotę na podwaszyngtońskim polu golfowym z liderem republikanów w Izbie Reprezentantów Johnem Boehnerem.

Zachód wykonuje już symboliczne gesty wobec talibów, których przez ponad dziesięć lat nie udało się pokonać i którzy oficjalnie twierdzą, że będą negocjować tylko z afgańskim rządem, i to dopiero po wycofaniu się z ich kraju międzynarodowych wojsk. By ułatwić negocjacje, w piątek Rada Bezpieczeństwa ONZ podjęła decyzję o podziale listy sankcji na dwie części. Jedna dotyczy al Kaidy, a druga talibów. Ci liczą m.in. na wykreślenie wielu swoich przedstawicieli z czarnej listy osób objętych zakazem podróżowania.

Informacja o rozmowach z talibami cieszy tych Afgańczyków, którzy bali się, że zachodnie wojska długo nie opuszczą ich ziem. Powrotu talibów do władzy boją się natomiast obrońcy praw człowieka oraz Afganki, które po 2001 roku zyskały m.in. możliwość uczęszczania do szkół.

Korespondencja z Waszyngtonu

Jacek Przybylski

Rzeczpospolita