Kiedyś Grecy za pomocą monumentu wielkiego konia, który po wsze czasy stał się synonimem podstępu wręcz doskonałego, zwyciężyli w długiej wojnie trojańskiej, niszcząc dokumentnie legendarną Troję. Niespodziewanie historia może się powtórzyć, tyle że teraz nie miało miejsce działanie z premedytacją, a samoistny rozwój wypadków spowodował, że spadkobiercy spuścizny wielkiej Hellady mogą być postrzegani niczym Koń Trojański Unii Europejskiej. Przyjęta z otwartymi rękami w poczet członków UE, od jakiegoś czasu przysparza Grecja całej wspólnocie ogromnych kłopotów. Niewiarygodne problemy finansowe, jakie dotyczą tego pięknego kraju wydają się być nierozwiązywalne. Bruksela stara się ratować budżet zrujnowanego ekonomicznie znaczącego członka Stanów Zjednoczonych Europy, ale ciągłe pompowanie pieniędzy w rozłożoną na łopatki grecką gospodarkę zdaje się nie mieć końca. Stąd dalszą finansową pomoc Unia Europejska uzależnia od wprowadzenia w samej Grecji daleko idących reform. Tyle tylko, że na jakiekolwiek zmiany nie chce się absolutnie zgodzić niemal połowa rozkapryszonych Greków. No i mamy sytuację wręcz patową. Z kolei prawdopodobne bankructwo Hellady może wywołać domino, wszak i w innych krajach europejskich próby reformowania dotychczas funkcjonujących relacji socjalno-ekonomicznych wywołują fale niezadowolenia zwykłych obywateli. Tak to zwykle bywa, gdy próbuje się odebrać ludziom to co raz się dało. A nowy Koń Trojański może teraz zniszczyć całą Unię Europejską.
Niemal połowa Greków – 47,5 proc. – jest przeciwna ostrym oszczędnościom i chce, by parlament odrzucił program reform, na które zgodził się rząd w zamian za drugi pakiet pomocowy – wynika z sondażu w niedzielnym wydaniu tygodnika “To Wima”. Grecy chcą też przedterminowych wyborów, aby wyłonić nowy rząd.
Za uchwaleniem reform finansowych przez parlament, które pozwolą Atenom otrzymać nową transzę środków pomocowych, opowiada się nieco ponad jedna trzecia Greków – 34,8 proc.
Szef instytutu opinii Kapa Research, który przeprowadził w dniach 15-16 czerwca sondaż, Konstantinos Rutsunis, wyjaśnił, że Grecy nie są przeciwni oszczędnościom budżetowym samym w sobie, lecz uważają, że reformy niesprawiedliwie biorą na cel biednych, podczas gdy lekko traktują bogatych, którzy uchylają się przed płaceniem podatków, i skorumpowanych polityków. – Ludzie nie chcą, by Grecja wychodziła ze strefy euro. Rzeczywiście chcą fiskalnych środków konsolidacyjnych, ale sprawiedliwszych – powiedział.
Z sondażu wynika, że niecałe 90 proc. badanych patrzy bez optymizmu na kierunek, w którym zdąża Grecja, ale 80 proc. opowiada się pozostaniem kraju w strefie euro. Przeprowadzenia przez Grecję kolejnych reform domagają się Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, które uznały to za warunek przyznania kolejnej pożyczki, szacowanej na 120 mld euro. Pozwoliłaby ona uniknąć bankructwa.
Oczekuje się, że w niedzielę ministrowie finansów strefy euro zaaprobują uruchomienie kolejnej transzy w wysokości 12 mld euro z dotychczasowego pakietu ratunkowego dla Grecji.
Sondaż, którym objęto 1208 osób, przeprowadzono przed piątkowymi przetasowaniami w rządzie, dokonanymi przez premiera Jeorjosa Papandreu.
LP meritum.us, PAP