0622-a-poezja„Poezja jest rodzajem muzyki; trzeba ją słyszeć, by móc o niej sądzić”. Nie każdego jednak Bóg obdarzył doskonałym słuchem, by potrafił odtworzyć jej dźwięki. Kiedyś napisałem, że Chicago jest miastem poetów i coś w tym jest. Daleko od domu ożywają w nas jakieś dziwne pragnienia, jakiś niedosyt powodujący, że chce się nam krzyczeć.

Zmiana środowiska, to nie tylko klimat, ale również inni ludzie, odmienna kultura. Można przesadzać małe drzewka, ale dużych się nie powinno, z reguły się nie przyjmują. A jeśli nawet, to potrafią jedynie wegetować.

Tęsknota, to jedna z wielu nieuleczalnych chorób, które wciąż istnieją. To właśnie ona w większości przypadków skłania ludzi do pisania wierszy. Człowiek zaczyna pisać tylko wtedy jak mu się wspaniale układa, albo jak dzieje mu się krzywda. Na ogół te dwie skrajności zapalają w sercu tę malutką twórczą iskierkę, która w niewielu przypadkach zamienia się w wielki pożar. Bywa też, że całe życie tylko się tli. Tak czy inaczej przenosimy na papier nasze myśli i pragnienia; słowem, to co leży człowiekowi na sercu. Wykrzyczeć się, to znaczy uwolnić wszelkie wątpliwości, oczyścić własną duszę z niepotrzebnych naleciałości, by nie powiedzieć toksyn. Uwolnić wspaniałe słowa, które chcemy oznajmić całemu światu. Pisanie pozwala na odrobinę wytchnienia, wyzwolenia myśli i zaznaczenia swojego kwadraciku (miejsca) na okrągłej ziemi. A jeśli jeszcze do tego dochodzą wspaniali ludzie, pisanie staje się nałogiem. Po co milczeć jak ma się coś do powiedzenia. Dzielić się dobrym słowem, to tak jakby dzielić się chlebem. Nie trudno zauważyć, że brakuje nam coraz częściej dobrego słowa i tej prostej, ale pięknej mądrości. Zdarza się jednak, że obok wyszukanych pięknych słów stawiamy takie, które przekreślają całość tekstu. Już z chemii wiemy, iż łączenie różnych substancji jest ryzykowne, jeśli nie niebezpieczne. Człowiek uczy się dotąd, aż pojmie wszystko, a jeśli wierzyć przysłowiu, to całe życie. Poezja jest dobra na wszystko; pozwala na wyciszenie, potrafi rozweselić i zasmucić, słowem pozwala żyć.

Dla kogo piszemy? Z małymi wyjątkami dla wszystkich. Mało jest ludzi na świecie, którzy potrafią przejść obojętnie obok pięknego słowa. Czym większa otacza nas technika, tym więcej potrzebujemy pięknej prostoty stającej się unikatem. Nie powinno się wyrażać małej rzeczy w wielu słowach, lecz rzecz wielką w niewielu. Właśnie na tym polega dobra poezja. Jeśli wiersz potrafi wycisnąć z oczu łzy lub wywoła uśmiech na skonanej twarzy – zapewne jest poezją. Takiej poezji oczekują dzisiaj ludzie. Skoro karmią człowieka skażoną, niezdrową żywnością, poją chemikaliami, należy mu się jakaś rekompensata.

Mówią, że wzrok i słuch jest czymś najważniejszym i temu zaprzeczyć się nie da. Pozwalajmy więc oczom patrzeć tylko na piękno, uszom zaś słuchać rzeczy niezwykłych. Zawsze podporą ludzi w sytuacjach kryzysowych byli poeci czy pisarze. To oni podnosili ludzi na duchu, gdy wybuchały wojny. Pocieszali zdruzgotane wdowy, stawiali na nogi młodzież. Byli tam, gdzie było ciężko, a nawet beznadziejnie, byli wszędzie gdzie był inny człowiek. Poeta jest bardzo ważną osobowością i dlatego ciąży na nim niezwykła odpowiedzialność.

Ktoś zapyta skąd o tym wiem, bo ja również czasami bywam poetą. Udało mi się napisać kilka wierszy i parę kartek prozy. Nie powiem, że pisanie jest łatwe, wiem jedynie, że może być przyjemne i satysfakcjonujące. Człowiek opracował alfabet, a Bóg pozwala żonglować słowami i układać je najpiękniej, tak po bożemu. Jednym się to trosze udaje, inni wciąż się uczą. Każdy zawód jak i pasja wymagają wiele poświęcenia, włożenia trudu, choć zimnego żelaza nie da się kuć. Do wszystkiego potrzeba serca i duszy, człowiek martwy niewiele zdolności posiada.

Chicago miasto poetów; jedni znajdują się na przedmieściach, inni dochodzą do miasta, a niektórzy nawet zbliżają się do centrum. Wszystkich łączy jedno, chęć pisania. Komu należy poświęcić więcej czasu; tym co są daleko, czy tym docierającym do centrum – oto otwarte pytanie.

Zrzeszenie Literatów Polskich im. Jana Pawła II świętuje swoje piąte urodziny. Powstało spontanicznie i rozrosło się do pokaźnych rozmiarów. Trudności z jakimi boryka się prezes Zarządu Alina Szymczyk są wszędzie. Praca z ludźmi wymaga wiele cierpliwości i zrozumienia. Nie wszyscy są tacy sami i nie wszyscy dążą do jedności. Każdy z członków ma inne wymogi, inne plany i inne ambicje. Nie da się wszystkiemu zaradzić, doprowadzić do jednomyślności. Żyjemy w kraju gdzie za takie rzeczy często posądza się o wprowadzenie komunizmu. Nikt nie chce komunizmu, ale niektórzy mają już dość przechwalonego,  chwiejnego i równie skorumpowanego kapitalizmu. Jak to wszystko pogodzić, jak sprostać tym wyzwaniom.

Dobrze, a może nawet łatwiej działać poetom w grupie. Szersze spojrzenie na świat, pomoc kolegów nie jest niczym złym. Również wzorowanie się na kimś jest dobrym pomysłem, jednakże pod warunkiem, iż ten wzorzec jest godny naśladowania. Szczególnie dla początkujących (choć nie tylko) każda organizacja jest zbawienną. Zrzeszenie ma większe pole działania, a tym samym ogromne możliwości. Nie ma co ukrywać, że wielu jej członków zaistniało właśnie dzięki zrzeszeniu, a nawet wydało jeden czy więcej tomików. Alina Szymczyk ma wiele znakomitych kontaktów w polskiej kulturze i często uruchamia te źródła. Zachęca do wydania książki. Niekiedy doping ma ogromne znaczenie, a nawet staje się punktem wyjścia. Organizowane spotkania nie tylko pozwalają poznać twórczość kolegów, ale również zaproszonych gości z Polski czy Kanady.

Często nie zauważamy dobra wypracowanego przez innych, nie doceniamy drugiego człowieka, który mimo wszystko jest nam życzliwy. Obrażamy się gdy ktoś zabiera nam cukierek, lub sugeruje zmianę zabawy. Jeśli powiem, że poezja członków zrzeszenia jest różna, będzie to najkorzystniej dobrane słowo. Wszędzie są lepsi i słabsi poeci, piszący ważne i mniej ważne wiersze, ale takie jest życie. Wielu jest wspaniałych sportowców, którzy niekoniecznie zdobywają najlepsze miejsca czy tytuły. Wszyscy biegniemy, ale niektórzy odpadają przed metą, albo nawet w połowie trasy. Trening czyni mistrza, więc do roboty!

Jak napisała Teresa Kaczorowska w liście gratulacyjnym: nie ważne jaką poezję piszą członkowie zrzeszenia „wysoką” czy „niską”, ważne, że piszą w ojczystym języku, że są patriotami. Na pewno język i patriotyzm ma swoje znaczenie.

Jednak chicagowscy poeci mają większe ambicje i starają się pisać coraz lepiej. Zrzeszenie wydało pięć Antologii, w których są wiersze nie tylko członków zrzeszenia, ale również zaproszonych gości. Poziom literacki różny, ale zmienić to może już następna tego typu książka. Myślę, że po „urodzinach organizacji” prezes podniesie nieco wyżej poprzeczkę, tym samym poziom pisania. Zwiększy dynamikę tekstów, zwróci uwagę na dobieranie tej samej wartości słów, by poezja nie ulegała degradacji. To wszystko jest możliwe przy nieznacznym podniesieniu dyscypliny twórczej czyli warsztatowej. I tutaj należy zastanowić się „komu należy poświęcić więcej czasu” Można stworzyć nawet dwie grupy: początkujących i zaawansowanych. Już ciekaw jestem, kto opowie się za przynależnością do grupy pierwszej.

Świat pędzi, a więc nie wolno nikomu zostać w tyle, jeśli już należeć do grupy, to tylko po to, by się rozwijać. W przyszłości należy postawić nie na ilość, lecz na jakość, to jedyna droga do pełnego sukcesu.

„Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi” i tak było w piątkowy wieczór. W Jezuickim ośrodku Milenijnym świętowano piąte urodziny zrzeszenia. Wieczór prowadziła znana i lubiana aktorka Alicja Szymankiewicz, z moją niewielką pomocą. Słowo o zrzeszeniu i poetach powiedział o. Jerzy Karpiński;  porównując poetów do pracowników ogrodu, a poezję do kwiatów.

Pierwsza część poświęcona była patronowi organizacji Janowi Pawłowi Wielkiemu. Fragmenty z Tryptyku Rzymskiego czytał Stanisław Wojciech Malec, świetny i ceniony aktor dramatyczny. Ave Maria i inne kompozycje grały: Róża Nowak – skrzypce i Anna Kalinowska – pianino. Następnie przeczytano listy gratulacyjne z Klubów Polskich, Andrzeja Zarębskiego, Teresy Kaczorowskiej, Władysława Obary i Wacława Turka z Polski.

Wiele osób z różnych kręgów zostało wyróżnionych listami pochwalnymi, a później w części artystycznej tańczyły pary: Kelvin Ruła i Nina Romek, Nikola Romek i Cymek Grzegieluk. Kilkakrotnie zaśpiewała Mira Szabla, Andrzej Chojnowski przy akompaniamencie Barbary Żubrowskiej. Swoje 15 minut miał Józef Maciasz Broda. W jego wykonaniu „historia od A do Z” własne wiersze do własnej muzyki. Śpiewał również Jerzy Wąsik. Podziękowania w postaci wierszy lub kilku słów składali: Marek Wieczorek, Maria Mili Purymska, Elżbieta Allen, Anna Konarska, Marianna Soroborska. Na zakończenie kabaret  autorstwa Andrzeja Chojnowskiego, w którym wystąpili: Alina Szymczyk, Barbara Żubrowska i Andrzej Chojnowski. Na pożegnanie wszyscy zaśpiewali piosenkę autorstwa Aliny Szymczyk. Wieczór trwał trzy godziny, dziennikarze wyrobili wszystkie klisze i wyczerpali energię lamp. Edward Smoleń uświetnił swoją akordeonową muzyką poczęstunek. Rysiu Siek rozświetlał umysły, a liczna widownia oceni prawdziwe oblicze wieczoru. Pięć lat minęło, a my jesteśmy nadal młodzi.

Tacy już są poeci, lubią pisać i lubią się zabawić.

Dużo, to nie znaczy dobrze, ale dobrze dużo znaczy.

Władysław Panasiuk