0626-stacja-3Wyśrubowane do horrendalnych rozmiarów ceny ropy naftowej, czego bezpośrednią wypadkową rosnące w błyskawicznym tempie i do niespotykanych wcześniej wysokości ceny benzyny zostały zatrzymane, po czym nastąpił – radosny dla wszystkich kierowców – zwrot w drugą stronę, czyli spadek. Czyżby miał nastąpić koniec szantażu ze strony krajów wydobywających czarne złoto? Decyzja Baracka Obamy o uwolnieniu znacznej części amerykańskich rezerw ropy, czego skutkiem obniżenie cen benzyny, była tyleż zaskakująca co pomocna całej gospodarce Stanów Zjednoczonych. Teraz okazuje się, że mieliśmy z planowanym manewrem w skali globalnej. Podobnie uczyniły inne czołowe gospodarczo kraje świata, no i państwa-eksporterzy ropy znaleźli się niespodziewanie w kropce: dalej ograniczać wydobycie narzucając światu swoje warunki sprzedaży czy dostosować się do sytuacji i nadrabiać cenowe straty zwiększeniem produkcji? Systematyczny spadek cen koniecznego do przemieszczania się paliwa akurat w okresie letnim raduje tym bardziej, że zmieni z pewnością wakacyjne plany wielu Amerykanów. Podróże będą znacznie tańsze, więc wyjazdy mniej obciążające niezbyt gruby, bo kryzysowy portfel przeciętniaków. Jednakowoż nastrój zadowolenia z powodu obniżek cen benzyny nie może nam w żaden sposób przysłaniać kardynalnego faktu: wciąż w skali całego kraju paliwa są najdroższe w Chicago i Illinois! Na dziś dzień średnia cena tzw. regularnej benzyny w USA wynosi $3,63 za galon. W rankingu miast najtaniej można ją nabyć w Jackson (Mississippi), bo już za 3,32 dolara, z kolei najwięcej za GAL (3,78 litra) musimy zapłacić oczywiście w “Wietrznym Mieście” – $4,06. A jaka jest tego przyczyna? – oto jest pytanie…

Ceny ropy spadły na rynkach o ponad siedem proc. po tym, jak kraje Zachodu uwolniły ze swych rezerw największą ilość ropy naftowej od 1991 roku. Jest to “strzał ostrzegawczy” przeznaczony dla OPEC – pisze piątkowy “Financial Times”.

Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) z siedzibą w Paryżu, zrzeszająca uprzemysłowione kraje importujące ropę naftową, podała w piątek, że zezwoliła na uwolnienie w ciągu najbliższego miesiąca 60 mln baryłek ze strategicznych rezerw państw, by zastąpić braki w podaży surowca spowodowane przerwą w produkcji wysokiej jakości ropy libijskiej.

IEA chce też obniżyć ceny surowca i wesprzeć światową gospodarkę.

USA uwolniły ze swych rezerw 50 proc. ropy, jaka trafiła na rynek, resztę dostarczyły Japonia, Niemcy, Francja, Hiszpania i Włochy.

Zaledwie trzeci raz w historii IEA – organizacji utworzonej po kryzysie naftowym z 1974 roku – zdecydowano się na uwolnienie surowca z rezerw strategicznych.

Minister ds. energii USA Steven Chu podkreślił, że Ameryka podjęła takie kroki, w odpowiedzi na spadek dostaw ropy z Libii, by zbyt mała podaż surowca nie wpłynęła niekorzystnie na globalną gospodarkę wciąż podnoszącą się po kryzysie. – Będziemy nadal monitorować sytuację i jesteśmy gotowi podjąć kolejne kroki, jeśli okażą się one konieczne – powiedział Chu. Rezerwy ropy w USA utrzymują się obecnie na rekordowym poziomie 727 mln baryłek.

Podczas szczytu 8 czerwca Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) nie udało się osiągnąć porozumienia ws. zwiększenia produkcji, mimo że największy producent w kartelu, Arabia Saudyjska i jego de facto lider, jak podkreśla “FT” zapowiedziała, że jednostronnie zwiększy swoje dostawy. Arabia naciskała mocno na zwiększenie produkcji, czemu stanowczo przeciwstawił się Iran.

Analitycy rynków surowców uspokajają polityków. Ich zdaniem sytuacja nie jest w tej chwili groźna. – Prawda jest taka, że jesteśmy świetnie zaopatrzeni w ropę – powiedziała “FT” Randa Fahmy Hudome, konsultantka ds. energii, członkini administracji byłego prezydenta USA, George’a W. Busha.

LP meritum.us, PAP

foto: Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us