0626-kontraktorzy-ccTrudno opisać wszystkie zawody świata, ale łatwo zgadnąć, który jest najstarszym. Nie o to jednak chodzi. Każdy zawód jest piękny jeśli się go lubi, ale myślę, że lubić można jedynie zawód lekki i przyjemny, który wykonawcy nie przynosi wstydu. Jakoś dziwnie się dzieje, że ostatnim zawodem w USA według niektórych polonusów jest kontraktorka.

Wiele epitetów pada pod adresem ciężko pracujących ludzi, którzy mocują się z amerykańskimi prowizorkami. Czasami aż trudno „takie coś” nazwać domem. Lubimy nowe łazienki, kuchnie, deki, a z takim dystansem podchodzimy do ich wykonawców. Zawód jak każdy, lecz o tyle trudny, iż nie zawsze można połączyć nowy materiał z próchnem. Jeszcze nikomu się nie udało wybrnąć z tej niezwykłej sytuacji. Zdecydowana większość tutejszych (starych) domów to ruiny nie nadające się praktycznie do remontu. Budynki te nie spełniają wymogów prawa budowlanego (cokolwiek ono znaczy), nadają się jedynie do wyburzenia. Taka jest prawda, a my dobudowujemy piętra, jakieś dormery na dość wątłej konstrukcji i nikłym fundamencie. Nawet nowe budynki ostatnimi czasy wykonywane są z najtańszych materiałów, które powinny być używane do wznoszenia tymczasowych „pakamer”.

Kontraktorzy naprawdę ciężko pracują, dlaczego więc są przedmiotem nieuzasadnionych żartów, by nie powiedzieć kpin. Oto kilka epitetów zasłyszanych ostatnio w radiu: „ten pan już nie śpiewa, pracuje w kontraktorce, to najbardziej stosowne miejsce dla niego” i następny: jeśli ktoś nie może podołać pracy redaktora radiowego niech idzie na kontraktorkę”

I tu się pan myli: właśnie na budowie potrzeba o wiele więcej umiejętności. Jest to zawód, którego nie można wykonywać przy minimum wiedzy, chyba, że jest się pomocnikiem. Każdy był kiedyś stażystą, myślę, że pan również. Jedynie w partii można zacząć od sekretarza, tam wiedza ma najmniejsze znaczenie, jeśli w ogóle jest potrzebna.

Pracuję w zawodzie budowlanym wiele lat. W Polsce budowałem szkoły, ośrodki zdrowia, pracowałem dla krakowskich zabytków, więc jakąś tam wiedzę posiadam. Uważam, że bez żadnych trudności poradziłbym sobie w tutejszym radiu, ale kto będzie naprawiał stare budy jeśli wszyscy zostaniemy redaktorami?

Spotkałem na kontraktorce księdza, nauczycieli, piosenkarzy, aktorów i co w tym złego. Jak się okazuje można śpiewać, grać i naprawiać szałasy czy bacówki, jak kto woli. Każdy jak potrafi Boga chwali, Chrystus też był stolarzem i z czego tu się śmiać!

Pomimo ciężkiej pracy udało mi się wydać kilka książek, napisać setki publikacji i wcale nie czuję się poniżony moją kontraktorką. Przynajmniej wiem jak i z czego zbudowana jest Ameryka, inni tej wiedzy nie posiadają i wydaje się im, iż trafili do raju. Wcale nie czuję się zawstydzony tym, że pracuję by żyć, że wiem o budynku tyle, co dobry lekarz o człowieku. Ważne, że nikogo nie okradam, nie kombinuję: ”jak robić, by nie robić, a zarobić”. Czym tak naprawdę różnię się od tej inteligencji szydzącej z kontraktorów. Odpowiedź jest prosta, choć nie będę odpowiadał.

Nie możemy być tutaj dyrektorami (chyba, że w klubach), jesteśmy skazani na wykonywanie gorszej pracy, a to tylko dlatego, że nie jesteśmy u siebie. Nikt nie jest tutaj tym, kim mógłby być w Polsce, zawsze ta ranga jest o wiele niższa. No! – może wybitni lekarze, profesorowie, konsule – nikt więcej. Reszta to manufaktury, sklepiki, kliniki odchudzania itp.

Nie sądzę, że Polacy nie nadążają za tutejszą techniką, która nie wyróżnia się niczym od innych, choć niektórzy dodają jej wielkiej rangi. Niech zatem spojrzą na pociągi, słupy elektryczne, mosty, wiadukty i wiele innych dziwactw, które zastygły w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.

Znam tutejszych urzędników, którzy śmieją się ze sprzątaczek. Nikt nie lubi sprzątać i nikt nie kocha wynoszenia zgnitego drewna ze starych, prymitywnych łazienek, ale czy np. stomatologia należy do przyjemnych zawodów? Każdy zawód ma swoje wady i zalety, ale ktoś musi w nim pracować, jeśli nie chce być policjantem. Nie każdy też może być inteligentem, mieć delikatne rączki.

Kiedy spoglądam na wciskających się w kościelne ławki ludzi odwróconych tyłkiem do siedzącego, mam wątpliwości, co do tej wielkiej kultury. By coś komuś pokazać należy się najpierw porozglądać wokół siebie, podpatrzeć i czegoś się nauczyć. By postępować po królewsku, trzeba najpierw być królem. Mówimy w kilku językach naraz, a w rezultacie nie znamy żadnego.

Kiedy czytam ostatnie artykuły w tutejszej prasie zaczynam zastanawiać się nad rolą dziennikarza w tym kraju. Najłatwiej napisać coś, co z pięknem nie ma nic wspólnego, jeśli w ogóle coś znaczy.  Śpiewak nigdy nie był równy śpiewakowi, a podobno „śpiewać każdy może.”

Oj drogi panie dyżurny, nie wystarczyłoby panu wiedzy, by porozmawiać z prawdziwym kontraktorem. Panu się wydaje, że kontraktor to ktoś, kto posługuje się migowym językiem, ubrany jest w skóry i rozrywa mięso pazurami. Pan podobnie jak wspomniane wyżej słupy zatrzymał się w czasie i trudno będzie panu jakąkolwiek wiedzę dogonić. Nie lubię jak ktoś zabiera głos i zadaje pytania, na które sam szuka odpowiedzi.

Spotkałem się już z dziwnym zjawiskiem, kiedy pewna pani uczyła duchownego teologii. Nie błaznujmy, czasy te dawno minęły, dzisiaj się już nie pali na stosie tych, co nie zgadzają się z jakąś teorią czy doktryną. Dobrze, że mamy radiowych dyżurnych, dzięki którym możemy się dowiedzieć rzeczy dziwnych. Dawniej do tego celu służyły encyklopedie.”Są dobre godziny na dobre programy”, co prawda nocą, ale są i można się sprawdzić. Można nadawać i poniżać biednych kontraktorów i popisywać się elokwencją, co tylko niektórym się udaje. Są dobre godziny, ale nie ma dobrych ludzi, którzy mogliby błysnąć prawdziwą inteligencją i odrobiną należnej w tym fachu skromności. Nasza wielkość staje się śmieszna. Nie lubimy Latynosów, Ruskich, Niemców, a nie zadajemy sobie pytania, czy lubimy samych siebie.

Dramatem naszej epoki jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Sami ogłaszamy się ekspertami w przeróżnych dziedzinach, a co gorsze wydaje się nam, że nimi jesteśmy. Lubimy poniżać ciężko pracujących ludzi, tych co nie umieją sobie poradzić, którzy są mniej sprytni, a może są uczciwsi! Ktoś mądry powiedział: ” jeśli bogowie chcą nas ukarać, spełniają nasze prośby”

Są ludzie lubiący szydzić z innych i to jest jedyny sposób, który pozwala im wypłynąć na powierzchnię wody, chcą czymś zabłysnąć. „Lecz ludzi dobrej woli jest więcej”- dobrze wiedział o tym Niemen, ja też chciałbym w to uwierzyć.

Niektórzy zawdzięczają książkom swoją wiedzę, niektórzy swoją głupotę i pewnie tak zostanie do końca świata.

Władysław Panasiuk