Zarządzanie małym gospodarstwem rolnym a wielką Spółdzielnią Produkcyjną jest dosłownie tym samym. Różnica polega jedynie na tym, iż wyniki zarządzania są zwielokrotnione. Tak samo obsiewa się jeden hektar jak sto czy tysiąc. Na ten pierwszy ziarno do zasiewu można zawieźć rowerem, na pozostałe samochodem. Podobnie doi się jedną krowę jak sto, jedynie przekłada się dojarkę czy dojarki.
Tak samo jest z zarządzaniem państwem tym małym jak i tym wielkim. Są gotowe pieniążki z podatku, należy je tylko lepiej i sprawiedliwiej rozdzielić jak robił to poprzedni rząd. Skalkulować, który resort potrzebuje więcej, a który mniej. Należy jednak na samym początku przyjrzeć się wydatkom rządowym, które w każdym państwie bez wyjątku są zbyt wysokie. Jest to jedyna sfera gdzie bez trudu można znaleźć olbrzymie oszczędności, a nie szukać ich u emerytów i rencistów. Wiem, że to dobre, choć zbyt małe źródło, ale bez wątpienia najbezpieczniejsze – emeryt nie wyjdzie na ulicę, inni mogą. W Polsce zmieniło się tyle rządów, które popełniały te same błędy i gdzie jest potwierdzenie mądrości, że na błędach człowiek się uczy! A może nieco inaczej:„na błędach rządzący się bogacą” i to niech stanie się nowym demokratycznym hasłem, jeśli nie pięknym, to chociaż prawdziwym.
Dzisiaj niemal cały świat żyje z pożyczonych pieniędzy. Słaba ta ekonomia, skoro jeden ma na tyle, by móc pożyczać, a reszta idzie na dno.
Właściciele fabryk czują ciągły niedosyt, wciąż szukają taniej siły roboczej, tylko po to, by miliony zamienić na miliardy. Przenosi się manufaktury do Chin, Meksyku i innych krajów gdzie ludziom bieda coraz częściej zagląda w oczy. Jeśli chińskie dzieci pracują we własnych fabrykach, jest to niezgodne z prawami człowieka. Rola się zmienia, gdy pracują dla firm zagranicznych. Jak każde inne prawo i to również działa tylko w jedną stronę.
Jeden procent ludności świata zgromadził większy majątek niż pozostałe 99%. Gdzie sprawiedliwość, gdzie logika!
Ameryka zadłużona po uszy wozi za prezydentem pancerne limuzyny, sztab ochroniarzy i biurokratów. Takie wizyty to miliony dolarów, które znów trzeba pożyczyć. Gdyby prezydent spłacał dług byłoby inaczej. Arystokratyczne bankiety na cześć zaproszonych przywódców, czy nas na pewno na to stać? Moim zdaniem to są prywatne wycieczki, za które płaci coraz biedniejszy podatnik. Żaden prezydent nie ma czasu na rządzenie, bo jak nie wojny, to wycieczki, a już w połowie rządzenia zabiega o reelekcję. Najważniejsze jest to czy zostanie ponownie wybrany prezydentem, a ludzie niech radzą sobie sami. Jaki pan taki kram.
Jeśli spada nieco popularność łapie się jakiegoś fikcyjnego „Alladyna” i na kilka dni sprawa jest załatwiona.
Co będzie, kiedy wyłapie się wszystkich rzekomo podejrzanych, a w zrujnowanej gospodarce darmo szukać sukcesów. Skoro Amerykanie zaciskają pasa, to co powiedzą państwa trzeciego świata, które pasów jeszcze nie znają? Chociaż i tutaj paski przestały spełniać swoją funkcję. Młodzi ręką podtrzymują opadające poniżej bioder spodnie. Trudno przyrównać to dziwactwo do jakiejkolwiek mody, to już czyste zboczenie.
Zjazdy, narady i coraz gorzej na świecie. Czy choć jeden zjazd przywódców poświęcony był powstrzymaniu biedy? Ciągle tylko zbrojenia i wojny, a tyle mówi się o redukcji zbrojeń. Kiedy słyszę o nowej technice zbrojeniowej rozpowszechnianej na całym świecie wydaje mi się, że ważniejszych problemów nie ma. Cała technologia idzie w kierunku zabijania ludzi i to ma pomagać demokracji. Zaniechano rodzimej produkcji, padają największe gospodarki, starzeje się przemysł. Zastanawiam się, co będzie za dwadzieścia lat z amerykańskimi elektrowniami jądrowymi. Po tragedii w Japonii zapowiadano, że amerykańskie elektrownie są w doskonałym stanie, dzisiaj mówi się o ich poważnych niedomaganiach. Ze 104 elektrowni znajdujących się w USA tylko 66 otrzymało pozwolenie na dalszą pracę przez następne 20 lat. Z każdych czterech elektrowni, trzy przeciekają z powodu skorodowanych rur. Wydostaje się z nich do wody gruntowej radioaktywny tryt, który jest izotopem wodoru. W przypadku 37 elektrowni atomowych ilość trytu przekroczyła federalne normy dotyczące wody pitnej. Są to dane (Nuclear Regulatory Commission). Śmiało możemy porównać nasze elektrownie z tutejszymi piwnicami, gdzie wiszą pokryte grubą warstwą rdzy stare rury. Te jednak służą do podtrzymania wilgotności powietrza i nie stanowią aż tak wielkiego zagrożenia.
Połowa mostów nie nadaje się do użytku, dziurawią się drogi. Wieżowce w centrach mają też swoją (metrykę) wytrzymałość, zaczną się sypać elewacje i inne zewnętrzne elementy narażone na działania atmosferyczne. Nic nie jest wieczne, wszystko wymaga bieżącej konserwacji, a potem kapitalnego remontu, który niekiedy przekracza wartość budynku. Przyjdzie czas na ich remonty, ale za co?
Ważniejsze są drony (mini-samolociki sterowane komputerowo). Te małe ptaki czy nawet owady mają spełniać ważne, wojenne funkcje. Na ich budowę przeznacza się tylko 5 mld dolarów rocznie.
By udowodnić, że nauka nie tylko podąża w kierunku zabijania ludzi, Japońscy naukowcy postanowili walczyć ze światowym głodem. Otóż opracowano technologię wytwarzania mięsa z ludzkich odchodów pochodzących z oczyszczalni ścieków. Mięso podobno smakuje jak wołowe, ma wiele skrobi, tłuszczów i witamin. Żyć nie umierać, ale nikt nie pomyślał, że lepszym i bardziej estetycznym (ludzkim) sposobem jest oszczędność żywności i wykorzystania ziemi leżącej wciąż jeszcze odłogiem. W USA pomimo widocznej gołym okiem recesji w koszach nie brakuje żywności, a szczury biegają po„elach” jak łanie.
Nauka jest potrzebna, lecz również niebezpieczna. Widocznie jednym pomaga, drugim zaś szkodzi. Dziwne jest to, że w czasie, kiedy Japońscy naukowcy szukają w szambach żywności, w USA przepada we mgle samolot z 18 mld. dolarów, lecący z pomocą do Iraku. To zbyt drobna suma, by kogoś zainteresowała, zresztą i tak nie pokryłaby zadłużenia, ani odsetek. Już gorzej być nie może, więc czym się przejmować.
Kto logicznie myśli temu się nieźle powodzi. By otrzymać rządową pracę należy hojnie wspierać wybory prezydenckie, które są coraz droższe. Ostatni grymas kosztował, bagatela, miliard dolarów. Za to darczyńcy otrzymali posady tu i za granicą. O przyjaciołach się nie zapomina już chyba nigdzie. I to nazywamy wyborami, a co gorsza sprawiedliwością.
W Polsce nasz premier ustalił z kanclerzem, iż rurę gazową najpierw położy się na dnie przed portem Świnoujście, a zakopie się ją głębiej jak przypłyną statki (czyli w razie potrzeby).
Czy głupota już osiągnęła szczyt, czy jeszcze będą inne cyrki, o których trudno pomyśleć.
Ale skoro sprzedano prawie cały przemysł, co będą transportować statki. Wystarczą wodoloty przewożące nowobogackich turystów, a tym żadna rura nie przeszkodzi.
Władysław Panasiuk