Konfliktu w Libii nie widać końca, a interwencja NATO ewidentnie nie przyniosła spodziewanego skutku. Początkowo wydawało się, że dni autokratycznych rządów Muammara Kadafiego są policzone, tymczasem ten dawny sojusznik Moskwy i całego bloku komunistycznego jakby odżył, a teraz straszy Europę kontrofensywą. Słowa okrutnego dyktatora mogą nie być wcale rzucane na wiatr, jako że przed laty był głównym sponsorem terrorystów. Ma więc w tym niecnym dziele spore doświadczenie, bo to akurat właśnie w Libii były przygotowywane logistycznie i technicznie najbardziej spektakularne zamachy, jak choćby ten z grudnia 1988 roku nad szkockim Lockerbie, kiedy to w samolocie Pan American lecącym z Londynu do Nowego Jorku eksplodowała podłożona bomba, a zginęło 259 osób. Na nowo więc teraz powiało grozą.

Konfrontowany od tygodni z ofensywą lotniczą NATO przywódca Libii Muammar Kadafi zagroził dzisiaj, że w odwecie wyśle setki bojowników, by podejmowali ataki w Europie.

– Setki Libijczyków staną się w Europie męczennikami. Powiedziałem wam, że jest to oko za oko i ząb za ząb. Ale damy im szansę, by nabrali rozumu – powiedział Kadafi w nadanym przez telewizję przemówieniu.

Libijski przywódca przemawiał w położonym około 800 kilometrów na południe od Trypolisu pustynnym mieście Sabha do tłumu około 50 tys. ludzi.

– NATO, będziesz tego żałować, gdy wojna przeniesie się do Europy – oświadczył Kadafi, dodając, iż Wyspy Kanaryjskie, Sycylia, inne wyspy śródziemnomorskie oraz południowohiszpańska Andaluzja były krainami arabskimi i należy je wyzwolić.

– Naród libijski nie ma problemów, to mocarstwa kolonialne mają problemy. Chcą kontrolować naszą ropę. Są zazdrosne, ponieważ Bóg przekazał nam dar ropy. Nie obawiamy się ich. Nie mamy innego wyboru, jak stawić opór, stać się męczennikami i walczyć do końca – powiedział Kadafi.

Również w piątek, który jest w krajach muzułmańskich dniem świątecznym, tysiące ludzi zebrały się na Placu Zielonym w centrum Trypolisu, by wspólnie modlić się i zademonstrować poparcie dla Kadafiego. Zgromadzenie to – piszą agencje – podobnie jak podobna manifestacja, która odbyła się tam tydzień wcześniej, stanowi oznakę, że Kadafi nadal cieszy się w stolicy istotnym poparciem.

To nie pierwsze groźby Kadafiego pod adresem Europy i NATO. Na początku lipca pułkownik zwrócił się przez telefon do tysięcy swoich zwolenników zebranych w Trypolisie, zapowiadając, że nie ustąpi i ostrzegając NATO przed “katastrofą”, jeśli Sojusz nie zaprzestanie ataków z powietrza na siły libijskiego reżimu.

Dyktator zagroził atakami w Europie, jeśli NATO nie przerwie swej operacji libijskiej.

Zachód czyni starania, aby libijski dyktator odszedł. W środę sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen poinformował, że delegacja libijskich powstańców z Bengazi zostanie przyjęta 13 lipca przez Radę NATO w siedzibie tej organizacji.

Na początku tygodnia syn Kadafiego podkreślał jednak, że jego ojciec się nigdy nie podda. – Mówienie memu ojcu, że ma opuścić kraj, to jakiś żart. On nigdy się nie podda. Będziemy walczyć do końca. To nasz kraj – powiedział Saif al-Islam. Zachodnie mocarstwa skazane są w tej wojnie na porażkę – przekonywał. Saif al-Islam zasugerował również, że władze w Trypolisie są gotowe do negocjacji z rebeliantami, a także rozmów w sprawie demokratyzacji kraju i wolnych wyborów. – Ale druga strona cały czas odmawia podjęcia rozmów – dodał syn Kadafiego.

We wtorek natomiast rosyjski dziennik “Kommiersant”, powołując się na wysoko postawione źródło w rosyjskim rządzie, napisał, że Kadafi jest gotów ustąpić w zamian za gwarancje bezpieczeństwa.

Według ONZ, konflikt w Libii spowodował tysiące ofiar śmiertelnych i zmusił setki tysięcy ludzi do ucieczki z kraju.

lp meritum.us, PAP