Gdzie się podziała słynna polska gościnność?! – chciałoby się zawołać, gdy spoglądamy na dane statystyczne odnośnie osiedlania się w krajach Unii Europejskiej imigrantów. To jakiś paradoks dziejowy, bo sami jesteśmy narodem emigrantów, a ponoć poza granicami ojczyzny mieszka aż 10 milionów Polaków. Przez wieki kraj nad Wisłą słynął z przyjmowania z otwartymi rękami przybyszy i traktowania ich na równi z urodzonymi w Polsce. Stąd choćby między Bałtykiem a Tatrami przez ponad 700 lat było największe skupisko Żydów na świecie, licznie osiedlali się Ormianie, żyli u nas spokojnie przez stulecia Tatarzy, jako swój nowy kraj Polskę wybierali często Niemcy, Holendrzy czy Francuzi. Okres komunizmu z przemianami kulturowymi i obyczajowymi zdaje się zabił polską gościnność, w szerokim rozumieniu tego słowa. Wszak niby obecna, coraz bogatsza Polska powinna stanowić dla wielu – może głównie i biedniejszych – narodów magnes. Kraj, gdzie jest przyjemnie osiąść na stałe. Jednak obecny Polaka portret własny najwyraźniej wszystkich obcych do tego zniechęca. Nietolerancja, agresja wobec wszelkiej odmienności, ksenofobia, nacjonalizm a nawet rasizm to zjawiska niestety dość powszechne. No i Rzeczpospolita dwu a potem nawet większej ilości narodów stała się krajem praktycznie jednego narodu. Teraz zaledwie ułamek procenta to przybysze z innych krajów. Patrząc od strony korelacji historycznych jest to zjawisko nader smutne, a dla nas, jakże licznej polskiej diaspory w Ameryce, nawet nieco wstydliwe…
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
Jedynie 0,1 proc. populacji Polski stanowili w 2010 r. obywatele innych krajów. To najmniejszy odsetek w Unii Europejskiej – poinformował w czwartek unijny urząd statystyczny Eurostat, który nie uwzględnił jednak Rumunii i Bułgarii. W liczbach bezwględnych mniej obcokrajowców jest tylko na Malcie, Islandii i Litwie. Na terenie całej Wspólnoty żyje 32,5 miliona cudzoziemców.
W Polsce mieszkało w 2010 roku 45,5 tys. obcokrajowców, z czego 14,8 tys. to obywatele krajów Unii Europejskiej. Pozostałych 30 tys. pochodziło spoza unijnych granic.
Osób, które urodziły się poza Polską, w czasie przeprowadzania badań żyło w naszym kraju 456 tysięcy. To 1,2 proc. wszystkich mieszkańców Polski, co także stanowi najniższy odsetek w UE.
Spośród wszystkich krajów UE, jedynie u dwóch sąsiadów Polski: na Litwie i na Słowacji obcokrajowcy stanowią poniżej 2 proc. populacji (odpowiednio 1,1 proc. i 1,2 proc.). Procentowo najwięcej obcokrajowców żyje zaś w niewielkim Luksemburgu (43 proc.), gdzie siedziby ma wiele unijnych instytucji i międzynarodowych banków.
Kolejne miejsca zajmują Łotwa (17,4 proc.), Estonia i Cypr (po 16 proc.). W państwach bałtyckich statystyki te wiążą się z mieszkającą tam dużą populacją Rosjan, a na Cyprze – z obecnością obywateli tureckich. Trzecia jest Hiszpania (12,3 proc.), w której żyje ponad 5 milionów obcokrajowców.
Jedynie Niemcy wyprzedzają Hiszpanię pod względem liczby obcokrajowców zamieszkujących kraj. W momencie przeprowadzania badań żyło ich tam nieco ponad 7 milionów (8,7 proc. populacji).
W sumie co dziesiąty mieszkaniec Wspólnoty urodził się poza swoim krajem zamieszkania, przy czym obejmuje to zarówno imigrantów z krajów trzecich jak i obywateli UE korzystających ze swobody przemieszczania się i osiedlania w ramach Wspólnoty. To 47,4 miliona osób z liczącej ponad pół miliarda populacji Unii.
Dane na temat nowych członków UE: Rumunii i Bułgarii nie zostały uwzględnione w statystykach.
PAP