W sobotę na niebie nad Alaską doszło do niecodziennego wypadku lotniczego. W powietrzu zderzyły się dwa małe samoloty, z których jeden zapalił się i zginęły wszystkie cztery osoby znajdujące się wewnątrz maszyny.
Niezmiernie rzadko zdarzająca się tego typu powietrzna kolizja miała miejsce w okolicach jeziora Amber, nieopodal miejscowości Trapper Creek, 80 km na północ od Anchorage, największego miasta Alaski.
Jak oświadczył rzecznik Federalnej Agencji Lotnictwa, Ian Gregor, Cessna 180 po zderzeniu stanęła w płomieniach i zginęły cztery osoby znajdujące się wewnątrz. Drugi uczestnik kolizji, samolot Cessna 206, zdołał awaryjnie lądować, a lecący nim 56-letni Kevin Earp nie doznał żadnych obrażeń.
Niebywałe, ale 10 lipca w tej samej okolicy miała miejsce na alaskańskim niebie podobna kolizja. Mimo uszkodzeń maszyn, oba samoloty bezpiecznie wylądowały, a nikomu z dziewięciu osób lecących Piper Navajo i czterech w Cessnie 206 nic się nie stało.
Ciekawe, Alaska to duży stan, mało mieszkańców a na niebie wyjątkowy tłok…
***
Dziś rano w zachodniej części aglomeracji chicagowskiej rozbił się mały samolot i śmierć poniósł 73-letni pilot eksperymentalnej maszyny. Samolot spadł w polu kukurydzy o 07.48 AM w okolicach miejscowości Big Rock w powiecie Kane, tuż po wystartowaniu z lotniska w Aurorze, a lecący nim John Morrison zginął na miejscu.
eLPe meritum.us